Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34 {Gadka szmatka}


– Strasznie podobasz mi się w tej sukience, kurczaki – idę przed nim, a właściwie jestem jedyną, która idzie, bo on stoi w miejscu i poprawia czapkę na głowie.

– Ciepłe kurtki wszystko psują.

– Cóż, nic mi nie psuje ta kurtka – dogania mnie i otacza ramieniem. Unoszę rękę, żeby spleść z nim palce.

– Jesteś szalony – próbuję ukryć uśmiech, ale mi nie wychodzi.

– Mam dziewczynę modelkę – uśmiecha się szeroko, gdy ja przewracam oczami.

– Żadna ze mnie modelka.

– No dobrze, mam dziewczynę projektantkę mody, ale zdecydowanie mogłaby być modelką – całuje mnie w skroń, a ja przysuwam się trochę bliżej.

– Twoja mama....

– Moja mama się o mnie boi. To chyba ona przeżyła najbardziej moją kontuzje, nawet bardziej niż ja sam. Nie wiem, dlaczego uczepiła się tak tej różnicy wieku, ja jej w ogóle nie czuję. To tylko cztery lata mniej doświadczeń..

– Czuję, jakby to było więcej – przyznaję szczerze – Ze względu na to, jak wygląda moje życie.

– Niedługo zaczniesz od nowa – mówi mi – I mam nadzieję, że wtedy pokażesz wszystkim te siebie, którą ja widzę. Nadrobisz czas, który nazywasz straconym. Będziesz miała przyjaciół, a jak nie to ja też jestem twoim przyjacielem.

Wyciągam dłoń do tyłu i wsuwam ją w kieszeń jego jeansów, chociaż tak naprawdę zahaczam o nią jednym palcem. Gdy orientuję się, co robię, chcę zabrać dłoń, ale Luke mi nie pozwala i znowu wkłada ją do swojej kieszeni.

– Podoba mi się – jego policzek ociera się o moje czoło.

– Wróćmy do twojej mamy...

– Ona wybiega za daleko. Widzi od razu małżeństwo i nasz wspólny dom, gdzie twoje życie nie chce się połączyć z moim. Zapytała mnie nawet, jak weźmiemy ślub w kościele i co pomyślą ludzie. Halo, mamo, masz siedemnaście lat jeszcze długa droga, gdy będziesz planować takie rzeczy i ja także, serio.

Unoszę głowę, żeby na niego spojrzeć.

– Naprawdę chcesz się teraz tym martwić? – pyta mnie – Bo ja naprawdę nie. Jest mi z tobą dobrze, nikt nikogo nie okłamuje, śmiejemy się, rozmawiamy. Dlaczego mam teraz wybiegać już tak daleko? Nie przeszkadza mi twój brak wiary.

– Czy to nie uciekanie od problemu?

On wzrusza ramionami.

– Na wszystko jest jakieś rozwiązanie – przyciąga mnie bliżej – Będziemy razem tak długo, jak to my będziemy tego chcieli, a nie ktoś inny.

Opieram głowę o jego ramie, co jest trudne podczas spacerowania.

– Opowiedz mi więcej o piłce, piłkarzyku.

Mogę dostrzec jego uśmiech i wiem, że buzia już mu się nie zamknie. Gada za dwóch, a może za trzech. A ja uwielbiam każdą chwile tego.

Coś mu przerywa. Wyciąga rękę i poklepuje się po kieszeniach.

– Mój czy twój? – ma w kieszeniach oba telefony – Twój, to Kate.

Wyrywam mu telefon i chowam do kieszeni kurtki, nie zamierzając odebrać.

– Powinniśmy o tym pogadać – jego ton się zmienia, robi się dociekliwy – Nie podoba mi się, że pojechałaś tam do niej i bez problemu wyszłaś sama wieczorem na całkiem nieznajome ci ulice. To nie było bezpieczne.

– Dziękuję, kurwa, za ten wykład o bezpieczeństwie – czuję nagły ból głowy, nawet nie wiem, dlaczego.

– Chciałbym wiedzieć.

– Paliłeś kiedyś zioło? – po co pytam skoro znam odpowiedź?

– Nie – oczywiście.

– A twoja dziewczyna tak – nie wiem, dlaczego mówię to w ten sposób, jakbym zmuszała go do brzydzenia się mną – Na początku nie chciałam, ale w końcu nie wytrzymałam presji grupy... cóż, będąc szczerą zadzwoniłam do ciebie z powodu alkoholu i zioła. Gdyby nie to nie miałabym odwagi, Luke.

– Co?

– Był tam taki chłopak... Paul.. – ściska mocniej moją dłoń – Poznałam go za pierwszym razem, gdy tam byłam. Kate zachęcała mnie do poderwania go i o dziwo mi się udało.. wyszłam wtedy z imprezy, bo Kate i Ethan się bzykali i trafiłam do Starbucksa rozmawiając z Paulem do rana. Potem wymienialiśmy wiadomości, a gdy tam znowu przyjechałam on już przyjaźnił się z Kate i Ethanem i to on przyniósł zioło. Podrywał mnie, chciał mnie pocałować..

– Wystarczy – mówi Luke.

– Przepraszam – chcę się odsunąć, ale on mi nie pozwala.

– Nie przepraszaj – ale przecież jest zły – Podoba ci się ten chłopak? Piszesz z nim dalej?

– Nie rozmawiam z Kate... nie rozmawiam też z nim. Luke, nie pocałowałam go i on też mnie nie pocałował.. – jestem zmęczona, tą ciągłą walką ze światem i samą sobą.

Mój telefon dzwoni jeszcze raz.

– Powinnaś odebrać.

– Nie chcę odbierać, chcę porozmawiać.

– Czy ten Starbucks, w którym się spotkaliśmy to ten sam...

Kiwam głową.

– Myślałaś, że on się tam pojawi przede mną? Że...

– Przestań, proszę.

– Byliśmy już na kilku spotkaniach, a może nawet na randkach, gdy tam jechałaś. Martwiłem się o ciebie.

– Przepraszam, że to moje całe doświadczenia z Londynu i z doświadczeń z ludźmi, kurwa. To wszystko, co przeżyłam, więc ci o tym mówię, do cholery. Jestem z tobą i nie myślę o nikim innym. Jeśli mi nie wierzysz to twój problem – patrzę na niego – Puść mnie, już nie chcę, żebyś mnie trzymał. Puść mnie i to już.

Po prostu to robi.

– Dlaczego nie rozumiesz, jak piękna, mądra i interesująca jesteś? – nawet na mnie nie patrzy mówiąc to – Boję się, Wendy. Boję się, że ktoś jeszcze to zauważy, a ty wybierzesz kogoś innego, bo będzie bardziej do ciebie dopasowany. Boję się, że jesteś ze mną, bo...

– Nie kończ tego zdania – ostrzegam go – Czy ja ci wyglądam na kogoś słabego? Kogoś kto jest z kimś, żeby być z kimś? Za kogo ty mnie w ogóle, kurwa, masz?

– Nie rozumiem, dlaczego kłócimy się już drugi raz podczas tego dnia – mówi spokojnie.

– Bo jesteś głupi i mówisz te wszystkie miłe rzeczy, a potem sugerujesz...

– Czasem nawet ja potrzebuję słów, Wendy – jego spokój mnie zabija – Nie mówisz zbyt dużo. Wiem, że starasz się to okazywać inaczej, ale czasem byłoby dobrze..

– Czy mogę cię pocałować? – od razu żałuję, że o to zapytałam – Powinniśmy się pocałować i wrócić do miłego spaceru – kontynuuje, jak głupia – Co ty na to?

Popycha moje plecy na jakąś metalową bramę i całuje.

Nie do końca chciałam, żeby mnie pocałował. Chciałam zamknąć te rozmowę i zacząć od nowa.

Ma racje. Powinnam używać słów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro