10
Z rodziną jest tak, że nie można przewidzieć, co się w niej wydarzy. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i nie zawsze podejmujemy właściwe decyzje. Wszystko, co dzieje się w naszym życiu w jakiś sposób opiera się na naszych rodzicach. Robimy pewne rzeczy przez nich albo pomimo nich. Bycie rodzicem mnie przeraża, ponieważ jest wielka szansa, że to jak będę się sprawować, zadecyduje nad tym kim będzie mój syn. Posiadanie dużej rodziny to coś, co mnie przeraża, ponieważ nie wiem jak dzielić czas na więcej osób i jeszcze znaleźć w tym miejsce dla siebie. Nie zrozumcie mnie źle, kocham moją rodzine i właśnie dlatego, że tak jest boję się każdej zmiany. Jednak te zmiany nadchodzą i to nie dlatego, że zapisałam się na studia, a dlatego, że musiałam nasikać na ten cholerny patyczek.
Trzy miesiące.
Tyle udało mi się studiować i nie poruszać więcej tematu dzieci.
Dziewięćdziesiąt dni.
Nie zrozumiecie.
To zbyt skomplikowane, czuję się jakbym znowu cofnęła się w czasie i bała się, że nie skończę szkoły gdy to było moim największym marzeniem.
Dlaczego?
Dlaczego coś uważa, że bycie matką powinno być moim głównym zadaniem?
Chcę krzyczeć.
Krzyczeć z powodu daru, na który tak wiele ludzi czeka i nigdy nie dostaje, a ja dostaję przez przypadek, nawet gdy się zabezpieczam.
Luke będzie szczęśliwy.
Boże.
Jestem w ciąży.
Łapię się za brzuch tak jak tamtego pierwszego razu i to nic, że już raz to przeszłam, boję się dokładnie tak samo. Tym razem nie mogę zwlekać z powiedzeniem mu, ponieważ jesteśmy razem, naprawdę razem i.. czy to dziwne, że czasem czuję się jak dziecko, mimo, że jestem matką? Chyba potrzebuję nastoletniej matki za koleżankę, żeby mieć kogoś kto zrozumie to jak się czuję.
Mogę go po prostu zawołać, ale może powinnam zaczekać, aż Harry zaśnie.
Nie wiem.
Dlaczego bycie rodzicem to taka odpowiedzialność?
Czy jeśli zostanę matką po raz drugi już nigdy nie uzyskam wykształcenia?
To okropne.
Kto tak w ogóle myśli?
Jeszcze raz dotykam brzucha..
– Jesteś chłopcem czy dziewczynką? – pytam cicho – Jeśli chłopcem, to będzie trzy na jeden.. – chichoczę – Już na pewno wiesz kim jesteś, prawda? Nie mam, co prosić, żebyś był dziewczynką? A może mnie zaskoczysz, co? – łzy płyną po moich policzkach – To nie tak, że cię nie kocham... po prostu boję się o siebie, a chcę być najlepszą matką dla ciebie, wiesz?
Drzwi się otwierają.
– Jesteś w ciąży?
– Co? – ocieram pośpiesznie drzwi.
– Wolałem cię, a ty nie słyszałaś – informuje – Więc przyszedłem..
– Test mówi, że będziemy mieli dzidziusia – łzy płyną dalej.
– Naprawdę?
Potrafię tylko kiwnąć głową. Luke wchodzi do łazienki, zerkając na test, po czym jego oczy przechodzą na mnie.
– Nie widziałem cię za pierwszym razem gdy się dowiedziałaś.
– Będziemy mieli drugie dziecko, Luke – mówię, nie wierząc w to.
Bierze mnie w ramiona, a ja płaczę mu w pierś, nie wiedząc czy to łzy szczęścia czy żalu.
– Hej, wszystko będzie dobrze – szepcze – Nie musisz z niczego rezygnować.
Odsuwam się, żeby na niego spojrzeć.
– To nie jest to o czym powinniśmy myśleć! – krzyczę.
– Nikt nie będzie nam mówił, co powinniśmy czuć w tej chwili – całuje mnie w głowę.
– Chciałbyś, żeby to było idealne wspomnienie.. jakieś małe buciki, torcik.. a tu co?! – krzyczę dalej – Wszystko w moim życiu jest dziwne!
– Normalność nie jest nam potrzebna. Gdybyśmy byli normalni ja byłbym lekarzem, a ty samotną matką.
– To faktycznie niezwykle optymistyczne – warczę.
– Radzimy sobie z trudnościami i poradzimy sobie i tym razem – stwierdza – Co czujesz?
– Złość – przyznaję – Jestem zła, ponieważ chciałabym coś w końcu zaplanować.
– A źle ci z niezaplanowanym? – rozgląda się na boki, po czym wskazuje na siebie samego.
Przytulam go z całej siły, rzucając mu się jak głupia w objęcia, ponieważ nie ma w nim nic, co by mnie unieszczęśliwiało.
– Boję się, że sobie nie poradzę po raz drugi.
– Cholera, z każdym powinno być łatwiej, prawda?
Otaczam go jak małpka, czując, że jest moją opoką.
– Powiedz, że będę mogła studiować i być w ciąży.
– Spójrz na nas, zrobiliśmy tyle rzeczy, w które inni ludzie nie wierzyli, jesteśmy ze sobą szczęśliwi.. nie widzisz, że nie ma dla nas rzeczy niemożliwych? – jest tak pewny każdego słowa, że nawet ja mu wierzę – Jesteśmy superbohaterami nastoletnich rodziców.
To mnie rozbawia.
– Kocham cię, bardzo – szepczę mu do ucha.
Do łazienki wbiega Harry.
– Co robicie?
– Małpie przytulasy – odpowiada Luke.
Wyciąga swoją długą rękę i owija wokół mnie naszego synka.
– Małpia z nas rodzina – naśladuje dźwięki małpy, rozmawiając Harrego i skłaniając go do prób wydania z siebie podobnych dźwięków.
Jesteśmy na podłodze, razem.
Śmiejemy się, razem.
Za kilka dobrych miesięcy dołączy do nas czwarta osoba i mam nadzieję, że jedyne, co się zmieni to głośność naszego śmiechu, bo cztery osoby powinny być głośniejsze od trzech.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro