Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Megan Pov 

Siedzę sobie i myślę co mam dalej robić ze swoim życiem. Co mam dalej robić z informacją o tym, że mam dziecko? Te myślenie pewnie zajmie mi dużo czasu, bo na razie nic racjonalnego nie przychodzi mi do głowy. A co jeśli rodzice będą źli jak dowiedzą się o tej wiadomości? A jak będą kazali mi usunąć dziecko? Chociaż może to jest wyjście. W końcu Cal by o niczym nie wiedział, a ja mogłabym pojechać na normalne studia.. z zamyślenia wyrwał mnie głośny dźwięk telefonu.

- Halo? - odebrałam nie patrząc na wyświetlacz

- Hej, co słychać? Rozmawiałaś już z rodzicami? - pytała Tara

- Ymm, nie. Nie rozmawiałam z nimi jeszcze.

- Co?! Dlaczego? Megan miałaś z nimi dzisiaj rozmawiać. Musisz, to jest poważna sprawa. - mimo tego jak bardzo nie chciałam wiedziałam, że ma rację

- Tak wiem, zrobię to jeszcze dzisiaj. Na razie lecę pa.

- Pa, ale pamiętaj, żeby to zrobić. - rozłączyła się.

Poleżałam jeszcze chwilkę i zeszłam na dół do kuchni, mając nadzieję na zjedzenie jakiegoś jogurtu czy coś, ale lodówka była trochę opustoszała, więc postanowiłam wybrać się na zakupy. Pojechałam samochodem. Dobrze, że go miałam, bo bez niego wszędzie bym się spóźniała. Po zrobieniu zakupów, pojechałam jeszcze do Strackbucks'a po moją ulubioną kawę, wyjeżdżając zobaczyłam bardzo dobrze znane mi sylwetki. Było już po dwudziestej drugiej, więc nie wiem co oni tu robili tym bardziej, że wyglądali jakby byli upici. Luke i Mike szli za rękę, co mnie jakoś zbytnio nie zdziwiło. Ashton się z nich nabijał, a Cal.. a Cal szedł z jakąś panienką i szeptał jej coś do ucha. Nie chciałam na to patrzeć zamierzałam jechać do domu i się położyć. Jak najszybciej byleby tego nie oglądać. 

Po powrocie do domu wypakowałam wszystkie zakupy i byłam okropnie zmęczona. Przydała by mi się kolejna para rąk, ale nie ma nikogo takiego kto mógłby mi pomóc. Z rodzicami już dzisiaj nie będę rozmawiać, bo jest późno, a oni pewnie rano idą do pracy. Dam już sobie spokój i powiem im to jutro. Czy tego chcę czy nie.

Poszłam się szybko umyć pod prysznic, tym samym dać spłynąć po sobie wszystkim problemom. Chciałam już się kłaść, ale postanowiłam jeszcze posiedzieć na tumblrze. Czytałam to wszystko o braku miłości i nagle przypomniało mi się jak Cal szeptał tej blondynce coś do ucha. Zachciało mi się płakać. Dlaczego ja muszę tak cierpieć? To jest okropne. Zamknęłam i odłożyłam laptopa, przykryłam się jeszcze kołdrą i po jakiejś godzinie płaczu usnęłam. 

___

Obudziłam się rano i od razu spojrzałam na zegarek zobaczyłam, że jest już dziesiąta rano. Wstałam i nawet się nie ubierałam. Zostałam w piżamie. Poszłam na dół, żeby coś zjeść. Zrobiłam sobie jajecznicę, a do tego herbatę. Naczynia wstawiłam do zmywarki. Teraz nie wiem co mam ze sobą począć, a nie chcę znów płakać.. może zadzwonię po Tarę. Poszłam do góry po telefon. Tara odebrała już po drugim sygnale.

- Tak? Halo?

- Hej Tara. Chcesz przyjść i coś porobić?

- Okej, mogę przywieżć ze sobą jakieś filmy czy coś, jak chcesz?

- Okej, będzie super. 

Tara przyjechała już po dziesięciu minutach. Poszłyśmy do salonu i przeglądałyśmy filmy. Były takie jak: "Now Is Good", "Gwiazd naszych wina" i "Bez mojej zgody". Nie wiedziałam, że przywiezie same smuty, ale trudno raz się żyje. Postanowiłyśmy, że zaczniemy od "Gwiazd naszych wina", później będzie "Bez mojej zgody" i na sam koniec "Now Is Good". Po obejrzeniu filmów byłam cała we łzach. I to było okropne, bo za każdym razem jak ktoś w filmie umierał, myślałam o tym, że to ja właśnie umieram. Nie dlatego, że mam dziecko, ani dlatego, że może będę musiała je usunąć. Umieram z miłości. Nieodwzajemnionej miłości do najlepszego przyjaciela.

- Halo! Meg! Mówię do Ciebie, a ty dalej nic. - krzyczała Tara

- O sorki zapatrzyłam się, co mówiłaś?

- Czy gadałaś już z rodzicami?

- Nie..

- Miałaś z nimi porozmawiać wczoraj! -wzięła mojego laptopa i weszła na skype.

- O patrz, o wilku mowa. Twoi rodzice są dostępni.

- Okej.. porozmawiam z nimi, ale jak będziesz siedzieć na przeciwko mnie.. bo nie chcę być wtedy sama.

- Okej będę. - nacisnęła napis "zadzwoń" i już po chwili było słychać jak skype dzwonił. 

- Halo? A kto to do nas dzwoni. Nareszcie sobie przypomniałaś o staruszkach. -mówiła rozbawiona mama. - Dom cały? Nie no żartuję. Już wołam tatę. Robert chodź tu! Megan dzwoni na skype! Robert! O już idzie.

- Mamo mam do was bardzo ważną sprawę. - byłam totalnie poważna. Myślałam, że się rozpłaczę. Z myślą o tym, że mam im to powiedzieć przechodziły mnie dreszcze po całym ciele. 

- O Boże. Naprawdę coś musiało się stać jak jesteś taka poważna. Mów mi tu co się stało? - tato usiadł koło mamy i spojrzał na mnie zachęcająco.

- Nie, nie wiem jak mam zacząć. 

- Zacznij od początku. - powiedział ojciec

- No okej. Bo, ym pamiętacie jak byłam na Promie z Calem? - obydwoje pokiwali głową na 'tak' - bo my po tym wszystkim rano obudziliśmy się razem w łóżku. I na początku nie wiedziałam czy do czegoś doszło czy nie. - rodzice popatrzeli to na siebie to na mnie w skupieniu. - I nawet byliśmy przekonani, że do niczego nie doszło, ale okazało się, że jednak tak. - oboje wytrzeszczyli oczy - I do tego jestem z nim w ciąży. 

- Co? Ale jak to? - powiedział tato 

- Normalnie. Jeżeli będziecie mi kazali usunąć dziecko, rozumiem. 

- Nie.. nie możemy kazać ci robić takich rzeczy. tym bardziej, że to żywa istota. -powiedziała poważnym tonem moja matka

- Zrobisz co będziesz uważała za słuszne. Zostawisz albo usuniesz. To twoja decyzja. - powiedział tato

- Ja nie wiem właśnie co mam robić. Nie wiem. Naprawdę.

- Zrób to co uważasz za słuszne. My zawsze będziemy cię wspierać, ale musisz jeszcze porozmawiać z Calumem. - tylko jak usłyszałam jego imię to łzy zaczęły spływać mi po policzkach.

- Wiem, mamo. Wiem. 

- Pamiętaj, żeby dzwonić do nas często. Tym bardziej teraz. Chcę jeszcze w tym tygodniu poznać twoją decyzję.

- Dobrze mamo. Jeszcze w tym tygodniu zadzwonię. Kocham was i dziękuję. 

- My ciebie też kochamy. I nie ma za co dziękować słońce. Nie płacz już. Jesteś naszą córeczką i zawsze nią będziesz, a my zawsze będziemy ci pomagać. A teraz musimy iść. Papa -uśmiechnął się jeszcze tato i pomachał razem z mamą, po czym szybko się rozłączyli.

- Widzisz mówiłam, że nie będzie tak źle? 

- Tak miałaś rację. Tara zostaniesz na noc? - zapytałam z nadzieją

- Oczywiście. 

Obie się szybko umyłyśmy i wskoczyłyśmy do łóżka w pokoju dla gości. Jest wielkie i wygodne, więc nam to zawsze pasowało. Po krótkim rozmyślaniu musiałam się odezwać.

- Jutro idę z nim porozmawiać.

- Wiem i tak samo jak dzisiaj dasz radę. Nie zadręczaj się tym już idź spać. -odwróciła się na drugi bok i powiedziała jeszcze krótkie 'dobranoc'

- Tak tak. Dobranoc.

___

Obudziły mnie rano smugi światła wpadające do pokoju. Przetarłam oczy i spojrzałam na telefon była już jedenasta. Jakoś więcej śpię niż zwykle. Ale to nic, przynajmniej się wysypiam. Tary już koło mnie nie było, więc pewnie siedziała w kuchni. Zeszłam szybko na dół i jak się okazało, miałam rację. Gdy mnie zobaczyła od razu kazała mi usiąść. 

- Siadaj. Dzisiaj na śniadanie naleśniki. 

- Uuu, a co to się stało, że Tara wzięła się za robienie naleśników? 

- Kobieto, ja ci robię naleśniki, a ty taka wdzięczna jesteś? Dzięki - udała focha -Poza tym i tak ciągle jesz te jajka, czas zjeść coś normalnego. 

Miała rację jem ciągle jajka, ale to nie moja wina, że je lubię. Po śniadaniu siedziałyśmy i oglądałyśmy nowe odcinki 'The walking dead" obgadując główne postacie z serialu. Jednak kiedy spojrzałam na zegarek była już czternasta. Pora się szykować. Wstałam i udałam się do toalety. Umyłam się cała szybko i wyszłam. Poszłam do szafy wybrałam jasne jeansy z dziurami do tego koszulkę, z napisem 'Nirvana'. Poszłam jeszcze szybko wysuszyć i wyprostować włosy. Do tego lekki makijaż. Na zegarku była już wpół do szesnastej, szybko się jeszcze ubrałam i zeszłam na dół. Założyłam moje czarne conversy i widziałam jak Tara staje w progu drzwi od salonu. 

- Boję się Tara. - powiedziałam szepcząc

- Nie ma się czego bać. Meg to jest przecież twój Cal. Znasz go lepiej niż ktokolwiek pamiętaj o tym. 

- Będziesz w domu jak wrócę?

- Nie wiem raczej powinnam już być, bo chciałam sobie jeszcze pojechać do domu i spakować mini walizkę, bo pewnie spędzę tu ze trzy dni. - zaśmiałam się

- No ta, to wiesz gdzie są klucze. Ja już idę. 

- No ok. Powodzenia kochana. Dasz radę.

- Muszę i nie dzięki. - po tych słowach wyszłam. 

Wiał lekki wiaterek, ale był on całkiem przyjemny. Szłam rozmyślając nad tym co Calum może powiedzieć i nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się już pod naszą kawiarnią. Wzięłam jeszcze głęboki wdech i weszłam. W rogu zobaczyłam go. Chłopaka, którego kocham ponad życie. Mojego najlepszego przyjaciela. I tylko przyjaciela. Kiedy podeszłam do stolika od razu się uśmiechnął. Wstał i się przytulił. 

- Hej. Zamówiłem Ci już twoje ulubione latte.

- Cześć. Um, dzięki, - uśmiechnęłam się sztucznie.

- Kobieto, nie wiem dlaczego się nie odzywałaś i jeżeli nie chcesz to nie musisz mówić, ale mam Ci coś ważnego do opowiedzenia.

Rozmawialiśmy tak przez dobre dziesięć minut i Cal opowiadał coś się przez ten czas wydarzyło. Jak dużo imprezował i jakie to śmieszne było kiedy Ash pokłócił się z Monic. W pewnym momencie przerwałam mu, bo wiedziałam, że muszę to powiedzieć.

- Cal ja też muszę ci coś powiedzieć. - powiedziałam upijając łyk kawy 

- Czekaj tylko powiem ci to co było dla mnie najważniejsze. 

- No dobra. - powiedziałam zrezygnowana. 

- Nie uwierzysz.. ale wyjeżdżamy z chłopakami do Stanów. Mamy trasę z One Direction - myślałam, że się przesłyszałam. 

- Co?!

- Tak, wyjeżdżamy. Nasza kariera się rozkręca. I wyjeżdżamy do Stanów na pół roku! Czy to nie wspaniałe? - mimowolnie po policzkach zaczęły mi spływać łzy.

- Ej Meg. Nie płacz. - podszedł i mnie przytulił, a ja jeszcze bardziej zaczęłam szlochać. - Wszystko będzie dobrze. Będziemy pisać sms, dzwonić do siebie. Rozmawiać na skype. Damy radę Megs.

Uwielbiałam jak mnie tak nazywał 'Megs' zawsze wtedy się o mnie martwił, ale lubiłam to. I chociaż to trudne to po tych właśnie słowach zrozumiałam, że nie mogę mu tego powiedzieć. Nie mogę psuć jego marzeń, które może właśnie spełniać. Jak mówią, "Jeśli kogoś kochasz pozwól mu odejść", oraz "Szczęście tej osoby jest ważniejsza dla nas niż nasze własne". I to właśnie zrozumiałam. Nie mogę mu zepsuć życia sobą i dzeckiem. Muszę mu się po prostu usunąć z drogi. 

- Dzięki Cal wiem, że damy radę. - posłałam mu swój najpiękjniejszy uśmiech.

- Dobra ja już skończyłem, teraz ty musisz mi powiedzieć, to co było tak bardzo ważne dla ciebie. 

- No okej.. skoro jutro wyjeżdżasz to musimy zrobić mini party i zaprosić Mike'a, Luke'a Ash'a, Ane i Monic. Musimy sobie zrobić mini party. 

- O to chodziło naprawdę? Skoro tak, to chyba dobry pomysł. Nie wyjeżdżamy jutro rano. Tylko wieczorem, więc damy radę się od razu ze wszystkimi pożegnać. Ty też przyjedziesz się pożegnać prawda Megs?

- Oczywiście. Zbierz wszystkich i za godzinę u mnie w domu. - dostałam jeszcze buziaka w policzek i usłyszałam:

- Dobrze. Kocham Cię Megs pamiętaj. - szkoda, że nie tak jak ja ciebie..

- Ja cię też Cal. Tylko szybko przychodźcie. Bo nie mamy za wiele czasu. 

Poszłam z Calem zapłacić, oczywiście on musiał zapłacić za mnie i zabiłby żebym tylko nie płaciła. Wyszłam i poszłam w stronę domu. Od razu kiedy weszłam to się rozpłakałam. Tara tylko mnie zobaczyła i  podeszła mnie przytulić.

- Co ten dupek zrobił? Megi co on zrobił?

- Nic właśnie nic. Nie powiedziałam mu. On wyjeżdża to nie ma sensu. 

- Gdzie wyjeżdża? - zapytała zdezorientowana przyjaciółka

- Do Stanów Zjednoczonych w trasę z One Direction.

- Meg. Meg nie płacz. Bedzie dobrze. 

- Wiem. Kocham go i zawsze będę kochać. 

- Wiem to Megi.

- Zaprosiłam do nas wszystkich na noc. Ich i dziewczyny. Takie pożegnalne party.

- No i dobrze. Damy sobie radę. Zawsze damy.

- Tak, wiem.

- Tylko teraz musisz pomyśleć co zrobić z dzieckiem i musisz odpowiedzieć rodzicom. 

- Wiem już co zrobię. - wiedziałam co powinnam zrobić i właśnie chciałam się tym z nią podzielić.

- Co zrobisz? - zapytała zaciekawiona

- Zrobię tak jak powinnam zrobić na początku..

- Czyli?

______________________________________________________________

Hej muśki trochę mi zajęło pisanie tego rozdziału, ale dałam radę. Mam nadzieję, że się podoba, a co zrobi Megan dalej, dowiecie się w następnym rozdziale.

Miłego czytania :):)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: