Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

<5 LAT PÓŹNIEJ>

Megan Pov

Cieszę się, że wszystko się tak potoczyło. Calum od ponad dwóch miesięcy jest w domu, bo zakończyła się im kolejna trasa. Tym razem mieli mieć wolne dłużej niż zwykle, co mnie oczywiście ucieszyło. Za dwa tygodnie mija nasza rocznica ślubu. To już 3 lata. Nie spieszyliśmy się ze ślubem, ale za to wszyscy pośpieszali nas, więc w końcu się zdecydowaliśmy. 

*WSPOMNIENIE*

Pamiętam jakby to było wczoraj. Ten dzień był magiczny. Wszyscy biegali żeby jak najlepiej przygotować dom. A ja? Ja musiałam siedzieć u fryzjerów, kosmetyczek i innych takich. Nie lubię takich wizyt, ale czego się nie robi dla przyszłego męża.. Ale wracając. Moja suknia była wręcz piękna. Była bardzo długa, miałam w niej gołe plecy, a ogólnie cała jej góra była w niektórych miejscach z jakimiś brylancikami. Buty miałam wysokie, oczywiście białe. I ten piękny długi welon wpięty w mojego koka hiszpańskiego. Oczywiście nie dane było mi zobaczyć siebie w lustrze, bo to przynosi pecha. Więc musiałam czekać aż skończy się ceremonia. Moment, w którym byłam przywieziona pod kościół był okropnie stresujący. Bałam się, że zaraz ucieknę ze strachu i stresu.. Kiedy stnęliśmy z ojcem przed drzwiami miejsca, w którym odbywała się owa ceremonia i usłyszęliśmy pierwsze dźwięki wydobywane z organów od razu wiedziałam, że to ta chwila. Chwila, w której idę poślubić jego. Caluma Thomasa Hooda. 

Wielkie kościelne drzwi się otworzyły, a wszystkie twarze momentalnie skierowały się w naszą stronę. Szliśmy powoli do ołtarza. Wszyscy się uśmiechali, ale ja nie zwracałam na nich uwagi. Moją uwagę przykuła jedna osoba. Osoba, która stała uśmiechnięta od ucha do ucha przy ołtarzu. Uśmiechałam się do niego tak samo jak on do mnie. To miała być nasza chwila. Nasza magoczna chwila. Podeszliśmy do Caluma, któremu ojciec mnie oddał. Złapaliśmy się za ręcę i stanęliśmy. Najpierw ksiądz zaczął odprawiać homilię potem musieliśmy z Calem podejść bliżejść ołtarza. Ksiądz wymienił nasze imiona i zaczął pytać:

-Czy chcecie dobrowolnie bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?

-Tak. -powiedzieliśmy oboje patrząc sobie w oczy.

-Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia? -kontynuował ksiądz.

-Tak. -odpowiedzieliśmy.

-Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?

Odpowiedzieliśmy twierdząco. Chwilę po tym odśpiewaliśmy hymn do Ducha Świętego i teraz naszła kolej na nas. 

-Ja Calum Thomas Hood biorę Ciebie Megan Alice Hale za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. -teraz moja kolej.. ale stres. 

-Ja Megan Alice Hale biorę Ciebie Calumie Thomasie Hoodzie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Kapłan potwierdził, że nasze małżeństwo jest zawarte i prosił abyśmy sobie podali obrączki. Oczywiście pierwszy zaczął Calum. 

-Megan Alice Hale przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

-Calumie Thomasie Hoodzie przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

-Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą. -powiedział ksiądz do Caluma.

Po czym czułam tylko jak jego dłonie spoczywają na moich policzkach i tym samym jak pieczętował zawarcie naszego małżeństwa tym oto pocałunkiem. Wszyscy zaczęli bić brawo. Ta chwila była po prostu piękna. Najpiękniejsza w moim życiu. Oczywiście na równi z narodzinami Michaela. 

Po ceremoni pojechaliśmy do domu, który był tak piękny jak nigdy dotąd. Oczywiście wszystko co działo się później odbywało się w naszym wielkim i pięknym ogrodzie. Wszyscy wznosili toast za nas ja tylko siedziałam koło Cala i Michaela. Żyłam chwilą. Po toastach rozpoczęliśmy zabawę naszym pierwszym tańcem. Tańczyliśmy tak w swoich objęciach prawie pół wieczoru. 

-Wyglądasz pięknie -szepnął mi Cal do ucha

-A wiesz, że ty też wyglądasz bardzo przystojnie i do tego po raz kolejny widzę Cię w garniaku. 

-Przysięgam. Już ostatni. 

-Ale ja lubię jak masz na sobie garniak. 

-Oj kochanie, kochanie. -powiedział całując moje usta. Po chwili przestał. -Właśnie. Za jakieś pół godziny wyjeżdżamy w naszą podróż, a ty jeszcze nie widziałaś jak wyglądasz. Już leć do domu spojrzeć w lusterko i od razu przebrać się w sukienkę na podróż. Idź z Mali i Kate. One Ci pomogą z suknią i dadzą Ci sukienkę, którą Ci wybrały. 

-Dobrze już idę. Ale pocałuj mnie jeszcze ostatni raz. -powiedziałam

-Pocałuję, ale to przecież nie ostatni raz. Będzie jeszcze tego wiele. -pocałował mnie namiętnie i z uczuciem jakiego nigdy wcześniej (oprócz przy ołtarzu) nie poczułam. -A teraz idź kochana. 

Znalazłam Mali oraz Kate i od razu poczłapałyśmy do góry abym mogła się przebrać. Lecz najpierw podeszłam do lusterka. Wyglądałam pięknie. Aż mi łza poleciała ze szczęścia w związku z dzisiejszym dniem. 

-Ej ej. Nie płaczemy. -powiedziała Mali

-Tak wiem, ale po prostu nie mogę uwierzyć, że to się dzieje. -powiedziałam

-To uwierz. -powiedziała Kate -Bo to wszystko jest najprawdziwszą prawdą. 

Dziewczyny szybko pomogły mi się przebrać z sukni ślubnej w sukienkę na podróż. Chciałam iść już do ogrodu, ale ktoś mi nie pozwolił. 

-A gdzie to się wybierasz? -powiedział Calum, łapiąc mnie za nadgarstek

-No do ogrodu. 

-Nie, nie. -powiedział. -My już jedziemy. 

-Tak szybko? -zapytałam zdezorientowana

-Tak. Jeśli chcemy zdążyć na samolot to musimy już jechać. 

-Na samolot tak?  To gdzie w końcu lecimy? 

-Przykro mi. Nie mogę Ci powiedzieć. To niespodzianka. -ucałował mnie w czoło. -Chodź wszyscy już czekają. 

Miał rację. Wyszliśmy w domu, a wszyscy już czekali. Ktoś rzucał płatkami kwiatow. A ja się tylko śmiałam. Podbiegłam szybko do mamy Caluma, bo Michael miał zostać u nich na aż 7 dni! Podbiegłam tam przytuliłam mojego synka i powiedziałam jeszcze mamie Cala wszystko od początku. Ona się na koniec zaśmiała i powiedziała, że wszystko wie i że da sobie radę. Wiem, że da radę przecież sama wychowała dwoje dzieci. Pożegnałam się z nimi. Z moimi rodzicami i do tego z naszymi przyjaciółmi i wsiedliśmy do auta. Zapięliśmy pasy i odjechaliśmy. Calum złapał mnie za rękei się do mnie uśmiechnął. 

-Calum! Nie wzięliśmy walizek! -spanikowałam. Zapomnieliśmy walizek. 

-Megan kochanie. Uspokój się. Walizki są spakowanie. Wszystko jest. 

Uff. A już się bałam. Poszliśmy już do samolotu. Zajęliśmy swoje miejsca. Calum miał od okna, a ja koło niego. Prawie cały lot przespałam na ramieniu Cala. Dolecieliśmy na miejsce. Skierowaliśmy się po nasz walizki i chwilkę później Calum powiedział, że czeka na nas taksówka. Wsiedliśmy w nią i jechaliśmy długi kawał. Zatrzymaliśmy się dopiero na postoju motorówek. Calum wziął walizki po czym zapłaciliśmy i wsiedliśmy do jednej. Przywitaliśmy się z osobą, która oczywiście była właścicielem owej motorówki. I wypłynęłiśmy. Płynęliśmy chyba jakieś dwie godziny. Z daleka było widać piękne plaże wiele domków letnich i w tle gór. 

-Powiesz mi w końcu gdzie my jesteśmy? -zapytałam

-Wszystko w swoim czasie. 

Calum wziął walizki i podbiegł do niego jakiś kompletnie nieznany mi mężczyzna. Wziął dwie torby i jeszcze jedną niósł Calum. Wsiedliśmy do kolejnej taksówki. Ta jazda już mnie trochę denerwuje. Tym bardziej, że nie wiem gdzie jestem. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Wyglądało to tak jakby przy plaży był jeden domek, do którego my właśnie zmierzaliśmy. Mężczyzna, który nas tu zawiózł pomógł Calumowi zanieść nasze bagaże. Sam Calum kazał mi zaczekać przed domkiem, nie wiem o co mu chodzi. 

-Gotowa? -zapytał i podszedł do mnie.

-Zależy na co.. -powiedziałam niepewnie

-Na naszą noc poślubną! -wykrzyczał entuzjastycznie po czym wziął mnie na ręce. 

-Calum? -zapytałam -Dlaczego bierzesz mnie na ręce?

-Kobieto nic nie wiesz. Przenoszę Cię przez drzwi jako moją już żonę. 

-A no tak. -zrobiłam się czerwona jak burak. 

Calum zaprowadził mnie do pięknej beżowej sypialni z wyjściem na plażę. 

-Ja idę do wody. -powiedział 

-Ja też chcę. 

-To chodź. 

-Czekaj tylko się przebiorę. -powiedziałam

-Po co? Nie możemy pójść nago?

-Nie wiem. Trochę się wstydzę. 

-Megan słońce nie masz czego się wstydzić. Jesteś piękna. 

Calum podszedł do mnie i po raz kolejny ujął moją twarz i złożył pocałunek na moich ustach. Chwilę później odsunął się powoli i zaczął mnie rozbierać. Oczywiście też nie byłam mu dłużna i zdjęłam wszystko co na sobie miał. Chwilę tak staliśmy nago ja ze wzrokiem wbitym w podłogę, a Cal wpatrujący się we mnie. Złapał mnie za podbródek tak abym mogła na niego popatrzeć. 

-Jesteś najpiękniejszą kobietą na ziemi. -powiedział patrząc mi w oczy. -I nic ani nikt nie może podważyć mojego zdania. 

Pocałował mnie w nos po czym wziął na ręce i pobiegł do morza. Stanęłam do kostek w wodzie, która była zadziwiająco ciepła. Calum był już po kolana w wodzie. 

-Calum? -zawołałam

-Tak słońce? -odwrócił się i uśmiechnął

-Gdzie my w końcu jesteśmy? 

-Spełniam twoje marzenie. Na Hawajach skarbie. -oczy mi pewnie wyskoczyły z zaskoczenia

-Jesteś wielki! -powiedziałam i zaczęłam iść w jego stronę. 

Kiedy byliśmy już zanurzeni w wodze po ramiona. Calum podszedł i mnie objął swoimi ramionami.

-Kocham Cię Megan Alice Hale -szepnął mi do ucha.

-Ja Ciebie też kocham. -ale nie dane było mi donończyć.

Calum wbił się w moje usta i przyciągnął do siebie. Podniósł mnie za pośladki i już po chwili oplatłam się wokół jego pasa nogami. Poszedł w stronę domku. Nie przestając mnie całować. Ułożył mnie na łóżku po czym sam się ułołzył obok. Zaczęliśmy się całować jego dłonie wędrowały po moim ciele przyprawiając mnie przy tym o dreszcze. Schodził pocałunkami coraz niżej i niżej. W końcu nie wytrzymałam i rzuciłam go tak na łóżko, że teraz ja dominowałam nad nim. Popatrzył się na mnie z niemałym zaskoczeniem, ale zgodził się na to. Po chwili obojoje jeszcze bardziej pragnący swojego ciała zabraliśmy się do roboty.

-Mamo! Mamo! -coś mnie wyrwało z zamyślenia. Popatrzyłam w prawo i zobaczyłam uśmiechniętego Mike'a

-Tak synku? -zapytałam

-Cy moze przyjsć do nas na kolację Emily? I czy będzie Dre? I kto w ogóle będzie na kolacji?

-A kto to taki jest Emily słońce? I jaki Dre?

- No Dre. Syn wujka Ashtona i cioci Monic. No to moja psyjaciółka. Pamiętasz jak wtedy ta Olivia ją przewróciła? Mówiłem Ci o tym i ja jej pomogłem wstać. I od tamtej pory jestesmy najlepszymi psyjaciółmi, ale ona mi kazała obiecać na mały palec. A ja nie wiem o co chodziło to źle, że wtedy się zgodziłem? -przypomniało mi się pierwsze spotkanie z Calem, wszystko działo się tak podobnie..

- A no tak ich syn. Tak będzie. Będzie ciocia Monic z Astonem i Dre. Do tego Luke z Aną i Tara z Michaelem. Nie, nie. Bardzo dobrze, że dałeś jej tego paluszka. A lubisz w ogóle tą Emily? -zapytałam

-Mamo. Jak mogę nie lubić mojej najlepsej psyjaciółki mamo? O psyjaciół się dba i się ich bardzo kocha. Tak jak ja kocham Emily.

-Masz rację Mike. I tak Emily może przyjść na kolację.

 Skończyłam wieszać pranie i poszłam do salonu położyć się koło Caluma. Muszę mu w końcu to powiedzieć, a do tego jeszcze muszę mu powiedzieć jakiego mamy mądrego synka. Położyłam się koło niego, a on mnie objął.

-Calum? -zaczęłam

-Tak żonko?

-Wiesz, że mamy najmądrzejszego syna na świecie?

-No wiem, ale pewnie chcesz mnie jeszcze bardziej utwierdzić w tym przekonaniu. Więc słucham.

-Tak właśnie. Bo Mike  poprosił mnie, aby na kolację mogła przyjść jego przyjaciółka Emily..

-No i co dalej. 

-I ja się oczywiście zgodziła, ale przed tym zapytała go czy ją w ogóle lubi, na co on odpowiedział, że jak mógłby jej nie lubić, bo przecież o przyjaciół się dba i się ich kocha. I powiedział, że on kocha Emily.

-No dobrze powiedział. Masz rację. 

-Ale to nie koniec. Opowiedział mi historię jak ją poznał. I powiedział, że przewróciła ją Olivia z podwórka i on jej pomógł wstać, a od tamtego czasu zostali najlepszymi przyjaciółmi na tak zwanego paluszka. Przypomina Ci to coś? -zapytałam

Calum momentalnie usiadł. I posadził mnie sobie na kolanach tak abym mogła mu patrzeć w oczy. 

-Historia się powtarza kochana. Może Mike znajdzie sobie taką najlepszą przyjaciółkę jak ja kiedyś. I może będzie się z nią przyjaźnić przez całe życie i później wezmą ślub i będą mieli dziecko jak my. -powiedział i mnie pocałował. Kiedy się od siebie osunęliśmy musiałam mu powiedzieć jeszcze jedną rzecz.

-A i no właśnie.. muszę Ci coś jeszcze powiedzieć.

-Słucham Cię. -szepnął mi do ucha. 

-Może ich historia powtórzy się tak jak nasza, ale opowiedziałeś ją źle..

-Co? Jak źle?

-Daj mi dokończyć okej? -skinął tylko głową na 'tak' -Znajdzie najlepszą przyjaciółkę, z którą przejdzie przez te trudne życie. Z którą będzie miał wiele wzlotów i upadków. Po czasie wyznają sobie miłość. Wezmą ślub. I.. 

-I co?

-I będą mieli dwoje pięknych dzieci. Tak jak my..

-Tak jak my? -zapytał zdezorientowany 

-Calum jestem w ciąży. -powiedziałam

-To genialnie! -Wziął mnie postawił na podłodze i obkręcił wokół własnej osi. -Będziemy mieli kolejne dziecko! A już chciałem się pytać czy nie chciałabyś jeszcze jakiegoś malucha. -pocałował mnie w polik  

-Jesteś wspaniały. -powiedziałam -Kocham Cię Hood

-Ja Ciebie też Hood -zaśmialiśmy się oboje i poszliśmy razem robić kolację.

___________________________________________________________________________

To Już koniec opowiadania. A ja chciałam wam podziękować za wszystkie głosy i komentarze, które motywowały mnie do dalszego pisania! 

Zapraszam róznież do mojego kolejnego opowiadania 'The Kid' z Ashtonem w roli głównej!:) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: