I don't wanna be heard, I wanna be listened to
- Jak się rzeczy mają z twoją matką? - pyta doktor Paulson, podczas gdy Tyler wkłada cukierka o smaku masła orzechowego do kieszeni.
- W porządku. - mówi Tyler.
- W porządku? - powtarza doktor Paulson, z uniesionymi brwiami.
- Lepiej. - poprawia się Tyler.
Doktor Paulson kiwa głową.
- Więc rozmawiałeś z nią o Joshu?
Tyler przytakuje.
- Nie wyglądała na szczęśliwą.
- Możnaby się tego spodziewać, Tyler. - mówi doktor Paulson, dalej patrząc w dół, na swoje notatki. - Kobieta, której siedemnastoletni syn mówi o swoim wymyślonym przyjacielu raczej nie może czuć się komfortowo.
- O którym ona myśli, że jest wymyślony. - poprawia Tyler, zanim jest w stanie się powstrzymać.
Doktor Paulson cichnie, w końcu spoglądając znad swoich notatek.
- Tyler. - mówi łagodnie. - Josh jest...
- Ta, jasne, nieważne. - mówi szybko Tyler.
Doktor wzdycha, przeczesując z przyzwyczajenia ręką swoją wciąż malejącą ilość włosów.
- Nie jest prawdziwy, Tyler. - zaczyna łagodnie. - Przykro mi, ale po prostu nie istnieje.
- Tak, w porządku, cokolwiek pan mówi.
Doktor Paulson chowa twarz w dłoniach. - Tyler...
- Proszę posłuchać - mówi Tyler, nagle czując się gotowy do walki. - Wiem, że myśli pan przez to wszystko, że jestem szalony, ale Josh jest prawdziwy, okej? I nie przekona mnie pan, że jest inaczej.
Doktor wydaje z siebie suchy chichot.
- Tak, właśnie widzę.
***
- Jest cały niebiesko-czarny. - mówi Josh. - Mam na myśli swój dom. Dlatego tutaj podoba mi się bardziej.
- Mówiłeś mi to już. - mówi Tyler. - Wiele razy.
- To nie zmienia faktu, że to prawda. - Josh zwraca uwagę.
- Wiem. - mówi Tyler. - Mówię tylko, że słyszę, za każdym razem, kiedy to mówisz.
- Ale ja nie chcę, żebyś ty słyszał. - odpowiada Josh żarliwie. - Chcę, żebyś słuchał.
Tyler marszczy brwi.
- A jaka jest różnica?
Josh wydaje z siebie sfrustrowany odgłos. Niektórzy ludzie... głównie filozofowie twierdzą, że ludzie nigdy się nawzajem nie słyszą. - mówi. - Ale ja nie sądzę, że to prawda. Myślę, że każdy słyszy, ale większość ludzi nie słucha.
Tyler marszczy brwi jeszcze bardziej.
- Dalej nie rozumiem.
- To jak... - Josh przysuwa się do Tylera, biorąc go za rękę. - Okej, więc, kiedy mówię "weź moją rękę" myślisz o trzymaniu się za ręce, prawda? Nie myślisz o braniu mojej ręki gdzieś ze sobą. Chyba, że idziemy gdzieś ze sobą ręka w rękę, ale to już inna sprawa. - Potrząsa głową, jakby chciał wyrzucić z niej myśli. - Mam na myśli, że słyszysz "weź moją rękę", a słuchasz "trzymaj mnie za rękę".
- Och. - Tyler myśli przez chwilę. - Rozumiem. - ponownie marszczy brwi. - Przynajmniej tak myślę.
Josh się uśmiecha.
- Cóż, przynajmniej jesteś szczery.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro