~33~ "Wracają wspomnienia"
Diego
- W końcu w domu! - prawie że wrzasnąłem, gdy wchodziliśmy do mieszkania mojej matki. Tego, które jeszcze przed przeprowadzką do Buenos Aires było miejscem w którym spędzałem całe dnie. Całe swoje życie, pomijając szkołę. Chociaż i tak do 12 roku życia uczyłem się w domu.
W mieszkaniu nikogo nie było. Mama nadal była w pracy, mówiła że wróci późno więc raczej dzisiaj nie dam rady z nią porozmawiać. Chyba że zaczekam, ale wtedy Violetta będzie chciała czekać ze mną, a nie wiadomo ile czasu to zajmie. Od razu ruszyłem razem z Violettą do pokoju który kiedyś był mój i Marco.
- Jak myślisz, twoja mama cokolwiek ci powie? - spytała po jakimś czasie dziewczyna.
- Powie. Kiedy powiem jej wprost że już znam swojego ojca, od razu opowie mi wszystko. Nie będzie chyba udawała nadal że ja i moje rodzeństwo nie mamy ojca, co nie?
- Tego bym nie była taka pewna. - zaśmiała się.
- Nie jestem głupi, wiem skąd się biorą dzieci i wiem też że potrzebny jest do tego również mężczyzna. - sam zacząłem się śmiać. - A gdyby tata nie żył już dawno by mi o tym powiedziała. A Gregorio raczej nie kłamie. Tak mi się przynajmniej wydaję.
- Po nim wszystkiego można się spodziewać. I weź nie mów na niego "Gregorio" bo w twoich ustach brzmi to dziwnie. Na lekcji "tata", a poza szkołą "Gregorio". Zwariować można.
- No dobra, to tata raczej nie kłamie. - wywróciłem oczami - Nie powtórzę tego nigdy więcej! Dla mnie "tata" brzmi dziwnie. Pewnie dlatego że wcześniej nie miałem ojca...
- Miałeś, tylko go nie znałeś. - przypomniała mi.
- Widzisz ile ta przeprowadzka zmieniła w moim życiu? Wcześniej na słowo "tata" wypowiedziane przeze mnie bądź któreś z mojego rodzeństwa miałem ochotę coś rozwalić. Teraz na każdej lekcji tańca muszę powtarzać "Tak, tato", "Dobrze, tato" bo inaczej ktoś patrzy na mnie jakbym popełnił największy grzech w życiu.
- Nie przesadzaj Diego... Oni gapią się też jak mówisz "tato". Po prostu nikt się nie może przyzwyczaić do tego że Gregorio ma syna. I że niby jeszcze jesteś nim ty? To bez sensu, nawet dla mnie.
- A niby dlaczego, co?
- Wcale nie jesteś do niego podobny. Wyglądasz zupełnie inaczej, masz inny charakter. Odziedziczyłeś po nim chyba już tylko talent.
- W sumie... A może faktycznie kłamie i nie jest moim ojcem? - spytałem niby sam siebie.
W tym momencie do pokoju weszła moja mama. Dobrze wiedziałem że słyszała tylko moje ostatnie dwa słowa. "Moim ojcem". Patrzyła na mnie, jakby zdziwiona, jakby zła. Czy to moja wina? Co mam powiedzieć? "Przepraszam mamo, moja przyjaciółka zamknęła mnie i Violette w schowku na instrumenty i słyszałem słowa Gregorio."? Nie, bez sensu.
- Mamo, to jest Violetta. - postanowiłem w końcu przerwać dość niezręczną ciszę, przedstawiając swojej matce dziewczynę mojego życia.
Violetta od razu przywitała się z moją mamą. Potem poszliśmy do salonu, rozmawialiśmy jeszcze w trójkę. Mama opowiadała Violettcie jak to było kiedyś. Chciała pokazać jej jakieś filmiki z mojego dzieciństwa.
- Mamo, ja się nie zgadzam! - powiedziałem od razu. Jak dobrze że tata nie ma takich filmików!
- Oj tylko jeden, nie wstydź się.
- Nie.
- A chociaż zdjęcie?
- Mamo!
- Tylko jedno.
- Nie pozwalam.
- A czemu? - wtrąciła się Violetta. Mama, obciach mi robisz...
- No bo nie.
- Dieguś, proszę. Tylko jedno zdjęcie, no! - poprosiła Violetta.
- No okey. Ale tylko jedno, na nic więcej nie pozwalam.
Mama od razu pobiegła po album. Trochę minęło zanim wróciła, chyba szukała najlepszego zdjęcia. Miała jednak nie jedno, ale kilka.
- Zgodziłem się na jedno.
- Nie potrzebuje twojej zgody. - powiedziała od razu podając zdjęcia Violettcie. Oglądałem razem z nią.
Te wszystkie zdjęcia... Nie wiem dlaczego pokazała Violettcie akurat te. Tak,Violetta nie wie wszystkiego o moim życiu. Nie wie jednej, dość istotnej rzeczy. Nie będę jej teraz tego wszystkiego tłumaczył. Potem mama włączyła jakieś filmiki. Już nie protestowałem, sam wszystko sobie przypominałem.
Jednak już postanowiłem wyjść. Jakoś... nie wytrzymałem? Nagle przypomniało mi się wszystko, o czym tak silnie starałem się zapomnieć. Usiadłem na łóżku w swoim pokoju. Po chwili przyszła Violetta.
- Diego, o co ci chodzi? - spytała w końcu. Sam nie wiedziałem co jej odpowiedzieć. - O co chodzi w tym wszystkim? Nie rozumiem...
- Bo to... To moja wina że tata odszedł. Po prostu... To moja wina.
- Nieprawda. - usłyszałem głos swojej matki stojącej przy drzwiach.
- Nigdy nie przyznasz mi racji. To moja wina. Potem starałaś się robić wszystko bym tak nie myślał, ale to ja sprawiłem że tata odszedł.
- Niby w jaki sposób? - spytała w końcu Violetta.
- Bo... No bo ja...
***
Koniec, tatata 😸
Nikt nie wie co się dzieje, może się dowiecie w następnym rozdziale hmmm🙊😹
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro