wtorek
❝ Wtorek, środa
łamią mi serce ❞
Zary nie było dzisiaj w szkole, a przynajmniej na pierwszych lekcjach. Nie mogłem przestać się o nią martwić: nieważne, jak bardzo tego nie chciałem.
Przyszła godzinę po lunchu. To była ta jedyna godzina, na której mieliśmy wspólną lekcję. Szła przez korytarz, wyglądając, jakby dopiero się obudziła. Jej włosy były ledwo rozczesane i odstawały we wszystkie strony, zasłaniając lewą stronę jej twarzy. Wyglądała, jakby płakała podczas snu, co było dość nieprawdopodobne.
Zajęła miejsce w klasie tylko kilka ławek przede mną i szybko wyjęła swój notatnik, wyrywając z niego kartkę, a następnie zażarcie coś na niej pisząc. Następnie zmięła ją w małą kulkę i stuknęła w ramię osobę obok. Ona podała ją do Luke'a, który przeczytał zawartość liściku i popatrzył na Zarę z uniesionymi brwiami. Kiwnęła głową, a on również coś tam dopisał i oddał kartkę Zarze.
Byłem wystarczająco blisko, by widzieć skrawek papieru. Zauważyłem słowo „Kiedy?". To była odpowiedź Luke'a, byłem tego pewny. Zara nabazgrała słowo „Jutro", a następnie podała kulkę chłopakowi. Nie przejmował się zapisaniem swojej odpowiedzi, a po prostu powiedział bezgłośnie „Jesteś pewna?", a Zara kiwnęła głową i odparła coś, czego nie mogłem rozszyfrować.
Jutro. Jutro będzie środa, nic wyjątkowego. Ale dokładnie to samo powiedziałem, gdy Michael kazał mi poczekać do jutra, a wtedy Zara pocałowała mnie w szafie. Czyli jutro miało się coś wydarzyć. Czy Zara znowu będzie chciała się mną pobawić? Znowu mnie pocałować czy coś takiego? Bo nigdy w życiu nie pomyślałbym, że nasza historia miłosna potoczy się w taki sposób.
Może to stanie się czymś tak bardzo znanym, że dostanie swoją własną nazwę. Coś w stylu „Totalnie cię Zzarowała". Nie, żebym chciał, by coś tak dziwnego i okrutnego zostało nazwane po niej, ale to wszystko było takie dziwne, a ja byłem naprawdę zdeterminowany, by wszystko rozgryźć.
Więc poszedłem do Luke'a, który był częścią tego podawania sobie notatek.
— Co się dzieje? — zapytałem bez ogródek. Przecież będzie umiał odpowiedzieć, prawda?
Jednak, zamiast odpowiedzieć, jedynie wymamrotał pod nosem coś w stylu „Pieprzyć Zarę, pieprzyć to i pieprzyć tamto", a następnie praktycznie odbiegł, po drodze szybko do mnie machając.
Czułem, jakby wszyscy wiedzieli, o co chodzi, oprócz mnie.
Byłem przygotowany na to, co miało wydarzyć się jutro. Nieważne, czy to będzie kolejny pocałunek, czy kolejne wyznanie miłości, a może nawet wyznanie nienawiści; byłem gotowy.
Cóż, nie całkowicie, ale tak sobie wmawiałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro