Rozdział 3
Następnym naszym celem był dom chłopaka...
Wraz z naszymi zakupami przechadzaliśmy się ulicami Londynu. Dzisiejsza pogoda nie była zachwycająca. Ciemne chmury przysłoniły niebo przez co na zewnątrz zrobiło się nieco ciemniej. Zazwyczaj podczas takiej pogody ludzie niechętnie wychodzili na zewnątrz. Tak było i tym razem.
Po kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce. Levi otworzył drzwi wpuszczając mnie do środka. Wnętrze jego domu było bardzo przytulne, na ścianach dominowały ciepłe barwy, które razem z różnorodnymi ozdobami takimi jak obrazy lub zdjęcia, prezentowały się naprawdę dobrze. Po przekroczeniu progu zdjęliśmy buty i ruszyliśmy w stronę kuchni aby przywitać się z panią Jones. Już w korytarzu do naszych nozdrzy dotarł przyjemny zapach czekoladowych ciasteczek, które w wykonaniu mamy Levi'ego smakowały nieziemsko.
-Dzień dobry -przywitałam się z mamą przyjaciela. Sara lubiła gdy zwracałam się do niej "Pani", ponieważ jej zdaniem czuje się wtedy starzej niż wygląda. Czasami zdarzało mi się jeszcze przywitać w ten sposób jednakże przymykała na to oko.
-Cześć dzieci. Co dzisiaj porabialiście?
-Byliśmy w galerii. Obydwoje musieliśmy kupić jakieś ubrania na rozpoczęcie roku szkolnego -odpowiedział mój przyjaciel.
-I jak? Kupiliście coś? -spytała Sara na co nasza dwójka przytaknęła. Przez następny kwadrans prowadziliśmy dalszą rozmowę z mamą chłopaka oraz jedliśmy przygotowaną przez nią zapiekankę.
-My już chyba pójdziemy do mojego pokoju.
-Dobrze, idźcie. Weźcie sobie ciasteczka -uśmiechnęła się i podała nam mały talerzyk. Dziękując, odebraliśmy go i udaliśmy się w stronę sypialni Levi'ego. Po chwili znajdowaliśmy się już w pomieszczeniu. Usiadłam na łóżku obejmując kolana rękami.
-Mógłbyś mi coś zagrać?
-Jasne - odrzekł, po czym sięgnął po gitarę.
Kiedy usłyszałam pierwsze nuty, nie mogłam zorientować się, jaka to piosenka. Dopiero gdy zabrzmiały pierwsze linijki tekstu, zorientowałam się, że to właśnie ta, którą codziennie nucił pod nosem Levi.
-They keep saying we don't know a thing
We're just kids pretending love it's just a game...*
Odkąd się znamy wiedziałam, że mój przyjaciel posiada zamiłowanie do muzyki jednakże nigdy nie chciał pokazywać mi piosenek, które sam napisał. Za każdym razem wykręcał się inną wymówką. Razem z kolegami z klasy często grali razem w garażu u Austina i nagrywali covery. Nadal nie rozumiem czemu nie publikują tego w internecie.
-Consequences I'll take what I get
Cause you are all I want and I've got not regrets.** -chłopak skończył grać, a mnie cały czas dręczyło pytanie, do kogo kierował ten tekst...
-Czemu nie zagrałeś jej nigdy wcześniej? Przecież to jest świetne.
-Nie była dopracowana w całości. Jakoś nigdy nie miałem ochoty na dokończenie jej, ale w końcu się udało. -wzruszył ramionami. -Pogramy w coś na konsoli? -spytał na co przytaknęłam. Usiedliśmy razem na miękkim, beżowym dywanie chwytając w dłonie swoje kontrolery. Dzisiaj ostatni dzień wakacji jednak podoba mi się sposób w jaki go spędzam. Według mnie granie w różnego rodzaju gry, wygłupiając się i opychając łakociami z przyjacielem to nie strata czasu, a na prawdę dobrze spędzony czas.
Nim zdążyliśmy się zorientować zegarek wskazywał godzinę dwudziestą pierwszą, a na zewnątrz panował mrok. Wraz z przyjacielem zeszłam na dół po czym pożegnałam się z Sarą, założyłam buty oraz chwyciłam torbę z wcześniej zakupionymi ubraniami. Podeszłam bliżej przyjaciela, a ten przyciągnął mnie bliżej i zamknął w szczelnym uścisku, który odwzajemniłam.
Odsunęłam się od chłopaka, następnie żegnając się z nim ruszyłam w stronę domu. Uliczne latarnie oświetlały drogę, a chłodny wiatr sprawiał, że liście na drzewach delikatnie szeleściły. Księżyc powoli przemieszczał się po niebie pokrytym niezliczoną ilością świecących gwiazd. Droga zajęła mi około dziesięciu minut. Stanęłam przed drzwiami domu które o dziwo były otwarte. Bez większego zastanowienia weszłam do środka. Z salonu dobiegały śmiechy co oznaczało, że Niall ma gości. Postanowiłam mu nie przeszkadzać, więc udałam się na górę.
Przechodząc korytarzem wiodącym do mojej sypialni niespodziewanie z pokoju mojego brata wyszedł nieznany mi dotychczas brunet. Miał on dosyć ciemną karnację oraz tak samo ciemne brązowe oczy. Muszę przyznać, że był bardzo przystojny. Za brunetem wyszedł mój brat. Po chwili ich spojrzenia skierowały się w moją stronę.
-Ooo, już wróciłaś -powiedział mój brat, a jego towarzysz przyglądał mi się z zainteresowaniem.
-Jak widać.
-My właśnie omawialiśmy kilka spraw związanych z nową trasą.
-To może ja wam już nie będę przeszkadzać i pójdę do siebie -powiedziałam i weszłam do mojego pokoju. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było zawieszenie nowej sukienki w szafie. Następnie poszłam do łazienki aby wziąć szybki prysznic i wykonać resztę codziennych czynności należących do mojej wieczornej rutyny, między innymi takich jak umycie zębów, zmycie makijażu i uczesanie się. Po wykonaniu podstawowych czynności, przebrana w piżamę ułożyłam się wygodnie na łóżku, zgasiłam lampkę i zasnęłam.
*Ciągle mówią, że nie wiemy nic
Że jesteśmy tylko dziećmi udającymi, że miłość to gra.
**Konsekwencje, wezmę to co mam
Bo jesteś wszystkim czego chcę i nie żałuję.
Mam nadzieję, że podoba Wam się nowy rozdział.
Vossanka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro