Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19 {Nie ja}

– Dobrze się ustawiłaś – mówi Kate, gdy przegląda moje rzeczy – Nie wpadłabym na to, żeby pracować w sklepie z używaną odzieżą. Po za tym nie wiedziałabym, który wybrać.

– Dobijaj mnie bardziej – siedzimy na podłodze w jej pokoju i zastanawiamy się, co ubrać, najpierw na zakupy potem na imprezę.

– Jeszcze trochę, Wendy.

– Jakieś osiem miesięcy.

– Szybko zleci, laska.

Rzuca we mnie przerobionymi przeze mnie jeansami i koszulką, którą buntowniczo nosze tył na przód, a tak naprawdę po prostu w ten sposób wygląda lepiej.

– Skóra do tego, czy drugi jeans??

– Jesteśmy w Londynie, dawaj jeans.

To puchata jeansowa kurtka, której wycięłam kieszenie.

– Mam do tego idealny szal! Twoja czapka będzie pasować.

Nie mogę przestać się uśmiechać, gdy dobieramy moją stylizacje, a później to samo robimy z nią. Rzeczywistość jest milion razy lepsza, niż rozmowy przez telefon.

Z jakiegoś powodu chcę się podzielić tym z Luke'm, ale nie wiedziałabym jak.

– Chodź, idziemy. Po drodze kupimy hod dogi, są pyszne, na kampusie w kawiarni pracuje taki przystojniak... a ja raz wpadłam tam z musztardą na ustach.

– Muszę go zobaczyć.

– No to chodźmy! Ma dzisiaj zmianę!

Energia Kate udziela się mi.

Niemal wybiegamy z jej mieszkania, żeby wszędzie zdążyć.

Metro jest dla mnie zagadką.

Ludzie wszędzie się przepychają.

Kate ciągnie mnie za rękę, żebym się nie zgubiła.

– Musisz nauczyć się wielkiego miasta.

Ktoś mnie popycha i niemal wpadam na Kate, ale ona łapie mnie w ostatniej chwili.

– To właśnie robią kieszonkowcy, dobrze, że wszystko ukryłyśmy.

– Miasto przestępców.

– A żebyś wiedziała – śmieje się – Nigdy więcej nikt mnie nie okradnie.

– Trzymam kciuki – rzucam sarkastycznie.

– Przecież jestem dobrym człowiekiem – trzepocze rzęsami, jakby właśnie mi to udowodniała, ale po chwila
obie śmiejemy się w niebogłosy.

– Tak dobrze cię tu mieć.

– Nie wiem, kiedy ostatni raz się tyle śmiałam...

– Wysiadamy! – dobrze, że się nad tym nie rozczulamy. Kate rusza biegiem po schodach, a ja za nią, próbując ją dogonić.

– Spotkamy się z Ethanem w kawiarnii, stamtąd pojedziemy na zakupy.

– On idzie z nami?

– No! Jest facetem, więc wie, co kręci facetów...

– Czekaj – zatrzymuję się – On pójdzie z nami po bieliznę?

– Tak, Wendy, on najlepiej ci wytłumaczy, dlaczego bawełniane majtki nie są seksowne.

Rumienię się, tak po prostu. Na szczęście jestem tak zdyszana, że ona nie może zobaczyć, że moje policzki płoną z innego powodu.

Rumieniec o podwójnym znaczeniu, fantastycznie, kurwa.

– To normalne tak?

– Całkowicie. My po domu cały czas biegamy w bieliźnie i nikt nie zwraca na to uwagi. Cóż, to zawsze ładna bielizna...

– Okej, zrozumiałam te sile perswazji.

– No i dobrze!

Znowu ciągnie mnie za rękę, aż w końcu docieramy na kampus. Kate wyjmuje telefon i dzwoni do Ethana, który już na nas czeka.

Chyba zaczynam się denerwować.

W ostateczności Ethan okazuje się bardzo wysokim chłopakiem z doskonale zrobionymi włosami i na dodatek jest modniś ubrany. Uśmiecha się, idealnym uśmiechem.

– Cześć – mówię pierwsza – Jestem Wendy.

– Wendy, Wendy, dużo o tobie słyszałem – ściska moją rękę i to prawdziwie męski uścisk. Mogę dostrzec żyły na jego ręce.

– Podobno jesteś świetnym stylistą....

– Patrz! – przerywa mi Kate i obraca w kierunku kas – Jest.

Ethan to niezłe ciacho, ale facet przy kasie to prawdziwe ciacho, takie które podoba się ludziom nawet, gdy nie lubią ciach.

Cholera.

– Zabrakło ci słów, co? – mówi przy moim uchu – Wyzywam ci, żebyś poszła i złożyła nasze zamówienie, ale nie z zamkniętą postawą, a flirtującą postawą.

– Nie mam...

– Masz – jakoś w to nie wierzę.

– Każda dziewczyna tutaj z nim flirtuje, Kate – szepczę, jak najciszej.

– Ale nie każda jest taka ładna, jak ty.

Nie potrafię za to podziękować odpowiednio. Tylko burczę pod nosem.

– No już – klepie mnie po tyłku, ludzie ostatnio upodobali sobie mój tyłek.

No dobra.

Potrafię zamówić pieprzoną kawę u przystojniaka.

Przecież nie zabraknie mi, kurwa, słów, nie jestem taką dziewczyną.

Taką to znaczy jaką?

Już się sama w tym zgubiłam.

– Zaproś go na imprezę – sugeruje Kate.

– Jestem pewna, że ma dziewczynę. Nie ukrywasz czegoś przede mną?

Kręci głową. Ethan przygląda mi się uważnie.

– Co podać? – pyta przystojniak.

Przyglądam mu się przez chwile, gdy przeglądam menu.

– Na dworze jest strasznie zimno, coś do rozgrzania, co byś zaproponował?

Stawiam na moją luzacką obojętność, mimo, że jestem cała spięta.

Nie wiem, czy dobrze udaję.

– Ja najbardziej lubię krówkową lub dyniową.

– To poproszę dwie krówkowe i jedną dyniową.

– Imię? – cholerny Starbucks.

– Napisz trzy razy Wendy, będą mieć po mnie pamiątkę.

Mogę dostrzec, jak unosi kącik ust ku górze, cholera, nie spodziewałam się takiej reakcji na te głupotę.

– Nie widziałem cię tu wcześniej. Jesteś tu nowa?

– Przyjechałam na weekend do przyjaciółki.

– Fajnie – rzuca bardziej od niechcenia – Zaraz podam twoje zamówienia, chociaż jestem tu sam, bo wszyscy wzięli wolne z powodu jakieś imprezy i będę tu siedział do zamknięcia...

– Czyli?

– Jest piątek. Pierwsza w nocy.

– Kurwa – cholera, mogłam się powstrzymać.

– Ta, kurwa. Ludzie są na imprezie, ruch jest do jakieś dwudziestej trzeciej...

– Masz przerąbane, koleś.

– Dzięki, to pocieszające. Ty pewnie masz lepsze plany.

– Impreza.

– Gdyby impreza cię znudziła, wiesz gdzie mnie szukać – podaje mi trzy kawy – Trzy razy Wendy, jestem Paul.

– Miło cię poznać, Paul.

Uśmiecha się, a ja odwzajemniam uśmiech.

– Wow! Totalnie wymiatałaś! – krzyczy Kate.

– Nie wiem, jak ci poszło. Gapiłem się na twój tyłek.

Chyba chodzi o komplementy.

Nigdy nie dostałam ich tyle.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro