Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

o.o

–Wychodzę! – krzyknąłem zakładając glany i granatową katane z milionem przypinek moich ulubionych zespołów.

–Gdzie wychodzisz? Czy ja Ci pozwoliłam wyjść? – Zapytała zdenerwowana Linda, która aktualnie wieszała pranie.

–Nie obchodzi mnie to. Za trzy dni mam dwudzieste pierwsze urodziny i już nie będziesz mi mówiła co mam robić! Idę!

Już otwierałem drzwi, gdy poczułem czyjąś dłoń. To na pewno nie była dłoń matki. O nie. Poczułem alkohol.
"aha ojciec" pomyślałem i próbowałem wyrwać się z jego uścisku.

–Gdzie idziesz gówniarzu?

–Do Gerarda. A teraz mnie puść – Powiedziałem.

–Do tego pedała?! – Krzyknął i popchnął mnie w tył, a ja zderzyłem się plecami ze ścianą, czując chwilowy bezdech.

–Tak, do tego "pedała"–Nakreśliłem cudzysłów w powietrzu.

–Spotykasz się z nim? –Nie wiedzieli, że jesteśmy razem. Nie chciałem aby ojciec znów mnie pobił. Nie chciałem znów lądować w szpitalu.

–Nie. To mój przyjaciel. –Mruknąłem, a on puścił moje ramię, które nawet nie wiem kiedy złapał.

–Masz przestać się z nim zadawać! –Krzyknął.

–Co? Nie możesz mi tego zabronić!

–Póki mieszkasz pod moim dachem, to mogę wszystko! –Uderzył mnie z otwartej dłoni w twarz.

–W takim razie się wyprowadzam! –Złapałem się za piekący policzek.

Odsunąłem się od niego i przeszedłem obok zdruzgotanej matki. Sory kobieto, zasłużyłaś.
Wziąłem plecak, którego używałem gdy chodziłem jeszcze do szkoły i spakowałem do niego ciuchy, jakieś oszczędności i niepotrzebne rzeczy. Do futerału włożyłem gitarę akustyczną i założyłem go na plecy, po czym poszedłem w stronę drzwi wyjściowych.

–Mam nadzieję, że nie do zobaczenia. –Powiedziałem do nich i wyszedłem.

–Jeszcze wrócisz do nas i będziesz błagać abyśmy cię przyjęli, pieprzony nieudaczniku! Mam nadzieję, że zdechniesz tam! –Krzyczał za mną ojciec, ale pokazałem mu środkowy palec i odszedłem.

Na początku nie wiedziałem dokąd pójść, ale może Gerard będzie chciał mnie przygarnąć? Mówił mi, że jak skończe dwadzieścia jeden lat, to mogę się do niego wprowadzić, więc jak przyjdę kilka dni wcześniej, to chyba nic się nie stanie, prawda?
Zapukałem w drzwi jego mieszkania, a po chwili otworzył mi on, w poplamionej koszulce the rolling stones i przetłuszczonych czerwonych włosach, z ogromnymi odrostami.

–Frank? –Powiedział widocznie zdziwiony moją obecnością i wpuścił mnie do środka. –Co tu robisz?

–Pamiętasz jak mówiłeś, że mogę u ciebie zamieszkać?

–No pewnie. Coś się stało? Ojciec cię znowu pobił? Wyrzucili cię? –Zaczął mnie oglądać z każdej strony, aż w końcu złapał moją twarz w dłonie i spojrzał mi w oczy.

–Tak jakby mnie wywalili...

–Oh, Frank... Możesz zamieszkać ze mną. –Przytulił mnie.

Poszedłem odłożyć rzeczy do pokoju i wziąłem z torby czystą bieliznę i moją ulubioną bluzkę, którą zabrałem kiedyś Gerardowi. Czerwonowłosy robił coś w kuchni, a ja poszedłem pod prysznic.
Rozebrałem się, umyłem zęby i odkręciłem kurek z ciepłą wodą.

Myślałem nad całym dniem, o tym co mówił mi ojciec. Dopiero teraz to we mnie do uderzyło.
On chce mojej śmierci. Jebany mnie spłodził i teraz chce abym umarł.
Świetnie.

Poczułem jak oczy mnie pieką, a potem wydobyły się z nich łzy. Miałem nie płakać, nie przez tego śmiecia, ale to było mocniejsze. Jego słowa po prostu mnie zabolały.
Starałem się nie płakać głośno, ale to było niekontrolowane. Po chwili do pomieszczenia wpadł Gerard.

–Frank? Frank, ty płaczesz?

–N-nie.–Powiedziałem łamiącym się głosem. Nie patrzyłem na niego, stałem tyłem, nie chciałem aby widział mnie w takim stanie.

Po chwili poczułem jego zimne ręce na plecach i przeszedł mnie dreszcz.

–Kocham cię, wiesz? –Wtulił się w moje plecy, oplatając mnie rękoma w talii i oparł głowę o moje ramię. Strumień ciepłej wody leciał na nasze nagie ciała, a po moich policzkach spływały słone łzy.

–Wiem, ja ciebie też. –Zaczął składać pocałunki na moim ramieniu i szyi, a ja odchyliłem głowę.
Odgarnął mokre pasma włosów z mojej szyi i zassał się na kawałku mojej rozgrzanej skóry, a mruknąłem cicho.

Jeździł ręką po mojej klatce piersiowej i brzuchu, zatrzymując się na podbrzuszu. Odwróciłem się przodem do niego i go pocałowałem, a on zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, o ile było to w ogóle możliwe.
Uśmiechnąłem się, czując jak się podnieca. Sam lepszy nie byłem, też się nieźle podnieciłem. W tym momencie czerwonowłosy złapał nasze członki, a ja cicho jęknąłem na ten niespodziewany ruch. Poruszał ręką, a ja wydawałem z siebie coraz głośniejsze dźwięki.
Gdy czułem, że jestem blisko, to Gerard przerwał i obrócił mnie tyłem do siebie.

–Może zaboleć. –Włożył we mnie dwa palce, a jęknąłem z bólu. Poruszał nimi w różne strony, po czym je  wyjął i wszedł we mnie. Całował mnie po karku i ramionach, a ja zagryzałem wargę, tłumiąc ból.
Czerwonowłosy wszedł we mnie całą długością i pogłaskał mnie po policzku.
–Jesteś bardzo dzielny, Frank. Będzie teraz tylko lepiej, wiesz.

Uspokajał mnie, a ja pokiwałem głową. Rozsunąłem nogi, dając mu większy dostęp, a on zaczął się poruszać. Gdy ból zniknął, to wypuściłem z zębów dolną wargę, z której poleciało trochę krwi i jęknąłem cicho. Był bardzo delikatny, bał się mnie skrzywdzić. Zawsze gdy to Gerard był na górze, to był bardzo delikatny i sprawiał, że się kochaliśmy, a nie pieprzyliśmy.

Powiedziałem aby przyspieszył, a on to zrobił. Nasze jęki mieszały się z głosem lecącej wody w pomieszczeniu, krzyczeliśmy swoje imiona, a on będąc blisko, złapał mojego penisa i zaczął poruszać ręką. Doszedłem pierwszy i wtedy on wyszedł ze mnie i skończył.

Obróciłem się do niego przodem i cały zdyszany go pocałowałem.

–Będziesz mieć spory rachunek za wodę. –Powiedziałem wyłączając strumień.

–Serio, teraz to cię interesuje? Za grosz w tobie romantyzmu, Frank. –Pocałował mnie znowu i sięgnął po ręcznik, oplatając mnie nim, po czym zrobił to samo sobie, z drugim ręcznikiem.


***
Początek napisała Julka XD

[Słów: 922]

9.01.2020

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro