czwartek
❝ W czwartek
nie obchodzisz mnie ❞
Nawet nie chciałem wychodzić z łóżka. Nie było żadnego powodu, bym to robił. Zara mnie ignorowała, nie lubiła mnie, nienawidziła mnie. Jaki sens miało chodzenie do szkoły, jeśli ona mnie ignorowała?
Jednak zmusiłem się do wstania i założyłem na siebie koszulkę z merchu Blink-182 oraz czarne obcisłe dżinsy. Normalny strój na normalny dzień. Tak będzie już cały czas, normalne dni, z tą różnicą, że nie będzie w nich Zary.
Próbowałem rozgryźć to, dlaczego nagle zaczęła mnie nienawidzić, ale po prostu nie mogłem. W zeszłym tygodniu wszystko było normalnie — byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, którzy się nienawidzili, ale bardziej kochali. Ale teraz naprawdę mnie nienawidziła, nie w ten sposób, co w przyjaźni. Miałem tylko nadzieję, że pewnego dnia jej przejdzie.
Jeszcze bardziej denerwowało mnie to, że Michael i Luke coś przede mną ukrywali. Czułem to. Wiedzieli o Zarze coś, o czym ja nie miałem pojęcia. To było niesamowicie irytujące, bo wiedzieli, że Zara to moja najlepsza przyjaciółka i wiedzieli też, że ją kocham, a jednak coś przede mną zatajali. Nie mogłem tego rozgryźć i to sprawiało, że bolała mnie głowa.
Jednakże nieważne, jak bardzo błagałem, mama kazała mi iść do szkoły, bo nie byłem chory ani umierający, choć się tak czułem.
Później tego poranka, gdy szedłem do mojej szafki, zobaczyłem Zarę. Nie była sama. Obok niej stali Michael i Luke. Szeptali coś pomiędzy sobą, a Zara wepchnęła wszystkie rzeczy do swojej szafki, zatrzasnęła jej drzwiczki i odwróciła się twarzą do nich. Oparła głowę o powierzchnię i przeczesała dłonią włosy, które opadły jej na twarz. Szeptem coś do nich krzyknęła, wyglądając, jakby zaraz miała się rozpłakać, co było niesamowicie dziwne, bo widziałem, jak Zara płacze tylko raz w życiu — kiedy ten dupek Ben zdradził ją w drugiej klasie, a ona przyszła do mnie z płaczem. Przez całą noc szlochała w moją klatkę piersiową, a ja starałem się ją pocieszyć.
— Hej, hej, broda do góry — powiedziałem wtedy, patrząc jej prosto w oczy. — Nie płacz, okej? To dupek, zasługujesz na kogoś o wiele lepszego.
Przez resztę nocy już nie płakała, a potem na mnie zasnęła i to właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że ją kocham.
Zara popatrzyła na mnie przez ułamek sekundy, a następnie ponownie odwróciła się do chłopaków, coś im powiedziała i odbiegła, a jej ciężkie buty głośno uderzały o podłogę.
Zdenerwowany podbiegłem do przyjaciół i popatrzyłem im prosto w oczy.
— Co to do cholery było? — zapytałem.
Luke westchnął, a Michael przygryzł wargę. Oboje zastanawiali się nad tym, co powinni powiedzieć.
— Dlaczego wy rozmawiacie z Zarą, a ja nie mogę? — Westchnąłem.
— J-ja... — wyjąkał Luke, po czym przeniósł wzrok na Michaela, który szybko popatrzył na swoje buty.
— Poczekaj do jutra — odparł tylko, a następnie złapał Luke'a za ramię i razem ode mnie odeszli.
Jutro? Co takiego wyjątkowego miało wydarzyć się jutro? Będzie piątek, nic więcej.
Ale to było coś więcej niż tylko piątek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro