16 {Pełen dom}
Unikam go.
Na szczęście mam już swój samochód i nie spacerujemy sobie razem.
Gdy jadę po Dylana jestem na ostatnią chwile i odjeżdżam z piskiem opon.
Tata przyjechał, bo się za nami stęsknił i postanowił zostać na trochę, dlatego nie muszę czekać na Dylana po niedzielnej mszy, bo tata jest tam z nim.
Nawet mama jest w domu.
To takie dziwne być tak po prostu rodziną. Dylan się uśmiecha, gdy tata angażuje go do najmniejszych czynności. Mama śpiewa gotując, a tata skrada jej pocałunki i zabrania nam patrzeć.
Nawet gdy zakrywamy oczy, bardziej żartem, uśmiechamy się z Dylanem do siebie.
Nie mam nawet czasu myśleć o Luke'u, bo ja też jestem szczęśliwa.
Dlaczego tak nie może być zawsze?
Może gdyby tak było ja nie chciałabym uciekać do Londynu, bo teraz naprawdę tego nie chcę.
Mogłabym godzinami siedzieć z tatą w ogrodzie i doprowadzać go do porządku.
Może mogłabym tu być szczęśliwa.
Wiele różnych elementów składa się na ludzkie szczęście, mi chyba brakuje do tego pełnej rodziny.
Takich chwil, gdy mama i tata żartują, gdy spędzają czas z dziećmi.
Nie rozumiem, dlaczego mama nie do końca to robi, gdy nie ma taty i dlaczego tak dużo jej nie ma.
Czyżby była bez niego pusta? Nieszczęśliwa przy nas bez niego?
To brzmi tak okropnie.
Teraz jednak nie jestem z rodzicami, bo Kate zadzwoniła, a przez tą pełną rodzinkę nie miałam okazji z nią porozmawiać.
– Cześć, laska. Co słychać na wsi? Jak tam twój przystojny piłkarz?
Nie przestaje go nazywać moim, mimo, że tłumaczę jej, że to nigdy nie ma prawa się udać. Widziałam się raz z Jackiem i wymieniamy się wiadomościami, ale on też nie porusza tematu brata
Teraz jest na etapie wybierania psa i stale zamęcza mnie dziwnymi esemesami, wysyłając mi milion zdjęć różnych psiaków czy akcesoriów. Ostatnio stwierdził, że jego sunia będzie baletnicą. Przez chwile zwątpiłam, czy mówi o psie. Ten żart o dziwo przypomniał mi o Luke'u.
Dlaczego go unikam?
Bo jest niebezpieczny, a ja nie potrzebuję takich rzeczy w moim życiu.
– Przestań.
– Zauważyłaś, że odkąd się tam pojawił częściej rozmawiamy o tobie i o twoim życiu w tej dziurze, niż o mnie?
Tak, to faktycznie możliwe.
– Kompletnie mi to nie przeszkadza, ale... – zawsze jest jakieś ‚ale' – Nie chcę już słuchać twojego użalania...
– Przepraszam, Kate.. już słucham twoich..
– Nie – oburza się – Jesteśmy przyjaciółkami i mogę znieść, gdy nie mówię o sobie. Próbuję ci powiedzieć, że powinnaś zacząć działać. Ten chłopak sprawiał, że odżyłaś. Kto wie, jakie jeszcze ma zdolności?
– Mówimy teraz o seksie?
– A myślisz o seksie z nim?
– Kate!
Krzyczę i podchodzę do okna, ponieważ słyszę, że podjechał samochód, oby tylko to nie byli dziadkowie.
– Jest piłkarzem, ma kaloryfer?
– Czy możemy skończyć o nim rozmawiać?
Jednak coś nie pozwala mi przestać o nim myśleć, ponieważ to jego samochód stoi pod domem. Odsłaniam firankę i przyglądam się, jak Dylan wysiada z jego ciężarówki. Tata coś do niego krzyczy, musi stać na ganku.
– Tato, zapraszam Luke'a od tygodnia, a on nie chce wejść!
Przeze mnie?
Może wydawało mi się, że go unikam, a tak naprawdę to on unika mnie..
Luke spogląda w górę, a ja odsuwam się, jakby mógł mnie zobaczyć.
– Hej? Jesteś tam?
– Cicho – mówię do niej, jakby faceci na dole mogli ją usłyszeć.
– Cześć, Luke, tak powinieneś wejść, nie mieliśmy jeszcze okazji...
O cholera.
– Dziękuję, ale...
Dobrze, że mam otwarte okno i mogę wszystko usłyszeć.
– Żadnych ale, moja piękna żona zrobiła kolacje.
Uśmiecham się, gdy tata mówi w ten sposób o mamie.
– Chodź, muszę poznać faceta, o którym mój syn nie przestaje mówić.
– No dobrze.
Jeszcze raz patrzy w moje okno, jakby mógł mnie zobaczyć.
Nie chcę, żeby mnie widział.
– Już?
– Luke na horyzoncie, właśnie wchodzi do mojego domu..
– Bez koszulki?
– Kate!
Ona zaczyna chichotać.
– Wendy! Zejdź na dół!
– Jestem wzywana – szepczę – Życz mi powodzenia.
– Ubierz stanik z push upem!
– Serio to jest twoja rada?
– Wendy! – krzyczy mój brat.
– Myślę, że jesteś za mało odważna na brak stanika. Zadzwoń później.
– Okej.
No to czas zejść na dół.
Bardzo powili...
Wyglądając przez dziurę pomiędzy schodami, a parterem.
To Luke pierwszy unosi głowę, jakby mógł poczuć, że idę. To wydaje się cholernie dziwne.
– Cześć, Wendy.
Nie jest tu dla mnie, jest tu pomimo mnie.
– Znacie się? – pyta tata – Nie widziałem, żebyś ostatnio jeździła po Dylana..
– Bo ty się do tego wyrywasz, tato – uśmiecham się – Cześć, Luke – mój głos się łamie.
– Cześć, Wendy – mówi jeszcze raz.
– Siadajmy do stołu. Opowiesz nam więcej o swoim życiu, Luke.
– Naprawdę chcecie państwo tego słychać?
– Musimy wiedzieć, czym Dylan jest taki zachwycony.
Rodzice zadają mu pytania, a on skrupulatnie na nie odpowiada, co jakiś czas zerka na mnie, a ja udaję, że tego nie widzę.
Luke oferuje, że pozmywa, jak przystało na faceta, którzy istnieją tylko w filmach lub którzy wierzą w samo dobro. Mama nie chce się zgodzić, na co tata proponuje, żebym ja mu pomogła.
No więc, kończymy oboje w kuchni.
Nie mamy zmywarki, bo babcia się na nią nie zgodziła.
To szaleństwo, wiem, ale co poradzę? To miasteczko jest właśnie takie popierdolone.
– Przepraszam – mówi – Nie chcę ci się narzucać, gdyby nie twój tata... – stoi w bezpiecznej odległości ode mnie – Chodzi o Natalie i o te randkę?
Kurwa.
Co mam niby powiedzieć?
– Gówno...
– Nie poszedłem na te randkę.
– Pewnie zżerają cię wyrzuty sumienia, co? Zraniłeś dziewczynę..
– Ta, coś w tym rodzaju – zbyt długo myje jeden talerz – Nie chcę, żebyś mnie unikała.
– Nie unikam cię – kłamię.
– Więc chociaż na mnie spójrz.
Nie potrafię.
I na szczęście nie muszę, bo Dylan go wola.
Uratowana.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro