~58~ "Długi spacer?"
Diego
Niestety, uwzięli się na tego lekarza, więc musiałem jechać. Oczywiście z tatą i Violettą. Może chociaż nie zatrzymają mnie w łóżku? Jak powie że nic mi nie jest, to dadzą mi święty spokój. Wieczorem już byliśmy na miejscu.
- Widzisz? Mówiłem że lekarz jest niepotrzebny. - powiedziałem, próbując dojść do domu nie kulejąc, ale oczywiście mi nie wychodziło.
- Tak czy inaczej, posiedzisz sobie jutro w pokoju. Może przestanie cie bolec.
- Ale tato, jesteśmy na wycieczce! - powiedziałem. Wcale nie zamierzałem siedzieć w łóżku. Co to, to nie.
- Wolisz żebym zadzwonił do twojej mamy? Ona od razu cie stąd zabierze, wiesz jaka jest.
- To był cios poniżej pasa... I tak nie będę leżał. - powiedziałem, wchodząc do pokoju.
Wiedziałem że nie zadzwoni do mamy. Nie jest chyba aż tak wredny, przynajmniej nie dla mnie. Violetta po chwili zjawiła się obok mnie.
- Wiesz że nic mi nie jest ? - spytałem. Ona tylko kiwnęła głową.
- Ale fajnie się patrzy jak się denerwujesz. Do tego jednak kulejesz...
- Oj tam... Może trochę mnie boli, do jutra minie.
- Mam nadzieje. Bo wiem że tak czy inaczej sobie pójdziesz, nie wiadomo gdzie.
- Widzę że już mnie świetnie znasz.
- Ale zabierzesz mnie ze sobą?
- Oczywiście. - zaśmiałem się. - Bez ciebie to ja nie zamierzam sobie iść.
Chociaż... Tak naprawdę Violetta od razu zaciągnęłaby mnie do domu. A tak miałbym chwilę spokoju od nich wszystkich. Ale czy to w ogóle możliwe? Zaraz by się ktoś pojawił obok. Chyba że pójdę naaaaprawdę daleko. I w nocy, wtedy nie zauważą że sobie poszedłem... Po chwili do pokoju wpadł Federico.
- Ratunku! - wrzasnął, chowając się za Violettą.
Do pokoju wpadła Ludmiła, od razu zaczynając gonić Włocha po pomieszczeniu.
- Co odwaliłeś? - spytała Violetta, powstrzymując śmiech.
Tak, ta sytuacja wyglądała całkiem zabawnie. Przynajmniej z mojej perspektywy. Federico raczej nie miał za dobrze.
- Nic... - powiedział, tym razem wskakując na łóżko i próbując schować się za mną.
- Wcale, ale się boisz. - zacząłem się śmiać.
- Bo ona jest straszna.
W końcu nie dowiedzieliśmy się co się stało, bo wybiegli. Po chwili położyłem się z Violettą już spać. W końcu było późno, a o 22 cisza nocna. Zdecydowanie za szybko... Nie mogłem jednak zasnąć. Postanowiłem że jednak pójdę się przejść. Zamierzałem wrócić dopiero następnego dnia wieczorem, więc zabrałem coś do jedzenia, przebrałem się i poszedłem.
~~~~~~
Aj Diego, Diego..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro