Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Does it bother anyone else, that someone else has your name?


- Tyler, twój psychiatra i ja chcemy, żebyś zaczął brać nowe leki. - mówi doktor Paulson, kiedy Tyler siada.

- Co?  - pyta Tyler, wybierając fioletowego lizaka. - Nie pamięta pan, jak to się skończyło ostatnim razem?

- Nie antypsychotyki. - mówi doktor Paulson. - To była pomyłka, wiem. - mówi, przeczesując ręką włosy.  - To była pomyłka.

- Więc jaki rodzaj lekarstwa? - pyta Tyler, odpakowując lizaka i wsadzając go do ust.

- Lorazapam. - mówi doktor Paulson. - Ativan. - dodaje po chwili.

Tyler zastanawia się.

- Czy to nie leczy lęku społecznego?

"Mam lęk społeczny?" - pyta samego siebie.

- Leczy również bezsenność. - mówi doktor Paulson. - Szczerze mówiąc, zaczynasz wyglądać jak szkielet. Taki, który potrzebuje się porządnie wyspać.

Tyler wzrusza ramionami.

- Myślę, że jest ze mną w porządku.
Doktor wzdycha.

- Twoja matka mówi, że słyszy, jak mówisz do siebie o trzeciej nad ranem. Każdej nocy.

Tyler otwiera usta, aby powiedzieć, że to nie on sam, z kim on rozmawia, ale decyduje się nic nie mówić.

- Wszystko w porządku. - mówi zamiast tego.

- Tyler, naprawdę nie sądzę, że masz wystarczająco dużo snu. - mówi łagodnie doktor Paulson. - Przez cały czas wyglądasz na wykończonego.

- Czuję się okej.

- Tyler, myślę, że to jest naprawdę dla ciebie najlepsze. - przekonuje delikatnie doktor.

Tyler spogląda na niego spod byka. - A co pana obchodzi, co jest dla mnie najlepsze? - pochyla się do przodu nieustraszenie. - Nie sądzę, żeby tak było. - mówi Tyler, celowo kładąc rękę na swoim policzku.

Wyraz twarzy doktora Paulsona zmienia się. - Tyler. - zaczyna, ale się wstrzymuje. - Tyler, bardzo mi przykro z tamtego powodu.

Tyler przewraca oczami, odchylając się do tyłu.

- Nieważne.

Doktor wzdycha, przecierając oczy.

- Nie ma na to wymówki. - mówi. - Ale Tyler, to naprawdę dla twojego własnego dobra. - wyrywa kolejny kawałek papieru i coś na nim notuje. - Mam zamiar porozmawiać z twoimi rodzicami i za ich zgodą zaczniemy ci podawać Ativan. Okej, Tyler?

- Nieważne. - powtarza Tyler.

Doktor ponownie wzdycha, bawiąc się obrączką na swoim lewym palcu.

- Okej. Teraz Tyler, myślałem, że...

- Niech pan przestanie. - mówi Tyler poirytowany.

Doktor przystaje.

- Z czym mam przestać?

- Niech pan przestanie wpychać moje imię w co drugie skierowane do mnie zdanie. - mówi Tyler. - Wiem, jak mam na imię, okej?

- To z przyzwyczajenia, T...
Z przyzwyczajenia. - mówi doktor Paulson.

Tyler śmieje się sucho.

- Nienawidzę swojego imienia. - mówi swojemu lekarzowi.

- A z jakiego powodu? - pyta pan Paulson, skrobiąc coś w swoim notatniku.

- Jest tylko przypomnieniem.

- Przypomnieniem czego?

- Kolejnym przypomnieniem, że tak właściwie, to nikt nie jest unikalny. - mówi Tyler. - Nikt nie jest kimś specjalnym.

Doktor Paulson odkłada swój notatnik na biurko, wyglądając na zaintrygowanego.

- Możesz to rozwinąć? - pyta.

- Z pewnością.  - mówi Tyler. - Wie pan, gdzieś na świecie istnieje osoba, która nazywa się Tyler Joseph. Może nie teraz, ale kiedyś na pewno będzie. Może nawet będziemy na raz, w zależności od tego, jak długo będę żył. - zastanawia się, pukając się w podbródek. - A jeśli alternatywne rzeczywistości naprawdę istnieją, jest nieskończona liczba Tylerów Joshephów, mówiących teraz dokładnie to samo, co ja w tej chwili, myślących o tym samym, o czym ja teraz mówię. Tak, jest też nieskończenie wiele światów, gdzie Tyler Joseph jest hydraulikiem, który w wolnym czasie uprawia crossdressing i ani razu nie zastanawiał się nad innymi rzeczywistościami, ale to by też znaczyło, że istnieje również nieskończenie wiele światów, które są dokładnymi replikami tego, w którym żyjemy. A jeśli to jest prawdą, nie ma szczególnego powodu, aby ktokolwiek czuł się wyjątkowy. - Tyler mruczy w zamyśleniu. - Możemy zawsze się z tym nie zgodzić, oczywiście, może nie być czegoś takiego, jak inne rzeczywistości, ale nawet wtedy, dalej będzie ktoś z twoim imieniem w przeszłości, przyszłości, czy teraźniejszości. I sądzę, że każdy ma swojego sobowtóra na tej Ziemi, chociaż dwa sobowtóry mogą nie żyć w tym samym czasie. - Tyler wzdycha. - Jaki jest sens bycia unikalnym?

Doktor Paulson gapi się na niego.

- ... i dlatego nie lubisz swojego imienia?

Tyler śmieje się delikatnie.

- Tak, to była dość rozbudowana wersja tego powodu.

- To definitywnie interesujące. - mówi mu doktor Paulson. - Z pewnością będę o tym myślał długo i intensywnie później.

- To dobrze. - Tyler mówi mu szczerze. - Myślę, że każdy powinien o tym pomyśleć, przynajmniej raz na jakiś czas. Pożywienie dla umysłu, mam rację?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro