Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~44~ "Znowu mogę nazwać go ojcem?"

Violetta

- Tato, idę do szkoły! - powiedziałam idąc do drzwi.

- Nie przyszedł dziś po ciebie Diego? - mój tata trochę się zdziwił - Pokłóciliście się?

- Nie... Po prostu... em... Diego jest chory i nie może wstać z łóżka. - odpowiedziałam.

Przez "chory" mój tata zapewne pomyślał o przeziębieniu, więc nie musiałam nic mu tłumaczyć. Od razu wyszłam z domu i skierowałam się do studio. Przed studio stały już dziewczyny.

- Nie ma dziś Diego? - spytały równocześnie.

- Mówił że postara się przyjść, ale jest pilnowany przez troje upartych ludzi, więc chyba raczej nie przyjdzie. - zaśmiałam się.

- Diego też jest uparty. - stwierdziła Francesca.

- Ale nie ma argumentów. No bo niby po co ma wyjść? Niech siedzi w domu i odpoczywa. Możemy do niego wpaść po zajęciach, bo podobno się nudzi.

- Dobry pomysł. Ja się zgadzam. - powiedziała Camila.

Po chwili już w trójkę ruszyliśmy na zajęcia. Diego wpadł na nie spóźniony. Gregorio, z którym akurat mieliśmy zajęcia spojrzał na niego.

- Co ty tu robisz? - spytał od razu. Widać i on wiedział że nie powinno go tu być. - Kto będzie tak miły i odprowadzi uciekiniera do domu?
Kiedy Gregorio zadał to pytanie, od razu zgłosiłam się na ochotnika.

- Tłumacz jak zwiałeś.

- Przez okno. - wyszczerzył się dumny z siebie.

- A chcesz tam wrócić przez okno, czy drzwiami?

- Wole chyba jednak drzwiami.

- Dobry wybór. - zaśmiałam się idąc wraz z chłopakiem do jego domu. Po chwili już tam byliśmy. Jego mama już stała przy drzwiach, gotowa by go ochrzanić. Najwidoczniej Gregorio już zadzwonił.

- Nie wiem co ty masz na celu, ale dopóki tu będę zostajesz w łóżku. - powiedziała od razu wskazując na drzwi. - Violetta, zostań z nim chwilę. Bo znowu ucieknie z nudów.

W sumie jakoś nie spieszyło mi się na zajęcia, więc postanowiłam z nim zostać. Weszliśmy razem do pokoju.

- Już widzę piękny tydzień. Będzie tu do soboty. - zaczął się śmiać, kładąc się do łóżka.

- Jak będziesz uciekać to jeszcze dłużej. - usłyszeliśmy za drzwiami głos jego mamy. Zaśmiałam się.

- Ja się nie zgadzam! - położył się od razu na łóżku, zasłaniając twarz poduszką. - Zwariuję, do soboty jeszcze tak długo. A w studio nie mam co się pokazywać bo jak zobaczy mnie tata to i tak odeśle do domu.

- Nie marudź że jest tak nudno. Jest Marco, Mora, no i twoja mama.

- Marco i Mora są w szkolę, a potem razem idą na jakąś imprezę. A ja będę tutaj cały czas siedział, bo mnie nie puści za żadne skarby świata.

- Na imprezę w środku tygodnia? - zdziwiłam się.

- Ktoś ma urodziny, nie pytałem dokładnie.

- A w sumie nieważne. Nie graj już tylko w tą siatkówkę ze ścianą.

- A mogę potańczyć?

- Diego!

- No co? - spytał i wstał. Włączył muzykę. - No chodź, tylko chwilę.

Wywróciłam oczami i wstałam. Już po chwili zaczęliśmy razem tańczyć. Do momentu w którym do pokoju weszła jego mama. W tym momencie tylko przewróciliśmy się na łóżko, śmiejąc się jak głupi. Tak, ten taniec to był bardziej wygłupianie się. Ale to chyba norma gdy tańczy się samemu w domu.

- Widzę że na serio nie można cie zatrzymać w łóżku. - powiedziała matka Diego i zaczęła się śmiać - Tata do ciebie przyszedł.

Diego natychmiast spoważniał i usiadł na łóżku.

- Tata? - spytał zdziwiony - Czego chce?

- Porozmawiać z tobą. Wpuścić go tutaj? - spytała. Było widać że wolała spytać czy chłopak ma ochotę na rozmowę ze swoim ojcem.

- Dobra, wpuść. - jego mama wyszła.

- Diego, ja już pójdę. Na zajęcia. Wpadnę potem z dziewczynami. Pa. - powiedziałam. Pocałowałam go w policzek i wyszłam z pokoju. Nie chciałam teraz przeszkadzać mu w rozmowie z ojcem.

Diego.

Zastanawiałem się przez dłuższą chwilę czego naprawdę chcę ode mnie mój ojciec. Siedziałem na tym łóżku, czekając aż wejdzie do pokoju. Po chwili jednak wszedł. Spojrzałem na niego.

- Cześć tato. - odezwałem się tylko, patrząc na niego. Po chwili już siedział obok mnie.

- Cześć. Możemy raz normalnie porozmawiać? Bez żadnych kłótni? - spytał. Kiwnąłem głową.

- Tak. - odpowiedziałem. Chociaż już samo to że powiedziałem do niego "tato" powinno być dla niego znakiem że powoli przyzwyczajam się do myśli że znowu mam ojca.

- Nadal mnie nienawidzisz? - spytał prosto z mostu.

Musiałem się chwilę zastanowić zanim mu odpowiedziałem. Był moim ojcem, kiedyś najbliższą mi osobą

- Nie... Wtedy mówiłem to w nerwach. Nie powinieneś brać tego do siebie. -odezwałem się po dłuższej chwili.

- Diego, to nie jest tak jak ty myślisz. - kiedy powiedział te słowa,spojrzałem na niego pytająco - Naprawdę nie chciałem cie zostawiać. Byłeś moim oczkiem w głowie, odkąd dowiedziałem się o twojej chorobie. Po prostu...Dostałem tutaj dobrą ofertę pracy, nie chciałem dokładnie mówić tego żadnemu z was. Z twoją matką i tak mi się nie układało, chciałem tylko dla ciebie jak najlepiej. Wysyłałem pieniądze na twoje lekarstwa, miałem kontakt z twoją mamą więc wiedziałem co się dzieje. Kiedy dowiadywałem się że znowu jesteś w szpitalu, lub cierpisz z mojego powodu miałem ochotę od razu wskoczyć do samolotu i pojechać do ciebie. Ale wiedziałem że jeśli już mnie zobaczysz, a ja wyjadę będziesz cierpiał jeszcze bardziej. Wiem, byłem wredny tutaj dla wszystkich, dla uczniów, nauczycieli... Ale tylko dlatego że tak bardzo za tobą tęskniłem i miałem ochotę do ciebie pojechać.

Kiedy to mówił, patrzyłem na niego. Nie umiałem tak po prostu wyobrazić sobie że ktokolwiek jest dla niego ważny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro