Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

środa


❝ Wtorek szary
                    środa też ❞


                 — Calum, co się stało? — zapytał Michael, opierając się o szafkę obok mnie.

Ciężko westchnąłem i zabrałem książki z półki.

— Nic takiego — skłamałem. Wszystko się stało.

— Nie jesteśmy głupi — odparł Michael, mówiąc również za Luke'a, który właśnie pojawił się u jego boku. — Wiemy, że coś jest nie tak, po prostu nam powiedz.

Zacząłem od nich odchodzić, ale oni za mną podążyli.

— Calum — jęknęli, a ja uświadomiłem sobie, że nie dadzą mi spokoju, dopóki im nie powiem.

— Dobra. — Poddałem się i odwróciłem, by być twarzą do nich. — Po prostu Zara mnie ignoruje.

Ponownie westchnąłem, spuszczając wzrok na moje stopy. Michael i Luke popatrzyli na siebie, a blondyn przygryzł wargę. Przez chwilę milczeli, patrząc na mnie zmartwieni.

— Co? — zapytałem nieco zły, bo naprawdę chciałem wiedzieć, czego mi nie mówią.

— Po prostu... — Westchnął Michael i popatrzył na Luke'a, jakby potrzebował jego pomocy.

— Zara ostatnio była, um, humorzasta — kontynuował Hemmings, po drodze trochę się jąkając. — Po prostu potrzebuje czasu, Cal. Nie przejmuj się tym.

— Potrzebuje czasu?! — krzyknąłem, przeczesując dłonią włosy. — Więc dlaczego może rozmawiać ze wszystkimi oprócz mnie?

— Proszę, Calum. — Michael złapał mnie za plecak, gdy zacząłem odchodzić. — Niedługo wszystko wróci do normalności, okej? Po prostu teraz przez coś przechodzi i jest, uch, naprawdę smutna.

Kiwnąłem głową, próbując to zrozumieć, ale jakoś nie mogłem. Rozmawiała ze wszystkimi innymi, bawiła się z wszystkimi innymi, cholera, nawet musiała powiedzieć Luke'owi i Michaelowi coś, przez co wydawali się teraz wiedzieć o niej wszystko.

— Okej, rozumiem — skłamałem ponownie, nie podnosząc spojrzenia znad ziemi.

Pożegnali się ze mną i odeszli, by udać się na swoje lekcje, przedtem pocieszająco klepiąc mnie po plecach. Kiedy odchodzili, nie mogłem nie zauważyć, że coś do siebie szeptali i na mnie zerkali.

Powtarzałem sobie, że nie mogli nic przede mną ukrywać, w końcu byli moimi najlepszymi przyjaciółmi, oczywiście poza Zarą, oczywiście. Nie kłamaliby ani nie zrobiliby niczego, by zranić moje uczucia. Wiedzieli o Zarze tyle samo, co ja, nic więcej...

Z każdym dniem sprawa z Zarą stawała się coraz bardziej tajemnicza, a ja robiłem się coraz bardziej smutny.

Podczas lunchu ponownie zobaczyłem ją przy szafce swojej przyjaciółki. I ona też mnie widziała. Popatrzyła prosto na mnie z tak ogromnym smutkiem w swoich oczach, że wydawało mi się, iż byłaby w stanie w każdej chwili do mnie podbiec i przytulić. Ale wtedy wyrwała się z transu, odwróciła głowę i odeszła z wysoko uniesioną głową. W życiu nie pomyślałbym, że Zara Young potrafi chodzić taka napuszona. Zawsze naśmiewała się z tych przemądrzałych dziewczyn, które tak chodziły, a teraz była jedną z nich. Musiałem powstrzymać się od śmiechu. Jednak chyba nawet nie miałem siły się zaśmiać.

Później tego dnia moja mama uświadomiła sobie brak obecności Zary.

— Gdzie jest Zara, skarbie? — zapytała, siadając obok mnie na kanapie.

Moja mama nigdy nie była największą fanką Zary, ale wiedziała, że była naprawdę urocza, chociaż miała też swoją niegrzeczną stronę. Westchnąłem, kręcąc głową.

— Ignoruje mnie — powiedziałem jedynie, nie chcąc wchodzić w żadne szczegóły.

Była moją mamą, a ja nie chciałem przyznać, że byłem w niej zakochany. To mogło być dla niej zbyt trudne do zniesienia. Jasne, wiedziała, że zawsze mi się podobała, ale teraz to było coś więcej i nie wiem, czy by to zaakceptowała.

— Dlaczego? — spytała zmartwiona.

— Nie wiem — odparłem cicho.

Zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek innego, szybko zeskoczyłem z kanapy.

— Robi się późno, co nie? — Wyłączyłem telewizor i ruszyłem w kierunku schodów. — Wiesz, jutro szkoła i w ogóle. Muszę się wyspać. Pogadamy jutro, mamo. Kocham cię, dobranoc!

Po tych słowach wbiegłem po schodach, zostawiając moją mamę ze zmieszaną miną.

Szczerze mówiąc, później nie mogłem spać. Siedziałem do późna, myśląc nad wszystkimi powodami, przez które mogłaby mnie znienawidzić i być może już mnie nienawidzi. W mojej głowie pędziły myśli, a kiedy byłem już gotowy, by zasnąć, wymamrotałem ciche „Kocham cię, Zaro", zupełnie jakby była obok mnie.

Ale też cię nienawidzę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro