Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

We'll be on fire

*** - to oznacza początek i koniec sceny seksu, gdyby ktoś wolał ją pominąć.

Tyler słyszy bezwiedne nucenie Josha, kiedy dociera do domku na drzewie. Ostrożnie wspina się po drabinie i wsuwa głowę do środka.

Josh siedzi zapalając i gasząc zapalniczkę, niczym pogrążony w transie.

- Hej. - odzywa się Tyler, a Josh prawie upuszcza swoją zapalniczkę ze zdziwienia.

- Cześć. - mówi, wkładając zapalniczkę do kieszeni. - Wejdź.

Tyler niepewnie wdrapuje się do środka.

- Więc, chciałem przepro...

Zostaje odcięty, kiedy Josh leci naprzód i łączy swoje C durowe usta z jego.

Pocałunek trwa dłużej, niż ostatni i tym razem obaj się do niego przyczyniają. Usta Josha są ciepłe i słodkie i Tyler jest w stanie usłyszeć swoje własne serce bijące jak szalone.
Delikatne dłonie Josha, niczym niebieskie niebo sięgają wyżej. Jedna głaska tył jego szyi, druga trzyma jego szczękę. Ręce Tylera również sięgają do góry, zawahawczo chwytając Josha za ramiona. W końcu odrywają się od siebie i Tyler powoli otwiera oczy, aby zobaczyć, że Josh ma je dalej zamknięte, wyglądając na całkowicie zadowolonego.

Po prostu siedzą tak przez chwilę, łapiąc oddechy.

- Dlaczego uciekłeś? - pyta Josh, przerywając ciszę.

- Dlaczego nie odwzajemniłeś pocałunku? - Tyler odpowiada.

Na moment znów zapada cisza.

- Lubię cię. - mówi Josh nagle. Jego głos brzmi trochę inaczej. Jak deszcz padający do góry. - Bardzo cię lubię.

- Ja też cię bardzo lubię. - mówi Tyler, a Josh rozpromienia się w uśmiechu, zęby ryczącego tygrysa przebijają się przez C durowe wargi.

- To dobrze. - szepcze odalnie i całuje go ponownie.

***

- Och. - Tyler wzdycha w usta Josha. - Josh.

- Dobrze? - mruczy Josh, przekręcając swoje palce w środku.

Tyler piszczy.

- Jak... jak... - Tyler wyrzuca głowę do tyłu, uderzając nią o drewnianą podłogę domku na drzewie. - Mogę posmakować... Aach...

Josh połyka swój jęk, łącząc jego C durowe usta z jego. Tyler ponownie skamle, przyspieszając pracę swoich ust.

- Josh. - Tyler wzdycha.

- Tyler. - mówi Josh, ciepło i nisko w swoim gardle, miód, ptasi śpiew i ciemny, słodki pomarańcz.

Tyler jest jednym wielkim chaosem, składającym się z westchnięć i jęków, kiedy Josh delikatnie porusza palcami w jego środku. Może coś posmakować, jak metal, ale nie do końca i jest tak zdesperowany do czegoś, ale nie wie czego.

- Proszę. - szepcze Tyler, nie do końca pewny, o co tak błaga. Palce Josha przesuwają się do góry i ten nie-metalowy smak staje się tak onieśmielający, że drobny szloch wydziera się z jego piersi.

- Hej. - mówi Josh, zatrzymując się. Dotyka policzka Tylera swoimi delikatnymi dłońmi, niczym niebieskie niebo. - Wszystko dobrze?

- Tak. - mówi Tyler trzęsącym się głosem. - Dobrze.

Josh przyciska łagodny pocałunek do jego czoła. - Powiedz mi, jeśli będzie dla ciebie za dużo, okej?

- Okej. - mruczy Tyler. Przybliża się bardziej do palców Josha, a on uśmiecha się, cały C durowo-słodki.

- No dalej. - mówi Tyler, jego gardło nagle suche. - Możesz już... ach.

Josh powraca do powolnego ruchu palcami. Tyler, nie jest do końca pewny, co on robi, ale to dobre.
Czuje coś innego w jego żyłach, gorące i zdesperowane, jak czerwono-czarny aksamit. Warczy, ściskając palce Josha.

- Tak dobrze. - mruczy Tyler. - Tak, tak... jak... ach nie metal, ale prawie. I aksamit. I... Aach.

- Ciii. - mówi spokojnie Josh. - Ja wiem.

Josh powoli wyciąga swoje palce. Tyler marszczy brwi wskutek straty.

- Co? - ma zamiar zapytać, ale Josh nagle przesuwa jego biodra i przykłada w niego coś ciepłego i twardego. - Och.

- Okej? - mruczy Josh, patrząc na niego swoimi szeroko otwartymi oczami koloru mokki.

- Tak. - mówi Tyler, całkowicie pewien. - Tak.

Josh delikatnie wchodzi do środka, dolna, C durowa warga pod przednimi zębami jak warkot tygrysa.
Oczy Tylera wędrują do tyłu, podczas gdy jest powoli napełniany. To palące uczucie, ale jest jak śmietanka do kawy, jak czerwone, rubinowe pióra i wszystko jest w porządku.

- Okej? - szepcze Josh.

- Taak. - potwierdza Tyler, zamykając oczy. Wzdycha, kiedy Josh przekręca swoje biodra chociaż troszkę. - Och! Och, ach...

Josh ponownie go całuje, a Tyler odwzajemnia, najintensywniej, jak tylko potrafi.

- Tak, tak... Ach! - Josh wzdycha prosto do ust Tylera.

- Jesteś taki... och, och... - Tyler całuje go.

Josh zaczyna poruszać swoimi biodrami wolnym, lecz stałym ruchem, a Tyler zauważa, że również rusza swoimi, aby dopasować się do ruchu.
Josh uderza o coś w środku Tylera za każdym razem i Tyler nie może nic poradzić na swoje jęki, rozbrzmiewające stałym, niskim dźwiękiem.

- Powiedz mi. - mówi Josh. - Powiedz mi, jeśli będzie za dużo.

- Jest. - mruczy w odpowiedzi Tyler. - Kontynuuj.

Josh śmieje się delikatnie zakłopotany, ale obliguje.

Tyler przeczesuje ręką miękkie, niebieskie włosy Josha, lekko za nie pociągając. Josh wydaje z siebie charczący dźwięk, jego palce zagłębiają się w ramiona Tylera, a Tyler owija swoje nogi wokół pasa Josha. Jego biodra przesuwają się odrobinę do góry i chlipie, kiedy Josh zaczyna uderzać to miejsce w jego środku jeszcze mocniej.

- No dalej. - wzdycha Josh do ucha Tylera. - Mogę...?

Tyler nawet nie wie, o co Josh prosi, ale przystawia swoje biodra jeszcze bliżej Josha, ściskając, ze zduszonym krzykiem. Ruchy Josha są szarpiące, lecz stałe.

- Wszystko w porządku? - pyta Tyler.
Josh dyszy ciężko i sięga w dół i oplata swoje palce wokół Tylera...

- Jest świetnie. - mówi, zaczynając poruszać ręką.

- Ach. - to jedyna odpowiedź Tylera.

Wyciąga ręce i obejmuje Josha, przylegając do niego desperacko.
Nie-metalowy smak jest intensywniejszy, niż kiedykolwiek wcześniej i Tyler zatapia swoje zęby w obojczyku Josha z warknięciem.

- O Boże. - wydycha. - O Boże.

Tyler czuje aksamit w swoich żyłach, smakuje nie-metal w swoich ustach i zaczyna słyszeć niskie nucenie, perfekcyjne Gis.

Tyler jęczy wysoko, w swoich ustach, gdy Josh całuje wzdłuż linii jego szczęki, aż do szyi.

- No dalej. - mruczy Josh. - Prawie jesteś.

Tyler nie wie, o czym Josh w ogóle mówi, do czego jest blisko, ale jest zbyt pogmatwany i onieśmielony, aby zapytać.

Josh wykręca dłoń, ocierając kciukiem wierzchu i nie-metal w ustach Tylera nagle staje się czymś wielkim, zbyt wielkim i Tyler szlocha gwałtownie w skórę Josha.

- Już dobrze. - szepcze Josh. - Po prostu puść. Puść.

Tyler puszcza.

Opada, tonie i czuje, jak jego ciało się trzęsie. Nie-metal w końcu wychodzi z jego ust, wylewając się jako jęk, wyższy, niż kiedykolwiek myślał, że byłby w stanie z siebie wydobyć. Wyciąga swoje ręce, jedna uderza w drewnianą podłogę i czuje, jak wszystkie jego mięśnie rozluźniają się i ściskają.
Dźwięk Gis rozbrzmiewa coraz głośniej i głośniej i w końcu, Tyler krzyczy, jęcząc i chlipiąc. Josh mruczy delikatne, chmurzasto-słodkie słówka, dopóki Tyler wreszcie cichnie.

***

- Och. - mówi Tyler, kiedy już może mówić.

- Hej. - mówi Josh do szyi Tylera.

- Hej. - powtarza Tyler, z szumem w uszach. - To było... to było... Poraz pierwszy pojawia się coś, czego nie jest w stanie opisać.

- Tak. - mówi Josh, całując go pobieżnie. - Ja rozumiem.

- Ja rozumiem. - mówi Tyler i natychmiast marzy, żeby móc wepchnąć sobie te słowa z powrotem do ust, bo mokkowe oczy Josha ciemnieją.

- Coś... - mówi Josh, a jego C durowe usta zamieniają się w nagie zęby tygrysiego warkotu. - ...ty powiedział?

- Przepraszam, Josh. - mówi Tyler, natychmiast.

Josh wydycha powietrze, w sposób, jaki Tyler może opisać jedynie jako czerwono-zielono-pomarańczowy, jak strumień nad łożem postrzępionego kryształu. Perfekcyjnie niebezpieczny.

- Przepraszam. - powtarza Tyler.

- Ty nie... - Josh bierze głęboki oddech. - Nie jesteś w stanie zrozumieć.

- Ja...

- Nie masz pojęcia, jak to jest... - burczy Josh. - być przerażonym powrotu do domu. Nie masz pojęcia, jak to jest bać się własnych rodziców. - Wstaje, przemierzając ile może, w ciasnej przestrzeni domku na drzewie. - Nie masz pojęcia, jak to jest, musieć się chować za każdym razem, kiedy twój tata za bardzo się upije i niszczy wszystko, co stanie na jego drodze, a twoja mama jest za bardzo naćpana, żeby się tym przejmować. Nie masz pojęcia, jak to jest używać swojego ciała, żeby obronić swoje młodsze siostry i brata. Nie znasz strachu, który przechodzi cię, kiedy twój tata wyciąga pas, bo jest wkurwiony i potrzebuje czegoś, na czym można się wyżyć. Nie masz pojęcia, jak to jest być bitym tak mocno, jak tylko dorosły mężczyzna po tanim alkoholu i pełen złości może. I pozwól mi coś ci powiedzieć, Tyler. - Josh zatrzymuje się obraca się, by spojrzeć Tylerowi prosto w oczy. - To boli.

Tyler przełyka ślinę.

- Ja... ja przepraszam.

- Przepraszam, przepraszam. - szydzi Josh. - Każdemu kurwa przykro.

Kontynuuje chodzenie.

- Wszystko jest czarno-niebieskie. - powtarza. Zatrzymuje się, marszcząc brwi. - Dla mnie. - dodaje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro