2
Gdy Harry ma rok, zaczynaja się schody i to w postaci prawdziwych schodów. Dom z piętrem staje się prawdziwym utrapieniem i moim przekleństwem. Nina odwiedza mnie raz na kilka tygodni. Znalazła prace w innym mieście, a ja cieszę się jej towarzystwem gdy już się pojawia. Harry ją uwielbia. Jednak jest też rozrabiaką, a ja nieuważną matką i to wtedy zaczynają się moje problemy z rodziną Luke'a.
Harry wchodzi dosłownie na dwa stopnie schodów i spada z nich, rozbijając sobie brodę.
Płacze w niebogłosy, a ja płaczę razem z nim.
Gdy Luke wraca jest tak zmęczony, że najpierw pada na kanapę, a dopiero potem widzi się z synem. Ja się przed nim ukrywam.
Siedzę na tarasie i próbuję odważyć się na otworzenie książki, którą przyniosła mi Nina.
Jak być mamą i studentką?
W tej chwili jestem beznadziejną matką, dlatego nie potrafię otworzyć tej książki. A gdy Luke z synem na rękach pojawia się w ogrodzie i siada naprzeciw mnie, ukrywam książkę pod tyłkiem.
Wybucham płaczem, co sprawia, że mój synek też zaczyna płakać.
Luke siada obok mnie i otacza mnie ramieniem.
– Co się stało?
– Rozmawiałam z Niną.. spuściłam go z oczu na pięć minut. Wiem, że nie powinnam.. wspiął się na dwa schodki, widziałam jak..
– Chryste..
Harry przestaje płakać jak i ja.
– Będę ostrożniejsza..
Luke sadza naszego syna na moich kolanach, a ja otaczam go ramionami najmocniej jak potrafię.
– Przepraszam – całuję mojego chłopczyka w głowę – Tak strasznie cię kocham.
– Nic się nie stało..
– Widziałeś jego brodę?! A gdyby wszedł wyżej...
Harry obraca głowę w moją stronę.
– Mamusia – mówi tylko – Moja mamusia – wyciąga do mnie rączkę.
A ja ją całuję, uśmiechając się przy napiętych mięśniach.
– On nie ma ci tego za złe.
– Kocham was, chłopaki.
– My ciebie też. Prawda, Harry?
Mój chłopczyk kiwa głową, jakby rozumiał, co jego tata do niego mówi.
– Położę tego łobuza, a potem zrobię ci kąpiel.
– Jak na uczelni? – wiem, że to nie jest dla niego łatwe.
– Tak ciężko na to pracuję, ale ja w ogóle tego nie czuję.. – kręci głową, nie chcąc mnie tym obarczać – Nieważne.
– Porozmawiamy w wannie?
– Powinienem się uczyć.
Dorosłość jest strasznie trudna.
– Wiesz.. sama go położę i zrobię kąpiel. A ty..
Zatrzymuje mnie gdy wstaje.
– Brenda, nie myśl, że nie wiem, że ciężko pracujesz, tutaj, dla nas..
– Dzisiaj spieprzyłam.
– Powiedz tatusiowi dobranoc, Harry.
Harry wyciąga rączki do taty, a Luke mu macha, a Harry mu odmachuje. Pochylam się nad Luke'm, żeby mógł ucałować synka na dobranoc.
– Kocham cię – mówi mu.
Jestem w wannie dopiero trzy godziny później, a Luke dołącza do mnie niedługo później. Siada na dywaniku pod wanną i opiera brodę o jej brzeg.
– Jesteś pewna, że chcesz tego słuchać?
Wplatam mokre palce w jego włosy i przeczesuję raz po raz.
– Nie chcę, żebyś był nieszczęśliwy.
Staramy się o to dbać.
On o mnie.
Ja o niego.
Ale czasem nie wiele może zrobić drugie z nas, po za wysłuchaniem.
– Nie jestem.
Wiem, że nie jest, przynajmniej nie tak całkowicie. Kocha naszą małą rodzine.
– Już teraz nie mam dla was prawie czasu, a co będzie potem? Miałem idealny obraz, idealnego życia i myślałem, źe go wszystko połączę.. nawet mnie to nie kręci, wiesz? Inni są podjarani, a ja myślę, że zapłacę za to rachunki i to życie.
– Nie musisz..
– A co na to powie ojciec?
– Wiesz, co chciałbyś robić?
Myślę, że wie, bo inaczej w ogóle nie rozważałby rzucenia tego w cholerę.
– Łodzie. Chcę budować łodzie.
Takiej odpowiedzi się spodziewałam.
– Może ojciec dałby mi pieniądze na rozwinięcie biznesu? Na wyjazd i dom w miejscu gdzie jest dostęp do nieograniczonej wody....
Teraz myśli jak duży dzieciak.
– Znam się na tym biznesie. Jestem na bieżąco w tym interesie. Jak czasem znikam w sobotę, to jeżdżę w różne miejsca..
– Nie mówiłeś – przypominam.
– Bo nie chciałem, żebyś myślała, że to plan ucieczki od was.
Czy bym tak pomyślała?
Dlaczego on tak myśli?
– Chcesz uciec?
– Nigdy — pewność w jego głosie, wywołuje mój uśmiech.
– Ale własny biznes to też mało czasu i ile stresu, Luke. Co jeśli coś nie wypali? Mamy małe dziecko... wiem, że mogę iść też do pracy, ale..
– Wiem – uderza czołem o krawędź wanny – Wiem, Brenda, dlatego zostanę lekarzem.
– Przepraszam.
Wtedy wstaje.
– Nigdy nie przepraszaj za to – oboje wiemy za co – Nigdy. Byłbym bardziej nieszczęśliwy bez was i tak bym został lekarzem, bo nie wiedziałbym jak walczyć o to, co kocham.
Rozbiera się.
– Posuń się, kochanie.
– Kocham cię, wiesz?
Teraz to on się uśmiecha.
– Wymyślimy coś, obiecuję.
– Wiem – przyciąga mnie do swojej piersi – Po prostu nie chcę, żebyście rzadko mnie widywali. Wolałbym prace od ósmej do szesnastej..
– Mniej wysiłku?
– Rodzina jest dla mnie najważniejsza.
Chyba dlatego, że jego ojciec nie spędzał z nim za dużo czasu tylko wymagał, a matka kompletnie go nie rozumiała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro