Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~58~ "Długi spacer?"

Diego

Niestety, uwzięli się na tego lekarza, więc musiałem jechać. Oczywiście z tatą i Violettą. Może chociaż nie zatrzymają mnie w łóżku? Jak powie że nic mi nie jest, to dadzą mi święty spokój. Wieczorem już byliśmy na miejscu.

- Widzisz? Mówiłem że lekarz jest niepotrzebny. - powiedziałem, próbując dojść do domu nie kulejąc, ale oczywiście mi nie wychodziło.

- Tak czy inaczej, posiedzisz sobie jutro w pokoju. Może przestanie cie bolec.

- Ale tato, jesteśmy na wycieczce! - powiedziałem. Wcale nie zamierzałem siedzieć w łóżku. Co to, to nie.

- Wolisz żebym zadzwonił do twojej mamy? Ona od razu cie stąd zabierze, wiesz jaka jest.

- To był cios poniżej pasa... I tak nie będę leżał. - powiedziałem, wchodząc do pokoju.

Wiedziałem że nie zadzwoni do mamy. Nie jest chyba aż tak wredny, przynajmniej nie dla mnie. Violetta po chwili zjawiła się obok mnie.

- Wiesz że nic mi nie jest ? - spytałem. Ona tylko kiwnęła głową.

- Ale fajnie się patrzy jak się denerwujesz. Do tego jednak kulejesz...

- Oj tam... Może trochę mnie boli, do jutra minie.

- Mam nadzieje. Bo wiem że tak czy inaczej sobie pójdziesz, nie wiadomo gdzie.

- Widzę że już mnie świetnie znasz.

- Ale zabierzesz mnie ze sobą?

- Oczywiście. - zaśmiałem się. - Bez ciebie to ja nie zamierzam sobie iść.

Chociaż... Tak naprawdę Violetta od razu zaciągnęłaby mnie do domu. A tak miałbym chwilę spokoju od nich wszystkich. Ale czy to w ogóle możliwe? Zaraz by się ktoś pojawił obok. Chyba że pójdę naaaaprawdę daleko. I w nocy, wtedy nie zauważą że sobie poszedłem... Po chwili do pokoju wpadł Federico.

- Ratunku! - wrzasnął, chowając się za Violettą.

Do pokoju wpadła Ludmiła, od razu zaczynając gonić Włocha po pomieszczeniu.

- Co odwaliłeś? - spytała Violetta, powstrzymując śmiech.

Tak, ta sytuacja wyglądała całkiem zabawnie. Przynajmniej z mojej perspektywy. Federico raczej nie miał za dobrze.

- Nic... - powiedział, tym razem wskakując na łóżko i próbując schować się za mną.

- Wcale, ale się boisz. - zacząłem się śmiać.

- Bo ona jest straszna.

W końcu nie dowiedzieliśmy się co się stało, bo wybiegli. Po chwili położyłem się z Violettą już spać. W końcu było późno, a o 22 cisza nocna. Zdecydowanie za szybko... Nie mogłem jednak zasnąć. Postanowiłem że jednak pójdę się przejść. Zamierzałem wrócić dopiero następnego dnia wieczorem, więc zabrałem coś do jedzenia, przebrałem się i poszedłem.

~~~~~~
Aj Diego, Diego..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro