Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ironia losu

-Byliście tam wszyscy...martwi... Ty tam byłeś, Steve...
- Już w porządku, Tony. Jestem tu. To tylko iluzja, jestem z tobą- Rogers chwyta Iron Mana za ramiona i lekko nim potrząsa. Iluzja bliźniaczki wstrząsnęła mocno Starkiem i dopiero Cap zdołał przywołać go do porządku.

Steve coraz częściej zamiast koszmarów zaczął widzieć w snach wszystkie momenty spędzone z Tonym. Wspólne walki, wymiana spojrzeń podczas spotkań rządowych, kłótnie gdy ich zdania się różniły. Nigdy jednak nie udało mu się wyprzedzić własnej podświadomości i nigdy w śnie Stark mu nie radził co powinien zrobić. Dryn...dryn...
- Hej Steve, jak się trzymasz?- Rogers nie wiedział czy Nat próbuje się czegoś dowiedzieć odnośnie jego decyzji, czy po prostu najzwyczajniej w świecie się martwiła.
- Dobrze, właśnie odkurzałem- nie lubił kłamać, ale nic nie mógł poradzić na to, że Romanov uznaje południe za czas całkowicie się nie nadający na spanie. Wolał raczej pobrudzić sobie nieco sumienie niż narażać się na kazania Rosjanki.
- Steve ja mam tylko jedną prośbę. Ja wiem, że może to ci pomaga w twoim mniemaniu, ale nie powinieneś ciągle przesiadywać w szpitalu...
- Skąd wiesz?- zdziwił się Rogers. Zawsze wybierał taką porę, aby mieć pewność że nie natknie się na pozostałych Avengersów.
- Myślałam, że po tylu latach słowo "monitoring" nie jest ci obcy- w głosie Natashy słychać było nutkę sarkazmu.
- Wybacz, nie wpadłbym na to, że wystarczy zostawić kogoś z rodu Starka, żeby zaraz tam zamontować CCTV i inne podsłuchy- mruknął Rogers.
- Wiesz co to CCTV? Wow... Okej, teraz na poważnie. Przestań ciągle z nim siedzieć. Nie pomoże ci to w decyzji, a tylko cię jeszcze bardziej pogrąży. Minął prawie miesiąc odkąd Nick ci powiedział, a ty nie jesteś zapewne ani o krok dalej.
- Nat... Mówiłem ci, nigdy nie będę na sto procent pewien. Każdego wyboru mogę żałować.
- Okej, trzymaj się. Wyskocz kiedyś gdzieś z Clintem. Wiesz on musi czasem odpocząć od rodzicielskich obowiązków- dopiero gdy zakończyła rozmowę, pozwoliła sobie na żartobliwy ton.

Steve właściwie sam się oszukiwał. Doskonale wiedział co należy zrobić. Czekać, tylko to była słuszna decyzja. Ale jednak chyba po raz pierwszy w życiu okazał się tchórzem. Poważnie rozważał, czy nie powinni go odłączyć. Nie musiałby wtedy patrzeć na niego co noc podłączonego to tych wszystkich rurek i wenflonów. Gdyby się obudził wszystkim by ulżyło, ale Stevea cholernie się bał. Bał się, że Tony będzie miał pretensje. O Buckiego, o to że go zostawił dla Żołnierza. Że nie będzie miał odwagi normalnie spojrzeć mu w oczy i oczekiwać, że Tony nadal będzie chciał go za przyjaciela. Nie, po tym jak odkryli mordercę Hawarda, Tony już nigdy nie zaprzestanie zemsty ma Barnesie, nawet jeśli dopiero co zrobili mu wtedy pranie mózgu. Nadal czuł się zobowiązany chronić Buckiego, a jednocześnie chciał aby Tony wrócił. Minęło prawie pięć miesięcy od walki. Z każdym dniem dłużej przesiadywał przy szpitalnym łóżku, ale tak samo jego nadzieja z każdym miesiącem słabła. Może jednak będzie lepiej, jeśli odpuści. Teraz dokładnie wiedział co czuła Peggy. Czuł ból każdego dnia czekając na jakąkolwiek wiadomość. Wiedział, że ona się w końcu poddała. Moze gdzieś głęboko w sercu nadal wierzyła, ale straciła nadzieję na jego powrót. Świadczyły o tym chociażby jej ślubne zdjęcia. Może nadal go kochała, ale poszła dalej, nie oglądała się za siebie i szła dalej. Była silną kobietą, a on teraz nie miał odwagi być tak silnym jak ona. Mimo to czuł, że ona chyba chciałaby aby jednak okazał się rozważny. Póki się nie zdecyduje o zakończeniu oczekiwania, będzie właściwie uwiazany do szpitalnego łóżka, nie będzie w stanie normalnie funkcjonować. No a wtedy nie będzie mógł z powrotem pomagać ludzkości. Świat musiał na razie zadowolić się jedynie Hawkeyem i Wdową. Bliźniaczka wyjechała do Europy i zakończyła swoją przygodę z Avengersami. Vision dołączył do Thora w Asgardzie. Podobno się szykuje jakąś draka z Ragnarokiem, ale Steve nie wnikał i na razie jakoś mało go to obchodziło. Musiał powrócić do walki o pokuj na świecie. Czy uśmiercenie Starka okaże się jedynym wyjściem? Na to wygląda...

Dwa tygodnie później

Steve po raz pierwszy zaprosił przyjaciół na spotkanie. Musiał podjąć tą decyzję, a uznał, że może będzie mu jakoś łatwiej jeśli usłyszy nawet nie cień aprobaty, ale chociażby akceptacji z ich strony. Clint i Tasha czekali już w Central Parku. Rogers powitał się z nimi i bez zbędnych ceregieli obwieścił jaką podjął decyzję. Postanowił, że trzeba zamknąć ten rozdział i żyć dalej, a on nie potrafi zrobić tego ze świadomością, że tam, kilka przecznic dalej leży Tony w pieprzonym szpitalu pachnącym sterylną czystością, od której Steve prawie za każdym razem dostawał mdłości. Musiał go odłączyć. Clint tylko pokiwał głową ze zrozumieniem i spuścił wzrok. Natasha stała nieruchomo, a z jej twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji. Zostawała jeszcze kwestia pochówku. Na jego pogrzeb zaprosi wszystkich jego bliskich. Ściągnie nawet Thora z tego cholernego wszechświata, chociażby znajdował się kilkadziesiąt wymiarów stąd. A jego grób nie będzie wyglądał jak zwykłego śmiertelnika. Może jakiś wysadzany diamentami? Nie... Zostanie pochowany w swojej klasycznej zbroi, a nagrobek będzie czarny, ale z czerwono złotymi ornamentami. Zamiast jakiejś sentymentalnej gadki ze złotych myśli wykują napis "playboy, miliarder, filantrop...przyjaciel- Tony Stark". Tak, Steve miał już to poukładane. Wiedział, że im szybciej się z tym uporać, tym szybciej i łatwiej będzie mu wrócić do normalnego życia. Kilkuminutowe milczenie ze strony każdego z przyjaciół zakłócił dzwonek telefony. Natasha błyskawicznie wyciągnęła aparat i odebrała.
- Jestem...ze mną...też koło mnie...- nagle jej oczy rozszerzyły sie jak nigdy, a głos zaczął jej drgać- Co?! Kiedy?! Zaraz będziemy!
Natasha zakończyła połączenie i wróciła wzrokiem do oszolomionych przyjaciół, którzy patrzyli na nią z wyczekiwaniem i pewnym lękiem.
- Steve...- zaczęła cholernie poważnie, chowając komorke- Nie wiem czy to karma, czy nasz szanowny przyjaciel stwierdził, że straciłeś rozum i sam musi się tym zająć, ale Fury właśnie dzwonił... Tony się obudził...

______________________
Wiki jeszcze żyje i pamięta o was :* tak więc zamieszcam nowy rozdział i w sumie rozumiem jeśli mnie ktoś ukatrupi łyżeczką za tą długą przerwę :')

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro