Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

48 {Dobrze}

Budzę się przytulona do jego piersi, gdy on odgarnia mi włosy z twarzy.

– Hejka.

Zasłaniam mi usta.

– Kocham cię, ale są granice mojej wyrozumiałości.

Wybucha śmiechem, co na szczęście czuję tylko na swojej dłoni.

– Po prostu chciałem usłyszeć, jak mówisz, że mnie kochasz.

Wsuwam nogę pomiędzy jego nogi i obejmuję go w pasie. Unoszę głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.

– Mam kilka rzeczy do powiedzenia.

– Ja też, kto pierwszy?

– Ja – kiwa głową, pozwalając mi na mówienie – Ogłaszam, źe żadnego więcej pierdzenia – moja noga gładzi jego nogę. Jestem niemal naga, a wszystko na czym mogę się skupić to na słowach – Nie można się czuć za luźno, że aż obrzydliwie. Mogę nie być damą, ale cóż nie chcę też przesadzić.

Luke wybucha śmiechem.

Okropnym, głębokim śmiechem.

Po co zabrałam dłoń z jego ust?

– Ludzie pierdzą, pogódź się z tym.

– Małe dzieci pierdzą. Dorośli ludzie muszą mieć klasę.

– Nie jesteś, jak jedna z tych dziewczyn, która chce mieć idealny dom. Chcesz mieć szczęśliwy dom. Coś czuję, że w nim pierdzą.

– Kurwa, czujesz to? No to mamy poważny problem.

– Będziesz zwalać na dzieci.

– Dzieci?! – krzyczę – Jakie dzieci?! A co do czasu, gdy będę miała dzieci?

– Chcesz dzieci?

– Po trzydziestce – tym też się na pewno różnimy – A ty jeśli chcesz być piłkarzem to też nie będziesz miał wsześniejszych czasu.

– Okej, ale gdybyśmy wcześniej wpadli to wiedz, że będę się cieszył tak samo, jak kiedykolwiek indziej.

– Luke – moje oczy robią się wielkie jak cholera – Jesteś szalony.

– Planuje z tobą przyszłość, więc to żadne szaleństwo.

– Nie wpadajmy, okej? Mam tyle rzeczy do zobaczenia... do przeżycia...

– Nie zamykaj się na jakieś opcje, bo przez to robią się najbardziej prawdopodobne.

– Tak jak na przykład ty w moim życiu?

– No widzisz i już wiesz, że mam racje – całuje mnie w czoło – Coś jeszcze?

– Nie zgadzam się na pierdzenie. Zapamiętaj to – morduję go wzrokiem – Dopóki nie będziemy mieli na kogo zrzucić, nie pierdzimy.

– Dobrze, jeśli to miałby być powód, że byśmy się rozstali to okej, będę przestrzegał tej zasady.

– A ty co chciałeś mi powiedzieć?

– Twoja mama dzwoniła i powiedziała, że są już w domu. Przy okazji mnie przeprosiła.

– Skąd ona ma twój numer?

– Jestem trenerem twojego młodszego brata.

– No tak, zapomniałam, piłkarzyku – klepię go po policzku.

– Wracamy?

– No... muszę jeszcze się pouczyć, a ty masz jutro prace.

– Jeszcze tylko pół roku, Wendy.

– Nie mogę się doczekać dorosłego życia w Londynie.

– Jest inaczej – przypomina mi, że jest już dorosły i to zna – Nie było mi strasznie trudno, bo jestem odpowiedzialny i wiem, po co to robię. Po za tym dużo pomagaliśmy z braćmi w domu, ale moim przyjaciołom było ciężko. Pranie? Jak się używa pralki? Gotowanie? Na patelnie wylewa się olej? To było szalone. Gotowałem tak często, że w końcu było im mnie żal i wszystkiego ich nauczyłem.

– Stąd się wzięło to wspólne przyrządzanie posiłków?

– Tak.

– Co raz bardziej mnie zadziwiasz.

– To dobrze.

Nie wiem, dlaczego denerwuje mnie powrót do domu. To, że nie znoszę tego miejsca to jedno, a to że kawałek mojej rodziny jest tego częścią jest okropne. Kocham moich rodziców i brata i gdyby wszystko było inaczej.. może nie uciekałabym cztery godziny stąd. Nie wiem, jak będzie bez nich tak blisko. Wiem, że oni tego dla moje chcą, bo sami lubią zwiedza świat, ale po prostu zawsze byli dla mnie pełni zrozumienia i po mojej stronie, a to znaczy dla mnie wszystko.

Gdy podjeżdżamy pod mój dom..

Cholera.

– Zadzwonisz do mnie później? – pyta, gdy ja przyglądam się miejscu, gdzie prawie jestem szczęśliwa.

– Tak, może wkradniesz się do mnie oknem i znowu zaśniemy razem.

Łapie mnie za kark i przyciąga moją twarz do swojej.

– Zobaczymy, co da się zrobić.

– Musisz się wyspać, więc powinieneś zostać u siebie....

Nie słucha już mnie, ponieważ łączy moje usta ze swoimi i moje nerwy trochę maleją...

– Masz rodziców, którzy są po twojej stronie.

– Do zobaczenia, Luke.

– Nawet nie chcesz się ze ma żegnać, jak romantycznie – daje mi małego buziaka i puszcza mnie.

– Pa, piłkarzyku.

I już mnie nie ma.

Już nie jestem w moim małym, szczęśliwym świecie, a w domu.

Rodzice siedzą przytuleni w salonie i oglądają film. Nawet nie chciało im się mnie podglądać w oknie. Są niesamowici.

– Cześć – siadam w fotelu na przeciwko nich – Co oglądacie?

Tata zatrzymuje film, a mama od razu zaczyna mi się przyglądać.

– Z tobą dobrze? – pyta.

– No.. chyba tak.

– Babcia pojechała na trochę do mojego brata – mówi tata – Miała tu mieszkać, bo nas często nie ma, ale teraz gdy ja jestem na miejscu...

– Dlaczego nigdy się stąd nie wyprowadziliśmy? Wy nie jesteście przywiązani do tego miasta. A twoi rodzice, mamo już nie żyją..

– Też się nad tym zastanawialiśmy. Chyba z powodu wspomnień, naszej młodości.. czasów, gdy poznaliśmy się tu z twoim tatą i myśleliśmy, że też będziecie mieli takie wspomnienia...

– I to się stało – szczerzy się mój tata.

– To takie głupie..

– Nie poznałabyś Luke'a...

– Przestańcie – proszę ich – Mogłabym już wcześniej być szczęśliwa, gdzieś indziej. Nikt by mnie nie oceniał tak, jak babcia czy reszta tych ludzi.

– Przepraszamy – mówią jednocześnie.

– Naprawdę, Wendy.. to miejsce wydawało się dobre do wychowywania dzieci.. jest tu bezpiecznie, nigdzie nie jest daleko, wszyscy się znają..

– I jak na tym wyszłam?

Mama wstaje, żeby mnie przytulić. Trudno mi jej odmówić, gdy nawet nie pyta mnie o zdanie.

– Nie myśl, że wyrzucamy cię z domu, bo to naprawdę nie tak. Chcę tylko powiedzieć, że zrobimy wszystko, żeby studia były dla ciebie lepsze. Wendy, myślimy o tym od lat. Oszczędzaliśmy na to od lat..

– Co?

– Jesteś naszą ukochaną córką – tata też wstaje – jeśli Londyn ma być twoim miastem, chcemy, żebyś mogła się tym cieszyć. 

– Co powiecie na wakacje we Włoszech?

Wiem, że wykorzystuję sytuacje.

– Zapytaj przyjaciół i jedźcie. To też pieniądze na przyjemności.

– Nie możecie być, aż tak wspaniali!

– Możemy.

– Kocham was! – krzyczę – Idę zadzwonić do Kate! Cholera! Lecimy do Włoch!

Na szczęście rodzice Kate również zasilają jej budżet i na szczęście wiem, że to także było jej marzeniem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro