ROZDZIAŁ 2
- Powiem ci całą prawdę - podniósł mój podbródek tak, że patrzyliśmy sobie prosto w oczy. - A w zamian za to - przybliżył się do mojego ucha - jeśli zrobisz coś źle, bądź sprawisz, że będę z czegoś niezadowolony to będę mógł zrobić sobie z tobą cokolwiek tylko zechcę, Mayu - poczułam jego chłodny oddech na mojej szyi, nie było to przyjemne.
- Zgadzam się. Zgadzam się na wszystko, więc mi powiedz -
- To co mówił twój tata to część całej prawdy. Nie. To cała prawda bez jednej ważnej informacji. Zostałaś mi sprzedana. Twój ojciec był biedny więc żeby mieć za co żyć i utrzymać siebie i swoją żonę, sprzedał cię mi, zanim się jeszcze urodziłaś. Mój tata na początek nie przystał na tak głupią propozycję. Mówił, że dziecko powinno się darzyć jak największą miłością, a nie traktować je jako przedmiot i sprzedawać, aby rozwiązać swoje problemy. Jednak po długich namowach, uległ. Twoi rodzice upierali się przy tym, że wychowają cię na posłuszną córkę, żonę i matkę. Nie musisz się obawiać bo wraz z naszym ślubem na ich konto i tak będzie wpływać ustalona suma pieniędzy. Pokaż mi, że ich słowa nie były puste i że zostałaś jak najlepiej wychowana. Nie chcę żeby pieniądze mojej rodziny wpadały na konto ludzi, którzy okłamali mojego ojca, aby ratować swoje życie poświęcając przy tym wolność swojej córki. Ty tego też nie chcesz, prawda? -
- Będę posłuszna. Pokażę ci, że zostałam jak najlepiej wychowana. Nie ze względu na rodziców, lecz ze względu na moje własne życie - spojrzałam na niego pewna swoich słów.
- Wiesz już jak masz się zachowywać, więc możesz już odejść. W sypialni jest twoja suknia ślubna więc liczę, że przymierzysz ją przed założeniem jej na ceremonii -
- Hai, przymierzę - lekko się ukłoniłam, opuściłam pomieszczenie zamykając za sobą drzwi i poszłam do sypialni. Otworzyłam drzwi i rzeczywiście na łóżku czekała na mnie moja suknia ślubna. Podeszłam bliżej i zaczęłam się jej przyglądać. Muszę przyznać - była bajeczna. - Chciałabym założyć ją na ślub z chłopakiem, którego będę kochać ponad wszystko - powiedziałam sama do siebie i się lekko uśmiechnęłam.
Zdałam sobie jednak sprawę, że moje marzenie się nie spełni choćbym nie wiem jak próbowała, żeby się ziściło. Wzięłam głęboki wdech i przymierzyłam suknię po czym spojrzałam na siebie w lusterku. Sukienka sama w sobie naprawdę robi ogromne wrażenie, ale moja twarz bez jakichkolwiek emocji kompletnie niszczy cały urok kreacji. Stałam sobie tak dość długo przed lustrem, gdy nagle usłyszałam jak ktoś łapie za klamkę, na co bardzo spanikowałam.
- Kto to!? - krzyknęłam.
- Wchodzę - usłyszałam Rukiego i jeszcze bardziej spanikowałam.
- Przepraszam! Ale jestem w tej sukni, a nie chcę żebyś teraz mnie w niej zobaczył... Ruki... -
- Dobrze -
- Więc czy możesz poczekać dosłownie chwilkę, aż ją ściągnę? - zaczęłam jeszcze bardziej panikować, ponieważ nie jestem jeszcze gotowa na wypełnianie kar od Rukiego, naprawdę.
- To zrób to szybko - usłyszałam jak opiera się o drzwi.
- Hai! - znowu krzyknęłam i zaczęłam szybko ściągać sukienkę, uważając przy tym, żeby jej nie uszkodzić. - Dobra... Możesz już wejść - usiadłam na łóżku, w swojej poprzedniej sukience, oczywiście ślubną schowałam do mojej szafy. Po chwili zobaczyłam Rukiego w wejściu do pokoju po czym przy mnie usiadł, ale ja się od niego odsunęłam. - Ta suknia jest przepiękna, ale mój niemy wyraz twarzy wszystko niszczy - przyznałam, ale zapewne jego to nic nie obchodzi.
- Na ślubie musimy być szczęśliwi, nawet jeśli ma być to niezgodne z tym co preferujemy -
- Masz rację - przyznałam - Kto dzisiaj robi kolacje? - postanowiłam zmienić temat.
- Ja, czemu pytasz? -
- Tak z ciekawości - czułam się lekko niekomfortowo z tym, że cały czas czuję jego wzrok na sobie.
- Wiesz, że już za niedługo to Ty będziesz tutaj wszystko robić - bardziej stwierdził niż spytał.
- Wiem przecież -
- Zacznijmy już dzisiaj -
- E!? - byłam bardzo w szoku.
- Przynieś nam tutaj herbatę, słodzę dwie kostki -
- Hai, już idę - lekko się ukłoniłam i poszłam do kuchni zrobić to co do mnie należy i po jakimś czasie weszłam do sypialni z tacą, na której znajdowały się dwie filiżanki herbaty. Tacę położyłam na stoliku przy oknie i przystawiłam do niego dwa krzesła. - Proszę, gotowe - lekko się uśmiechnęłam, chociaż sama nie mam pojęcia dlaczego.
Ruki spojrzał na mnie, po czym usiadł przy stoliku, wziął filiżankę i upił łyka zawartości po czym na mnie spojrzał, na co lekko się przestraszyłam.
- Usiądź - zaprosił mnie gestem ręki, na co spełniłam jego prośbę. - Smakuje lepiej niż się spodziewałem - stwierdził.
- Dziękuję - znowu lekko się uśmiechnęłam i sama upiłam kilka łyków. - Hai, naprawdę dobra - przyznałam lekko z dumą.
- Co planujesz po liceum? -
- Studiować hipologię - powiedziałam szczęśliwa - A ty... co studiujesz? - spytałam zaciekawiona.
- Jestem na drugim roku psychologii w zarządzaniu - upił kilka łyków herbaty, co nie ukrywam, bardzo mnie cieszy. - Łóżko jest rozsuwane więc nie martw się, nie zajdzie między nami nic przed ślubem - wskazał na wcześniej wspomniany mebel.
- Rozumiem - kiwnęłam głową po czym doszły do mnie jego słowa - Zaraz! To znaczy, że po ślubie coś planujesz?
- Przecież musisz dać mi potomstwo. Rodzice ci tego nie mówili? Zaskakujące - na te słowa prawie zakrztusiłam się herbatą.
- To, że mamy być małżeństwem nie znaczy, że dam ci potomstwo! - oburzyłam się, za co po chwili skarciłam siebie w myślach. Nagle Ruki znalazł się przy mnie, na co ja głośno przełknęłam ślinę.
- Dobrze słyszałem, tak? Sprzeciwiasz mi się, a nawet nie jesteśmy jeszcze małżeństwem. Czyżbyś już tak bardzo chciała karę? - na te słowa prawie wbiło mnie w krzesło - Więc ci ją dam - bardzo się przestraszyłam, więc zamknęłam oczy czekając na karę.
~•~•~•~
Hejka! ❤️
Co sądzicie o rozdziale? 🤔❤️ I czy Ruki da Mayu należytą karę, czy może jej to daruje? 😏🔥 Nie zapomnijcie o gwiazdkach i komentarzach - to na maksa motywuje 💞💘
Do następnego, buziaki! 💋
~Akane
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro