1
– Luke! – zakrywam głową poduszkę – Teraz twoja kolej.
Rosną mu ząbki i jest niespokojny. Ma problem ze spaniem we własnym pokoju, bo Luke cały czas trzymał go na rękach i nie lubi swojego łóżeczka.
Wcale nie chce mu się wstać. Tydzień temu wrócił na uczelnie. Nie pytał nikogo o zdanie, co do studiów. Po prostu przyszedł i oznajmił, że wziął urlop na uczelni. Chciałabym wstać, ale nie mam już siły.
Powoli podnosi się z łóżka.
– Co za mały łobuz – warczy pod nosem, w zaskakująco czuły sposób jak na sytuacje.
Po chwili płacz staje się głośniejszy zamiast na odwrót. Luke przynosi go do pokoju.
– Gdzie jest ta maść..
Siada na łóżku z nim w ramionach, a ja i tak muszę wstać.
Jest okropny w pamiętaniu gdzie odkłada rzeczy i w zostawianie ulubionego pluszaka tego małego potwora u swoich rodziców.
Wracam z maścią i dopiero to ona pomaga naszemu chłopczykowi. Opieram głowę o ramie mojego męża i przyglądam się naszemu synkowi.
– Taki kochany kiedy nie krzyczy – szepczę.
– Myślisz, że my też tak darliśmy ryja?
Uderzam go w ramie za dobór słów.
– No co? Tatuś jest zmęczony.
– On też – dotykam jego główki – Boli go.
– Powinniśmy przynieść łóżeczko do pokoju.
– Powinniśmy to zrobić pięć miesięcy temu – oświadczam – Tracimy cenną energię..
– Może to dlatego, że nie karmisz piersią?
Jego mama ma na tym punkcie obsesje, ale to było najbardziej frustrującym doświadczeniem świata. Bolało. A małemu wcale się nie podobało.
– Jesteś głupi – ostatnio nie prowadzimy zbyt ambitnych rozmów – Dobrze się rozwija i jest najedzony. Nie krzyczy już.. to po prostu rozwijający się szkrab.
– Wiem, przepraszam – całuje mnie w głowę.
– Jest najidealniejszym dzieciątkiem na świecie.
Głowa Luke'a opada na moją.
– To prawda.
– Nawet jak płacze? – upewniam się głupio.
– No, nawet wtedy. A może w szczególności wtedy, bo uświadamiam sobie, że zrobiłbym dla niego wszystko.
Nasz chłopczyk zamyka oczy, a po dłużej chwili słyszymy ciche pochrapywanie.
– Cóż, za godzinę będzie trzeba wstać go nakarmić.
Podaje mi go.
– Idę po łóżeczko. Teraz albo nigdy.
Cóż, jesteśmy wygodnymi, młodymi rodzicami.
– Będzie maminsynkiem.
– Mam to gdzieś.
Cóż, łóżeczko ląduje obok naszego łóżka. Mały wyjątkowo się nie budzi gdy przekładamy go do środka. Może czuje, że i tak jesteśmy blisko.
Mój mąż przyciąga mnie do siebie. Wtulając twarz w moją szyje.
– Co powiesz na szybki numerek podczas tej bezsennej nocy? – mruczy mi do ucha – Tydzień posuchy jest do dupy.
– Och, przepraszam bardzo, ja chciałam. To ty zasnąłeś.
– Wiem, przepraszam – głaszcze moją nagą nogę – Ojciec, mąż, student.
Kolejność jest nieprzypadkowa.
– Cóż, kochanie mógłbyś być też kochankiem.
– Znalazłabyś czas na kochanka? – proste pytanie.
– A ty? – rzuca we niego tym samym.
– Tak.
Jego usta dopadają moje i rozumiem, że chodziło mu tylko i wyłącznie o mnie, a nie o kogoś innego. Chyba spędzam za dużo czasu w domu i chyba szaleje.
– Zostawimy w piątek Harrisona z moją mamą i pójdziemy na imprezę?
Chce mi się śmiać.
– Studencką imprezę? – dopytuję.
– No a jaką?
– Czy to nie czyni z nas złych rodziców?
– Że chcą się trochę zabawić, żeby być zakochanymi i szczęśliwymi? Nie.
– Luke...
– Już zapytałem moją mamę czy z nim zostanie.
Obracam się do niego.
– Ostatni raz na studenckiej imprezie byłam..
– Gdy mnie poznałaś?
Kiwam głową.
– Cholera, dobrze, że jesteś moją żoną i nie muszę się bać, że pójdziesz z kimś innym do szafy.
– Tylko z tobą.
Zaczynamy się całować.
Gorąco.
Niecierpliwie.
Pragnąc wyciągnąć z tego jak najwięcej.
Jednak nasze zmęczenie wygrywa, prawie.
Bo jesteśmy tak zdesperowani, żeby siebie poczuć, że zaliczamy najwolniejszy seks w historii i rozbieramy się dopiero gdy on jest już we mnie, nie chcąc stracić ani chwili intymności.
Dosłownie sekundę przed orgazmem, Harry zaczyna płakać.
Dochodzimy spięci i niezadowoleni.
Po czym wybuchamy śmiechem.
– O Boże, kocham cię – mówię mu gdy opada na moje piersi – A teraz wstawaj, bo muszę nakarmić syna.
I wtedy sobie uświadamiam.
– Luke.. ale kuchnia jest na dole.
Śmieje się jeszcze głośniej.
Nie wiem skąd ma na to siłę.
– Weź go na ręce. Pójdę po butelkę.
I tak właśnie robię.
W piątek gdy mamy wyjść i szykujemy się do tego pierwszego od miesięcy wyjścia. Kończymy w łóżku, zamawiając pizzę i oglądając powtórki w telewizji. Jesteśmy zbyt zmęczeni na większe szaleństwo, ale obojgu nam to nie przeszkadza, dlatego gdy zasypiamy o północy i możemy spać spokojnie całą noc, korzystamy z tego.
Rano odbieramy syna z przyjemnością i zabieramy go na rodzinną wycieczkę. Popołudniu Luke się uczy, a my z Harrym bawimy się na dywanie w salonie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro