35 {Przyjaciele}
– Kto tak do ciebie wydzwania? – pytam go, gdy wracamy do spaceru – Zerkasz na ten telefon i zerkasz...
– To moi przyjaciele. Chcą się spotkać, bo wiedzą, że jestem w mieście. Miałem..
– Myślisz, że nie poradzę sobie z czterema piłkarzykami?
Mam nadzieję, że wyłapuje mój rozbawiony ton.
– A może nie chcesz mnie tam?
— Nie myślałem, że byś chciała – tak, cóż, nie jestem najlepszą dziewczyną.
Wyprzedzam go trochę, żeby iść tyłem do kierunku drogi. Uśmiecham się i staram się to zrobić najszczerzej, jak potrafię.
– Ustalmy jedną rzecz, nie jestem ze szkła i możesz mi mówić wszystko i proponować wszystko. Mam na tyle charakterku i rozumu, że umiem powiedzieć ‚nie', nawet tobie – wymachuje palcem w jego stronę – Mogę się spotkać z twoimi przyjaciółmi, jeśli tego chcesz albo mogę gdzieś pójść i poczekać.
Przyciąga mnie do siebie, za dłoń, która cały czas jest spleciona z moją. Wpadam na jego pierś, a on się uśmiecha.
– Pewnie chcą iść na jakieś piwo, czy coś..
– Pijesz? Bo zawsze, gdy jest okazja to znikasz mi z oczu.
– Lubisz mi się przyglądać?
Odsuwam się od niego i wznawiamy nasz spacer.
– Tobie? Przyglądać? Nie – wiem, że mi nie wierzy.
– Piję – chyba trochę mnie to zaskakuje – Nawet byłem kiedyś pijany – szepcze mi na ucho, jakby zdradzał mi właśnie jakiś wielki sekret.
– Och, naprawdę? – uśmiecham się.
– A ty?
Wzruszam ramionami.
– Zajmę się tobą, jeśli postanowisz to dzisiaj zrobić.
Jest właśnie takim facetem.
Patrzę na niego.
Trudno mi to powiedzieć.
– To samo – to wszystko na co mnie stać, zamiast użyć tych samych słów, które użył on – To twoi przyjaciele.
– No to może oboje będziemy grzeczni? – pyta, jakby nie przeszkadzało mu to, że naprawdę mam problem ze słowami.
– Okej.
Luke wyciąga dłoń.
– No to piątka, moja dziewczyno.
Patrzę na jego dłoń.
Cholerne piątki.
Przybijam mu ją, a on splata ze mną palce i całuje moją dłoń.
– To zadzwonię do nich. Kurczaki, brakuje mi ich. Wszyscy mieszkaliśmy razem, to znaczy oni dalej tam mieszkają, ale musieli wynająć na ten rok mój pokój. Nie stać mnie na niego bez stypendium, a nie mam go teraz. Oszczędzam pieniądze, żeby mieć na wynajem, gdy wrócę.
– Będziesz cały studencki rok do tyłu?
– Cały przedostatni rok – ale do dupy – Wiesz, mogłem zostać i uczyć się, ale nie miałbym pieniędzy na rehabilitacje, a ciocia Shelly ma prace w waszym miasteczku... musiałem wybrać. Czy rok w plecy, a zarazem nie w plecy, bo rehabilitacja, czy koniec z piłką.. – kręci głową – Naprawdę wierzę, że ten rok nie dzieje się bez powodu.
Uśmiecha się, jakby miał na myśli coś więcej.
Może mnie.
– Boli? – wyciągam dłoń do jego kolana, ale nie dosięga tam.
– Już nie.
Całuję go w policzek, co wywołuje jego szeroki uśmiech.
Niedługo później, zamiast na piwie jesteśmy w jego startym mieszkaniu. Mogę dostrzec zmianę w jego zachowaniu. Spina się, bo to na razie nie jest jego. Nie mówi dużo o swoich obawach, ale wystarczyła jedna długa rozmowa na temat tego, żebym teraz to widziała.
Wchodzimy właśnie na trzech facetów krzątających się po dużej kuchni. Wszyscy gotują obiad.
– Ładnie pachnie – rzucam komplement w ich stronę. Luke wszedł tu, jak do siebie, a teraz nie wie, co ze sobą zrobić.
To wspólne gotowanie to chyba część ich przyjaźni, a może weekendów.
– No dalej, stary, posadź swoją dziewczynę przy stole, nalej jej coś do picia i pomóż nam.
Uśmiecha wraca na jego twarz.
Podwija rękawy swojej bluzy, całuje mnie w czoło i prowadzi do stołu.
Nie oferuję pomocy, ponieważ widzę, że to męska rzecz.
Luke śmieje się w chwili, gdy podchodzi do nich, a oni wręczają mu patelnie i olej.
Zamiast chować się w telefonie, bacznie ich obserwuję i poznaję jego interakcje z przyjaciółmi. Dobrze się na to patrzy. Dostaję nawet szklankę soku w oczekiwaniu na coś do jedzenia.
Zapach są niebiańskie.
Luke smaży mięso, a ja słyszę, jak chłopcy go w tym wychwalają i mówią, jak od dawna nie zjedli dobrze wysmażonego mięsa, bo zawsze któryś coś spieprzy. Widzę, że każdy ma swoją role w tej kuchni.
Jest tu szczęśliwy.
Ale wiem, że ja go nie unieszczęśliwiam.
Przyłapuje mnie na gapieniu, co oczywiście sprawia, że tylko się uśmiecha, jeszcze szerzej, niż przed chwilą. Podchodzi do mnie z łyżką w ręce.
– Spróbuj – na szczęście nie jestem wegetarianką.
Otwieram usta, a on wsuwa do nich łyżkę z kawałkiem mięsa.
Faktycznie dobre, ale już odkryłam, że Luke jest dobrym kucharzem. Widzi moją zadowoloną minę i całuje mnie w głowę.
Ta bliskość..
Te ciarki, czy trzepotanie w brzuchu..
To sprawia, że trudno jest logicznie myśleć.
Nie myślałam, że taki facet, może tak na mnie działać. Zawsze myślałam, że będę z kimś bardziej podobnym do mnie. Żałuję, że nie mam się tym z mim podzielić. Mam ochotę zrobić im zdjęcie i zadzwonić do Kate. Jednak nie jestem pewna, czy ona w ogóle mnie rozumie.
Chłopaki kończą gotować, gdy ja wypijam trzecią szklankę soku pomarańczowego.
Po chwili przede mną stoi talerz pełen jedzenia. Wszyscy siadają na krzesłach.
Jestem gotowa do kolejnej modlitwy, ale to nie ma miejsca.
Wszyscy po prostu dopadają jedzenie i zaczynają rozmawiać dalej. Tym razem włączają mnie do rozmowy.
– Więc w przyszłym roku będziecie tu mieszkać z nami? – Calum zadaje to pytanie mnie. Mam pełne usta, a moje oczy prawie wypadają z oczodołów.
Jak bardzo poważnie traktuje mnie mój chłopak?
I jak bardzo poważnie ja to traktuję?
– Jeszcze nie rozmawialiśmy o tak odległej przyszłości – Luke jest zły, że Calum zadał mi takie pytanie. Mogę dostrzec to na jego twarzy.
– W przyszłym roku będę w Londynie.
To zaskakuje jego przyjaciół. Chyba jest coś o czym nie wiem.
– Mówiłeś, że związki na odległość nie są dla ciebie – rzuca jeden z jego przyjaciół – A teraz cały czas nas zaskakujesz.
Mój żołądek się zaciska.
– Ja tam uważam, że związek zależy od ludzi – mówię – Luke nigdy nie był w związku na odległość, ja także. Może mi nie spodoba się w Londynie, a może oboje będziemy szczęśliwi w takim związku. Kto wie? Przekonamy się za mniej niż rok, ale ja nie chcę się rozstawać z takiego powodu.
– Cóż, lubię cię, więc nie złam mu serca.
Jak to jest mieć takich przyjaciół?
– Proszę, nie groź mojej dziewczynie nożem.
– Wybacz – na szczęście wszyscy się śmieją.
Będziemy się odwiedzać i wszystko będzie super.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro