19 {Nie ja}
– Dobrze się ustawiłaś – mówi Kate, gdy przegląda moje rzeczy – Nie wpadłabym na to, żeby pracować w sklepie z używaną odzieżą. Po za tym nie wiedziałabym, który wybrać.
– Dobijaj mnie bardziej – siedzimy na podłodze w jej pokoju i zastanawiamy się, co ubrać, najpierw na zakupy potem na imprezę.
– Jeszcze trochę, Wendy.
– Jakieś osiem miesięcy.
– Szybko zleci, laska.
Rzuca we mnie przerobionymi przeze mnie jeansami i koszulką, którą buntowniczo nosze tył na przód, a tak naprawdę po prostu w ten sposób wygląda lepiej.
– Skóra do tego, czy drugi jeans??
– Jesteśmy w Londynie, dawaj jeans.
To puchata jeansowa kurtka, której wycięłam kieszenie.
– Mam do tego idealny szal! Twoja czapka będzie pasować.
Nie mogę przestać się uśmiechać, gdy dobieramy moją stylizacje, a później to samo robimy z nią. Rzeczywistość jest milion razy lepsza, niż rozmowy przez telefon.
Z jakiegoś powodu chcę się podzielić tym z Luke'm, ale nie wiedziałabym jak.
– Chodź, idziemy. Po drodze kupimy hod dogi, są pyszne, na kampusie w kawiarni pracuje taki przystojniak... a ja raz wpadłam tam z musztardą na ustach.
– Muszę go zobaczyć.
– No to chodźmy! Ma dzisiaj zmianę!
Energia Kate udziela się mi.
Niemal wybiegamy z jej mieszkania, żeby wszędzie zdążyć.
Metro jest dla mnie zagadką.
Ludzie wszędzie się przepychają.
Kate ciągnie mnie za rękę, żebym się nie zgubiła.
– Musisz nauczyć się wielkiego miasta.
Ktoś mnie popycha i niemal wpadam na Kate, ale ona łapie mnie w ostatniej chwili.
– To właśnie robią kieszonkowcy, dobrze, że wszystko ukryłyśmy.
– Miasto przestępców.
– A żebyś wiedziała – śmieje się – Nigdy więcej nikt mnie nie okradnie.
– Trzymam kciuki – rzucam sarkastycznie.
– Przecież jestem dobrym człowiekiem – trzepocze rzęsami, jakby właśnie mi to udowodniała, ale po chwila
obie śmiejemy się w niebogłosy.
– Tak dobrze cię tu mieć.
– Nie wiem, kiedy ostatni raz się tyle śmiałam...
– Wysiadamy! – dobrze, że się nad tym nie rozczulamy. Kate rusza biegiem po schodach, a ja za nią, próbując ją dogonić.
– Spotkamy się z Ethanem w kawiarnii, stamtąd pojedziemy na zakupy.
– On idzie z nami?
– No! Jest facetem, więc wie, co kręci facetów...
– Czekaj – zatrzymuję się – On pójdzie z nami po bieliznę?
– Tak, Wendy, on najlepiej ci wytłumaczy, dlaczego bawełniane majtki nie są seksowne.
Rumienię się, tak po prostu. Na szczęście jestem tak zdyszana, że ona nie może zobaczyć, że moje policzki płoną z innego powodu.
Rumieniec o podwójnym znaczeniu, fantastycznie, kurwa.
– To normalne tak?
– Całkowicie. My po domu cały czas biegamy w bieliźnie i nikt nie zwraca na to uwagi. Cóż, to zawsze ładna bielizna...
– Okej, zrozumiałam te sile perswazji.
– No i dobrze!
Znowu ciągnie mnie za rękę, aż w końcu docieramy na kampus. Kate wyjmuje telefon i dzwoni do Ethana, który już na nas czeka.
Chyba zaczynam się denerwować.
W ostateczności Ethan okazuje się bardzo wysokim chłopakiem z doskonale zrobionymi włosami i na dodatek jest modniś ubrany. Uśmiecha się, idealnym uśmiechem.
– Cześć – mówię pierwsza – Jestem Wendy.
– Wendy, Wendy, dużo o tobie słyszałem – ściska moją rękę i to prawdziwie męski uścisk. Mogę dostrzec żyły na jego ręce.
– Podobno jesteś świetnym stylistą....
– Patrz! – przerywa mi Kate i obraca w kierunku kas – Jest.
Ethan to niezłe ciacho, ale facet przy kasie to prawdziwe ciacho, takie które podoba się ludziom nawet, gdy nie lubią ciach.
Cholera.
– Zabrakło ci słów, co? – mówi przy moim uchu – Wyzywam ci, żebyś poszła i złożyła nasze zamówienie, ale nie z zamkniętą postawą, a flirtującą postawą.
– Nie mam...
– Masz – jakoś w to nie wierzę.
– Każda dziewczyna tutaj z nim flirtuje, Kate – szepczę, jak najciszej.
– Ale nie każda jest taka ładna, jak ty.
Nie potrafię za to podziękować odpowiednio. Tylko burczę pod nosem.
– No już – klepie mnie po tyłku, ludzie ostatnio upodobali sobie mój tyłek.
No dobra.
Potrafię zamówić pieprzoną kawę u przystojniaka.
Przecież nie zabraknie mi, kurwa, słów, nie jestem taką dziewczyną.
Taką to znaczy jaką?
Już się sama w tym zgubiłam.
– Zaproś go na imprezę – sugeruje Kate.
– Jestem pewna, że ma dziewczynę. Nie ukrywasz czegoś przede mną?
Kręci głową. Ethan przygląda mi się uważnie.
– Co podać? – pyta przystojniak.
Przyglądam mu się przez chwile, gdy przeglądam menu.
– Na dworze jest strasznie zimno, coś do rozgrzania, co byś zaproponował?
Stawiam na moją luzacką obojętność, mimo, że jestem cała spięta.
Nie wiem, czy dobrze udaję.
– Ja najbardziej lubię krówkową lub dyniową.
– To poproszę dwie krówkowe i jedną dyniową.
– Imię? – cholerny Starbucks.
– Napisz trzy razy Wendy, będą mieć po mnie pamiątkę.
Mogę dostrzec, jak unosi kącik ust ku górze, cholera, nie spodziewałam się takiej reakcji na te głupotę.
– Nie widziałem cię tu wcześniej. Jesteś tu nowa?
– Przyjechałam na weekend do przyjaciółki.
– Fajnie – rzuca bardziej od niechcenia – Zaraz podam twoje zamówienia, chociaż jestem tu sam, bo wszyscy wzięli wolne z powodu jakieś imprezy i będę tu siedział do zamknięcia...
– Czyli?
– Jest piątek. Pierwsza w nocy.
– Kurwa – cholera, mogłam się powstrzymać.
– Ta, kurwa. Ludzie są na imprezie, ruch jest do jakieś dwudziestej trzeciej...
– Masz przerąbane, koleś.
– Dzięki, to pocieszające. Ty pewnie masz lepsze plany.
– Impreza.
– Gdyby impreza cię znudziła, wiesz gdzie mnie szukać – podaje mi trzy kawy – Trzy razy Wendy, jestem Paul.
– Miło cię poznać, Paul.
Uśmiecha się, a ja odwzajemniam uśmiech.
– Wow! Totalnie wymiatałaś! – krzyczy Kate.
– Nie wiem, jak ci poszło. Gapiłem się na twój tyłek.
Chyba chodzi o komplementy.
Nigdy nie dostałam ich tyle.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro