~Prolog~
~Morty~
Właśnie się skończyła lekcja matematyki z panem Goldenfordem, wszyscy stali w kilku grupach i gadali w tłoku popychając się jeden o drugiego.
To była moja ostatnia lekcja więc poszedłem do mojej szafki, schowałem kilka rzeczy i szybkim krokiem wyruszyłem w stronę drzwi wyjściowych.
Gdy miałem już chwycić za klamkę zaczepił mnie Brad - jeden ze niesławnych szkolnych łobuzów którzy lubią takim nerdom jak ja wsadzać głowę w szkolne kible.
Ostatnim razem się widzieliśmy to było kiedy chłopak mi wyrzucił ciuchy za okno w przebieralni.
- Gdzie się wybierasz Smith? - Ryknął Brad udawając groźny ton.
- Daj mi spokój Brad. -
- Ooo mówisz mi co mam robić? Dawaj kasę. -
Pewny siebie Brad wyciągnął rękę w moją stronę. Wiedziałem jak to się skończy jeżeli mu tych pieniędzy nie dam. Wyjąłem więc z plecaka parę drobnych które mi zostało i dałem mu je.
- Przyjemnie się robi z tobą interesy Smith. -
Dumny ze swojej zdobyczy klepnął mnie mocno w plecy i oddalił się.
- ...A pierdol sie. -
Wyszłem ze szkoły, założyłem słuchawki i zacząłem iść w stronę centrum handlowego wsłuchując się w mój ulubiony utwór. W tym centrum handlowym spotykam się co miesiąc w czwartek z moją terapeutką - Doktor Wong. Niestety rodzice się zeszli, ale postanowili żebyśmy razem z Summer nie przestawali chodzić do psychologa ze względu na pare przyczyn. Tak, to tego też się wliczają moje przygody z dziadkiem Rickiem. Z resztą nie dziwię im się że tak postanowili, całe szczęście że terapia nie jest łączona z Summer. Nie chciałbym żeby się dowiedziała o jakich sprawach rozmawiamy.
Dotarłem w końcu na miejsce. Usiadłem w poczekalni i czekałem na moją kolej, nie długo to trwało, zaledwie 15 minut. Kobieta poprosiła mnie do swojego gabinetu, usiadłem i terapia się zaczęła.
- No, opowiadaj Morty. Jak ci minął miesiąc? -. Zaczęła ciepło Dr.Wonk.
- Normalnie, te same problemy, ta sama atmosfera w domu, nic się nie zmienia od dłuższego czasu.-
I tak zleciało to nieszczęsne półtorej godziny na gadaniu o wszystkim i o niczym. Nie mówię że nie lubię tam chodzić, czasem, gdy nie mam z nikomu się wyżalić no to idę do tego psychologa.
Z zegarka pani Wong dobiegł dźwięk że już terapia się skończyła. Wstaliśmy, kobieta mnie pożegnała, a ja nareszcie mogłem iść do domu.
Gdy już dotarłem do domu, poszedłem do pokoju, rzuciłem plecak ow róg pokoju i rzuciłem się na łóżko.
Ta cisza,
~~~
A więc...
Mixo znowu ożywia swojego Wattpada i wbija z grubej rury z tą oto książką z chyba najbardziej znienawidzonego przez fanów R&M shipu...ehhh, no nic nie poradzę xD
Taki tyci spoiler, tylko ten rozdział będzie taki..."Morty x Jessica" reszta będzie już normalnie na temat.
Cóż, zobaczymy jak ta książka się przyjmie i może będe ją kontynuuować.
(04.05. UPDATE
Pozmieniałam trochę końcówkę rozdziału, tylko tyle)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro