Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~48~ "Czy ta szafa się śmieje?"

Violetta

Za jakieś pół godziny przyjdzie do mnie Diego. Przynajmniej tak się umówiliśmy. Wydaje mi się że on naprawdę myśli że spędzimy ten dzień sami. Ale nie. Z Francescą ustaliłyśmy że impreza będzie w barze karaoke. Jestem pewna że tam chłopakom się spodoba. W końcu całe ich życie to muzyka. No... Przynajmniej Diego. Chociaż Marco podobno też gra na gitarze. Ale jeszcze nigdy nie słyszałam by śpiewał. Trzeba będzie coś z tym chyba zrobić.

Kiedy Diego przyszedł, od razu go tam zaciągnęłam. Wszyscy już byli, łącznie z Francescą i Marco. Gdy juz tam doszliśmy, wszyscy nasi przyjaciele rzucili się na Diego z wrzaskiem "Sto lat". Diego o mało się nie wywrócił. Zaśmiałam się patrząc na nich.

- A to co ma być? Chcecie mnie zabić? - spytał Diego, zaczynając się śmiać.

Dopiero wtedy wszyscy się od niego odsunęli. Marco jak widać dostał już życzenia, bo teraz rzucił się na Diego razem z resztą. Nie ma to jak gnieść mi chłopaka. Potem dali im jakieś prezenty. Dziewczyny oczywiście musiały wymyślec coś głupiego jak koszulka z głupim napisem. Marco i Diego dostali identyczne, już widzę jak w takich chodzą. Więcej nie daje Cami pieniędzy żeby kupiła prezent Marco, mowy nie ma. Postanowiłam że ja swój prezent dam Diego później, już w domu. Bo oczywiście po barze karaoke wszyscy idziemy do mnie do domu. Chłopaki oczywiście musieli wystąpić
na scenie, jak by to było gdyby nie wystąpili.


Potem poszliśmy do mojego domu. Taty na szczęście dzisiaj nie było.

- Mam propozycje! Bawimy się w chowanego! - wrzasnęła od razu Camila.

Wszyscy spojrzeli na nią, po chwili zaczynając się śmiać. Ale okey - bawimy się w chowanego. Ja razem z Leonem miałam szukać. Oczywiście wszystkich znaleźliśmy szybko. Cami i Fran siedziały w moim pokoju. Nie było jeszcze tylko Diego. Przeszukaliśmy już cały dom, z wyjątkiem oczywiście mojego pokoju.

- Pewnie pod łóżkiem siedzi. - stwierdził Leon.Fran i Camila stały pod ścianą, śmiejąc się nie wiadomo nawet z czego. Ale okey, sprawdziłam pod łóżkiem. Zaraz... Czy ta szafa się śmieje?

Diego.

Kiedy dziewczyny zarządziły zabawę w chowanego, niemal natychmiast pobiegłem schować się do szafy. Moja ulubiona kryjówka. Oczywiście zauważyły mnie Camila i Fran,ale obiecały że będą cicho. Rozmawialiśmy tak sobie, ja oczywiście cały czas siedziałem w szafie. Uwielbiam tą kryjówkę. Z resztą, jakim cudem jeszcze mnie nie znaleźli? Tego to ja chyba nigdy nie zrozumiem. Usłyszałem że do pokoju wchodzi Leon i Violetta, więc siedziałem cicho w tej szafie. Nie mogłem jednak powstrzymać śmiechu, gdy Leon zaproponował by sprawdzić pod łóżkiem.Zmieściłbym się tam w ogóle? Violetta oczywiście usłyszała mój śmiech i od razu ruszyła do tej szafy. Odsłoniła mnie, bo oczywiście zakrywałem się ciuchami.

Po jej minie widziałem że jest lekko zła na Camile i Fran że jej nie powiedziały gdzie jestem. Szukali mnie chyba z pół godziny. Violetta wyciągnęła mnie z szafy. Zacząłem się śmiać, a Leon chyba też nie był zadowolony z tego że nie wpadł na tą kryjówkę. Po jakieś godzinie wszyscy już sobie poszli. Zostałem już tylko z Violettą. Siedzieliśmy na łóżku w jej pokoju. Mówiła że ma dla mnie prezent, ale dostanę go później.

- Nie musiałaś mi przecież nic kupować, ważne jest to że jesteś przy mnie.

- Dobra, dobra. Ale i tak już kupiłam. - zaśmiała się.

- Kiedy wraca twój tata? - zapytałem.

- Hm... Nie wiem... Podobno jutro rano. - powiedziała, zastanawiając się.

Olgi i Ramallo też nie było w domu. Było już dość późno, więc praktycznie powinienem wychodzić. Ale nagle coś mi się przypomniało.

- Pamiętasz co mówiłaś? - spytałem i złapałem ją za rękę.

Było to już chyba z dwa tygodnie temu, więc rozumiałbym jeśli tego nie pamięta. Ja jej przypomnę.

- Em... Nie wiem dokładnie o jakie zdanie ci chodzi.

- No... O to że ... no wiesz... że to zrobimy, jak będę miał 18 lat.

Gdy to powiedziałem, Violetta spojrzała na mnie. Tak jakby zastanawiała się nad moimi słowami. Nie odpowiedziała mi już na to nic, najwyraźniej przypominając sobie sytuację, gdy to powiedziała.

- Nie będę cie zmuszał, jeśli nie chcesz. - dodałem szybko, nie chcąc by pomyślała że musi to ze mną zrobić w najbliższym czasie. Spojrzała tylko na mnie. Nie odpowiedziała nic. Od razu tylko usiadła na kolanach.

- Ale ja chcę. - powiedziała i od razu pocałowała mnie.

Zrobiła to delikatnie. Dopiero ja zacząłem namiętne pocałunki. Objąłem ją i jeździłem dłońmi po jej plecach. Położyliśmy się razem na łóżku, nadal całując. Oczywiście ja byłem nad Violettą, co musiało przezabawnie wyglądać. Nagle usłyszeliśmy że otwierają się drzwi do pokoju. Gdy spojrzeliśmy w ich stronę, zobaczyliśmy... ojca Violetty i mojego tatę. Trochę mnie zamurowało, ale chyba nie bardziej niż ich.

- Co tu się dzieje?! - wrzasnął ojciec Violetty. Wyskoczyłem z łóżka jak oparzony.

- Diego, chodź już. - powiedział od razu mój ojciec. Stwierdziłem że tym razem go posłucham, ratując sobie życie. Niemal przebiegłem obok ojca mojej dziewczyny, który chyba miał ochotę mnie zamordować. Od razu grzecznie poszedłem z tatą do samochodu. Tata oczywiście od razu miał mnie zawieść do domu.

- Co to miało być, Diego?! - wrzasnął na mnie, gdy byliśmy już w samochodzie.

Wywróciłem oczami. Wiedziałem że przechlapane będę miał u ojca Violetty, ale kazania u mojego ojca się nie spodziewałem

- Nie mam ochoty w najbliższym czasie zostać dziadkiem. Masz dopiero 18 lat i się uczysz. Co ty w ogóle sobie myślałeś?

- Nie jestem już dzieckiem... - mruknąłem tylko pod nosem, wgapiając się w okno.

- Jesteś jeszcze dzieckiem. I moim zdaniem nie powinieneś jeszcze mieszkać sam, robisz co chcesz.

- I co? Wyślesz mnie do Hiszpanii? Czy po prostu karzesz grzecznie przeprowadzić się do ciebie?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro