5.3
Sobota, 23 sierpnia 2003
Moment, w którym Cas naprawdę stracił całą nadzieję nastał w marcu. To było naprawdę głupie, przede wszystkim nie powinien mieć żadnej nadziei, ale Cas lubił się trzymać absurdalnych teorii i szalonych poglądów. W dni, kiedy Dean uśmiechał się do niego i robił wszystko, co w jego mocy, aby subtelnie ochronić go przed drużyną footballową, Cas lubił rozmyślać, że być może Dean potajemnie się w nim podkochiwał. Dean przyciągał jego wzrok przez całą długość klasy i Cas wyobrażał sobie świat, w którym Dean był tak samo zauroczony jak on i robił te rzeczy tylko ze strachu przed odrzuceniem.
Ale potem, w zimny marcowy dzień, Cas podszedł do swojej szafki i poczuł, jak jego fantastyczny świat wymykał mu się z rąk. Nie pamiętał dokładnej daty (pamiętał - był to dziesiąty), ale pamiętał Deana z plecami opartymi o szafkę i rękami zarzuconymi wokół ciemnowłosej dziewczyny z zajęć muzycznych Casa. Wiedział, kim ona była, miała na imię Robin i zawsze była dla niego miła w tych rzadkich przypadkach, gdy byli parowani razem w celu wykonania zadania, ale wtedy nie był w stanie sobie tego przypomnieć. Mógł tylko patrzeć, jak Dean całował ją z uśmiechem na twarzy i starać się jej nie nienawidzić na za to, co robiła, a na co on miał ochotę.
Dean i Robin wytrzymali trzy tygodnie, a kiedy zerwali, Cas nie miał czasu, aby się tym nacieszyć. Następna była Rhonda Hurley, a wraz z nią pojawiły się plotki o ekstrawaganckich przygodach seksualnych, o których drużyna footballowa lubiła głośno rozmawiać, klepiąc Deana po plecach. Cas lubił udawać, że nie było w nich ani krzty prawdy.
Dwa tygodnie później była Amanda Heckerling, a tydzień później Jamie Paulson. Kwiecień i maj minęły w cieniu Tessy, Carmen i Layli, a za nimi dwie inne cheerleaderki, których Cas nawet nie chciał znać imion.
Cassie Robinson wytrzymała cały czerwiec i Cas nie był pewien, czy to lepiej czy gorzej, że Dean wydawał się lubić ją o wiele bardziej niż pozostałe, a kiedy zerwali, Dean milczał przez prawie dwa tygodnie.
Na początku lipca, Lisa Braeden, kapitan drużyny cheerleaderek, pocałowała Deana po ostatnim meczu sezonu i zanim skończyło się lato, Dean i Lisa byli już razem.
A teraz był sierpień i Cas nie widział go od miesiąca. Chciał, aby Dean był szczęśliwy, aby miał kogoś, kto będzie go kochał za to, kim był naprawdę, a nie za to, kogo udawał w szkole. Chciał, aby on i Lisa mimo wszystko nie przetrwali. Ponieważ stracił dla siebie wszelką nadzieję tego marcowego dnia, a jego coraz bardziej naciągane teorie rozpadały się wraz z dźwiękiem tłuczonego szkła. Jednak był to także początek snów.
Były głupie i niekomfortowe, a Cas nienawidził ich niesprawiedliwości. Przed marcem i długą listą dziewczyn Deana, Cas wiedział, co czuł, wiedział, czego chciał, ale nigdy nie pozwolił sobie tego naprawdę wyobrazić. Powstrzymywał się od fantazji o wyznaniach niemożliwej miłości, nigdy nie pozwalając sobie na myślenie o tym, jak naprawdę wyglądałoby bycie z Deanem. Ale teraz, z prawdziwymi obrazami tego, jak wyglądał Dean, kiedy kogoś całował, ze wszystkim o czym beznadziejnie marzył od pierwszego roku, z rękami oplatającymi kogoś innego, Cas nie mógł powstrzymać snów.
Czasami przychodziły, gdy nie spał, nieproszone i niemożliwe do zignorowania. Pogrążał się w marzeniach, oglądając mecze z tyłu trybun, zastanawiając się, jakby to było być kimś, kogo Dean całował po skończonej grze. Myślał o całowaniu Deana przy jego szafce, przy drzwiach od domu, kiedy Dean odprowadziłby go do domu po randce, na kanapie, w Impali, w świetle księżyca pod gwiazdami.
Myślał o całowaniu Deana na dzień dobry, o całowaniu Deana na dobranoc i o całowaniu Deana, kiedy by się uśmiechał, kiedy byłby smutny, kiedy byłby zawinięty w koce chroniące go przed zimnem.
Czasami jego sny sprawiały, że budził się rano z przyspieszonym oddechem i penisem tak twardym, że chciałby płakać. Budził się z potem spływającym po plecach i powracającymi obrazami nagiej skóry Deana pod jego dłońmi. Budził się z łóżkiem zimnym po jednej stornie, a słodkie sny o Deanie przyklejonym do niego na werandzie przed domem, sprawiały, że zapierało mu dech w piersi.
Na szczęście nie był już na pierwszym roku i pomimo boleśnie nieodwzajemnionych uczuć, miał względny spokój, ponieważ drużyna footballowa, pozornie pod wrażeniem romantycznych przedsięwzięć Deana, chwilowo zapomniała o uprzykrzaniu życia Casa. Dean właściwie nie patrzył na Casa od kwietnia i Cas starał się utrzymać świadomość, że to dobra rzecz. Że Dean nie był już zmuszany do krzywdzenia ludzi, że sam nie był krzywdzony. To dobrze. Cas był zadowolony.
Westchną i odłożył książkę. Cały dzień czytał na huśtawce na werandzie, sącząc lemoniadę, którą przyniósł mu Gabriel. Wrócił z Nowego Jorku na kilka tygodni, a Balthazar miał jeszcze miesiąc, zanim będzie musiał wrócić do Anglii na studnia. Gadreel był w pobliżu, ilekroć rodzice nie kazali mu się uczyć. Miło było spędzać dni w parku ze wszystkimi starszymi braćmi. Gabriel i Anna lubili bawić się na huśtawkach jak dzieci, podczas gdy Michael i Gadreel próbowali zorganizować piknik. Balthazar i Cas zwykle obserwowali chmury i Balthazar wymyślał coraz bardziej obsceniczne kształty, jakie mógł, a Cas udawał, że wcale go to nie bawiło.
Miło było spędzać tak dni, nie martwiąc się szkołą i nie czując każdego dnia bólu świeżej rany, kiedy język Deana buszował w czyichś ustach. Czasami Casowi udawało się o nim zapomnieć - otaczająca go rodzina była bardziej niż wystarczająca, aby go uszczęśliwić.
Ale dzisiaj nie było jednym z tych dni. Gadreelowi nie pozwolono dziś zaprzestać nauki, a Garth, który czasami pojawiał się niezapowiedziany, również się nie pojawił. Michael pracował, a jego dwaj pozostali bracia brali udział w niepotrzebnie brutalnym turnieju szachowym w salonie, który, gdy Cas przechodził obok kilka razy, wydawał się mieć wiele zmyślonych zasad.
A Anna miała zbyt wielkiego kaca, żeby w ogóle opuścić swój pokój przed południem.
— Ugh — bełkotała idąc ze swojego pokoju, gdy Cas zastanawiał się, czy powinien przynieść jej jakąś kolację. — Dlaczego słońce świeci tak jasno?
Cas zaśmiał się. Była już prawie ósma i chociaż była połowa sierpnia, słońce zdecydowanie znikało później. Klepnął przestrzeń obok siebie na huśtawce, a Anna wtuliła się w jego bok, wzdychając i wtulając twarz w jego ramię.
— To właśnie dostajesz za picie będąc nieletnią, wiesz? — powiedział Cas, z małym uśmiechem zdradzającym jego surowe słowa. — Naprawdę nie możesz winić nikogo poza sobą.
Anna wykrzywiła twarz w grymasie i poklepała go bez przekonania w ramię, nie podnosząc głowy.
— Nieważne, Panie Perfekcyjny. Mam prawie siedemnaście lat i nie jestem dzieckiem. Ty nie potrafisz się bawić.
Cas przewrócił oczami i ponownie otworzył książkę, pozwalając swojej lewej ręce spocząć czule na głowie Anny.
— Wiesz, że byli tam prawie wszyscy uczniowie klas starszych i młodszych?
Cas patrzył tępo na otwartą stronę przed nim.
— Tak, wiem.
— Więc dlaczego nie poszedłeś? — zapytała Anna, unosząc głowę, by na niego spojrzeć.
Cas wzruszył ramionami i nie podniósł wzroku.
— Ugh — jęknęła Anna, najwyraźniej zniesmaczona swoim starszym bratem. — Zachowujesz się czasem jak Michael, wiesz o tym?
Cas uśmiechnął się.
— A ty jak Gabriel.
Anna wstrzymała oddech i odsunęła się od Casa, by uderzyć go w ramię.
— Jak mogłeś Castiel? Czuję się głęboko zraniona.
Cas wybuchnął śmiechem. Anna niechętnie się uśmiechnęła i pochyliła z powrotem do boku Casa.
— Mimo wszystko — kontynuowała — chyba się cieszę, że cię tam nie było. Nie potrzebowałam, żeby krępował mnie mój starszy brat.
— Krępował? — Cas prychnął, a Anna uszczypnęła go w ramię.
— Zamknij się, Cas. Może faktycznie mam coś z Gabriela.
Odwróciła się i poruszała brwiami, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, który - jak Cas wiedział - oznaczał, że chciała być o coś zapytana.
— W porządku — westchnął i ponownie zamknął książkę. — Proszę Anno, powiedz mi, z czego się tak cieszysz?
Usiadła, nieśmiało się uśmiechnęła i położyła ręce na kolanach Casa. Pochyliła się do przodu i zniżyła głos.
— Całowałam się z Deanem Winchesterem.
Serce Casa skręciło się w niemożliwy sposób i wysłało fale elektryczności aż do jego palców u stóp.
— Co? — chrząknął i starał się nie zwracać uwagi na radosne iskierki w oczach Anny.
— Wiem, prawda? — powiedziała, owijając pasmo włosów wokół palca. — Prawie o nim nie myślałam od zeszłego roku, ale, uh, sama nie wiem! Jakoś skończyliśmy tańczyć zeszłej nocy, a potem, zanim się zorientowałam, już się całowaliśmy!
Westchnęła radośnie, a Cas próbował przypomnieć sobie, jak używać swojego głosu tak, aby nie zabrzmieć tak nieszczęśliwie, jak się właśnie czuł.
— Myślałem, że spotyka się z Lisą Braeden — powiedział w końcu i miał nadzieję, że brzmiał tak, jakby nie obchodziła go odpowiedź. Anna wzruszyła ramionami.
— Już nie. Najwyraźniej rozstali się kilka tygodni temu.
Cas pokiwał głową i spojrzał z powrotem na okładkę swojej książki.
— No tak.
— Wszystko w porządku, Cas? — Anna dotknęła jego ramienia.
Cas przylepił drżący uśmiech do swojej twarzy i podniósł głowę, napotykając jej spojrzenie.
— Oczywiście. Po prostu się martwię. To znaczy o ciebie. Dean był z wieloma dziewczynami.
I to nie było tak, że to totalne kłamstwo. Bał się tego, że jego młodsza siostra zostanie zraniona. Znał ból związany z zakochaniem się w Deanie Winchesterze, gdy on nie zakochał się w tobie. Anna patrzyła na niego przebiegle, jakby nie opowiedziała wszystkiego, ale i tak ścisnęła jego ramię.
— Wiem — powiedziała. — To Dean Winchester, wiem, że nic z tego nie wyjdzie. Całowałam się z nim tylko, Cas, to nie tak, że jesteśmy zaręczeni!
Uśmiechnęła się do niego bezczelnie, a Cas wbrew sobie przewrócił oczami.
— Więc — zapytał, zmuszając się do zachowania spokoju. — Chodzisz z nim teraz?
Anna prychnęła i oparła się o huśtawkę.
— Ech, nie. Właściwie to była najdziwniejsza rzecz. Po tym jak się całowaliśmy, zaczęliśmy trochę gadać. Kiedy wspomniałam, że jestem twoją siostrą, zaczął od razu przepraszać i chwilę później wyszedł.
Serce Casa zaczęło podskakiwać.
— Co? — zapytał i miał nadzieję, że Anna nie zaczęła się zastanawiać, dlaczego jego głos zabrzmiał tak wysoko.
— Tak — Anna wzruszyła ramionami. — Może myślał, że łamie jakiś męski kodeks czy coś. — Odwróciła się i uśmiechnęła do Casa. — A może to ty z nim coś tam kręcisz, co Cas?
Zaśmiała się głośno po tym, jak to powiedziała, szczególnie zadowolona z własnego żartu, ale Cas nie potrafił się zmusić do śmiechu. Wydawało mu się, że cała jego twarz płonęła.
— Nie — odpowiedział, a potem od razu mentalnie się kopnął. Właściwie o to nie pytała, nie potrzebowała odpowiedzi i nie było mowy, żeby przegapiła gorycz w jego głosie.
Anna przestała się śmiać, by na niego spojrzeć i Cas starał się nie spuszczać wzroku z drzewa przed nimi.
— O mój Boże — powiedziała cicho Anna, całkowicie oszołomiona.
— Nie — odparł stanowczo Cas, odwracając się, by spojrzeć na nią z ogniem w oczach. — Naprawdę nie.
Tym razem nawet nie próbował ukryć goryczy w swoim głosie. Anna, z szeroko otwartymi oczami i pełnym współczucia spojrzeniem wschodzącej świadomości, położyła dłoń na ręce Casa.
— Ale chcesz, prawda?
Cas patrzył na ich splecione dłonie.
— Nie.
— Cas, czy jesteś...
— Anna, naprawdę nie chcę już więcej rozmawiać o Deanie, dobrze? — warknął, a usta Anny natychmiast się zamknęły. Jej oczy stały się smutne i Cas nie mógł na nią patrzeć. Wyciągnął rękę spod jej dłoni i ponownie otworzył książkę, ledwie będąc w stanie uchwycić którekolwiek ze słów.
Po chwili Anna westchnęła i nie mówiąc ani słowa, wtuliła się z powrotem w jego bok, owijając ręce wokół jednego z jego ramion i opierając na nim głowę.
Cas też nic nie mówił, ale podczas czytania pozwolił sobie oprzeć głowę o jej rudowłosą czuprynę.
---------------------------------------
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro