VI
Przez myśli Alexa przemknęło wiele przymiotników, wyrazów zdziwienia i podziwu. Powieki uniosły się wyżej, a oddech został wstrzymany na czas dłuższy, niż normalnie. Czuł się... dziwnie. Nie pamiętał, by kiedykolwiek był tak zszokowany.
Stała przed nim osoba, którą przyzywał w snach i która zaprzątała mu głowę przez ostatni czas. Osoba, z którą spędził najlepsze chwile dzieciństwa. Stała przed nim, a on nie potrafił wykrztusić ani słowa.
Wciąż widział tamtą roześmianą dziewczynkę, skaczącą z pni, łapiącą świetliki i liczącą gwiazdy nocą. Zmieniła się. Jej szaro-zielone oczy przypominały mu Ogród podczas mgły, a włosy... włosy miała w odcieniach błękitu. Błękitu wiosennego nieba, czystej wody w kałuży, piór Nadobniczki drzewnej, która często odwiedzała Szopę w lecie. W czuprynie zaplątały się pomarańczowe listki, a za lewym uchem widniała mała róża. Nawet jej uśmiech się zmienił- był o wiele większy i piękniejszy, niż zapamiętał.
Patrzył na nią każdego dnia i każdego dnia jej widok poprawiał mu humor. W tamtym momencie Alex pytał się w duchu, jak mógł być aż tak głupi i nie zauważyć Jej przez cały ten czas?
W pewnym momencie naszło go wrażenie, że być może to wszystko to jedynie sen. Księgarnia to sen, kwiaciarnia to sen i plakietka z napisem „Cześć, jestem Miriam :D W czym mogę ci pomóc?" również jest snem. Przerażającym snem. Uświadomił sobie, że naprawdę bardzo obawiał się tego spotkania.
-Może wydać ci się to trochę absurdalne- powiedziała nagle- i trochę groteskowe, jednak jesteś do niego niesamowicie podobny. Zupełnie jak... Alex.
Drgnął na dźwięk swojego imienia. „Swoim aniołem stróżem" nazwała go bardzo dawno temu, jak i przed paroma minutami. Obserwował, jak otwiera szerzej oczy i usta. Poznała go.
-Alex?- spytała z dozą niedowierzania w głosie. Zacisnąć usta w wąską linię i skinął głową powoli.
-Boże Alex, to ty! To naprawdę ty!- zawołała. Podskoczyła, przechyliła się nad ladą i objęła go mocno za szyję, dusząc niespodziewającego się niczego chłopaka. Nie sądził, że Miriam zareaguje w taki sposób. Myślał, że w najlepszym przypadku minie go bez słowa.
-Nie widzieliśmy się... tyle czasu!-jej głos zabrzmiał tuż przy uchu chłopaka. Był przesycony radością i... czymś na kształt ulgi. Alex spiął się lekko, nieprzyzwyczajony to takiego typu wyrazów przyjaźni. Spróbował się jednak rozluźnić i również objąć dziewczynę, która nadal go ściskała (w dodatku w dość niewygodnej pozycji). Florystka zaraz odsunęła się i uśmiechnęła łagodnie.
-Nadal nieśmiały, ha?
Podniósł nieznacznie kąciki ust, chłonąc wzrokiem każdy detal jej twarzy. 12 długich, cholernych lat...
Wiele razy zastanawiał się, co by było gdyby nie zaistniała potrzeba natychmiastowego przeprowadzenia się jego rodziny w dalszą część stanu. Czy dorastałby z przyjaciółką i nie musiał zbierać się w sobie, by powiedzieć jej, jak bardzo tęsknił?
-Co u Ciebie?- standardowe pytanie, o które nie posądziłby Miriam. Ta dziewczyna od dzieciństwa wymykała się spod wszelkich standardów i systemów.
-Całkiem dobrze, a u Ciebie?- „kreatywnie", pomyślał. Jednak całkiem niezręcznie było patrzeć w jej oczy po tak długim czasie.
-Również- ścisnęła dłońmi szelki swoich ogrodniczek.-Zmieniłeś się. Niesamowite.
-Ty również- odpowiedział. Ta rozmowa wydawała się schodzić na złe tory.
-Wyprzystojniałeś- zaśmiała się. Alex podniósł lewy kącik ust do góry.-Znaczy nie to, że wcześniej byłeś brzydki. Po prostu... wyrosłeś.
-Ty również- powtórzył, starając się rozluźnić.
Nagle przez drzwi prowadzące do zaplecza wyszła Rita.
-O, Lisie, jesteś już- mruknęła, lecz kiedy zobaczyła niebieskowłosą dziewczynę uśmiechnęła się sztucznie- Witam.
Miriam pomachała jej z uśmiechem, a gdy Rita zniknęła w zapleczu, znów poświęciła uwagę chłopakowi. Alex widział, jak blondynka rzuca dziewczynie nieprzyjazne spojrzenie.
-Lisie?- zaśmiała się.-Urocze. Mogę cię tak nazywać?
-Tak, jasne.
-Lisie- wypróbowała.
Alex parsknął śmiechem.
-Lisie.
-Mhm.
-Lisie- powtarzała z rosnącym łobuzerskim uśmiechem.
-Ej, koniec- zaprotestował. Znów się zaśmiała. Po chwili wyjęła z małej kieszeni czarny marker i wystawiła dłoń.
-Daj rękę- rzuciła. Alex ściągnął brwi, posyłając jej niepewne spojrzenie.-Oj nie bój się! Daj rękę.
Chłopak niechętnie podał jej dłoń, a ona zaczęła zapisywać mu na przedramieniu jakieś liczby.
-Mój numer. Zadzwoń, kiedy będziesz czegoś potrzebował. Będę czekać.
Pokiwał głową szybko. Uśmiechnęła się lekko.
-Muszę już iść... ale niedługo znów się zobaczymy. Skoro cię w końcu znalazłam... teraz świat będzie wyglądał inaczej- powiedziała, podkreślając ostatnie słowo. Alex, ponownie, tylko pokiwał głową.
-Do zobaczenia!- zawołała i wybiegła z księgarni. Chłopak pomachał jej, odprowadzając wzrokiem aż do kwiaciarni. Kiedy zniknęła w środku, poczuł się... inaczej. Miał wrażenie, że w pomieszczeniu jest o wiele ciemniej niż zazwyczaj, a zapach książek uderzył go ze zdwojoną siłą. Jeszcze chwilę po wyjściu dziewczyny cała księgarnia pachniała kwiatami. Jak Miriam.
-Co to za zdzira?- usłyszał zza pleców. Rita stała oparta o framugę, z założonymi rękami. Alex puścił wyzwisko mimo uszu, pomimo uczucia wściekłości.
-Moja przyjaciółka z dzieciństwa- odpowiedział cicho.
-Aha- burknęła. Chłopak westchnął, w myślach wyrzucając blondynkę za okno. Jednak musiał przyznać, że dziewczyna była bardziej opanowana i całkiem... nieswoja, niż zwykle. Nie miał zamiaru wnikać w szczegóły. Usłyszał, jak odetchnęła głęboko.
-Wybacz mi, Lisie- rzuciła, spuszczając wzrok. Zaskoczyła tym chłopaka.-Wiem, że ostatnio jestem nie do zniesienia. Po prostu... mam problemy, okay? Poza tym jesteś dla mnie jak brat, więc to normalne, że pytam się o każdą lasię, która tutaj przychodzi. Nie chcę, żeby któraś potraktowała cię tak, jak niektórzy traktowali mnie.
Alex spojrzał na nią zdziwiony. Rita nieczęsto zachowywała się w ten sposób. Musiało wydarzyć się coś naprawdę złego, by się przy nim otworzyła. Nie był pewien, co powinien zrobić: przytulić blondynkę, czy może olać sprawę i zostawić dziewczynę w spokoju?
Ach, czasami nienawidził siebie za swoją wrażliwość.
Podszedł do Rity i objął ją lekko. Musiał przyznać, że przytulanie Miriam i blondynki bardzo się różniło: z niebieskowłosą robiło się to bardziej naturalnie (mimo, że nie widzieli się 12 lat). Rita natomiast była niska i niewygodnie się ją obejmowało. Jednak jej wyznanie rozczuliło chłopaka i zrobiłby w tej chwili wiele, żeby tylko odwdzięczyć się za miłe słowa.
-Heh, dzięki- powiedziała, kiedy się od siebie odsunęli. Alex zmusił się do niewielkiego uśmiechu i skinął głową, po chwili wracając na swoje stanowisko pracy. Tak naprawdę towarzyszyło mu dziwne uczucie, którego nie potrafiłby opisać. Mieszanina dyskomfortu, szoku i ciepła w środku, które zostały po wizycie niebieskowłosej, oraz myśl, że właśnie zrobił coś słusznego.
Z powodu tej całej sytuacji zapomniał o niepokojącej wiadomości, którą dostał od Jane.
Jego życie wydawało się naprawdę zryte już w tamtej chwili. Nieoczekiwane spotkanie z przyjaciółką z dzieciństwa, otwartość dziewczyny o niesympatycznym charakterze... i miał wrażenie, że to jeszcze nie koniec dziwnych sytuacji. Coś mu mówiło, że to dopiero początek.
"You were the shadow to my light
Did you feel us
Another start
You fade away
Afraid our aim is out of sight
Wanna see us
Alive"
~~~~~~~~~~~~~~~~
Piosenka: Alan Walker- Faded
Ten rozdział jest do kitu, wybaczcie ;-;
A tu macie Nadobniczkę drzewną:
Bosz, ale wielkie zdjęcie ;-;
PS: Akcja się rozkręci, proszę zostać i się nie martwić :D
~Sowa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro