Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 1

*Wygląd Mayu*


- Yuma, nie bądź sknerą i dorzuć mi tego więcej! - krzyczał blondyn.
- Nie dostaniesz więcej. Każde z nas ma wydzieloną porcję i nie cwaniakuj mi tutaj - odezwał się brązowo-włosy. - Azusa, jedz, bo ten kretyn ci wszystko zeżre - spojrzał na chłopaka z bandażami.
- Yuma! Okropny jesteś - marudził blondyn, który po chwili na mnie spojrzał. - O! I jest nasza M Neko-chan! - podszedł do mnie i się przywitał - Jestem Kou, a ty pewnie Mayu, co nie, ślicznotko? - puścił mi oczko.
- H-hai... Hejka - spojrzałam na nich nieśmiało, po czym zajęłam miejsce jak najdalej od Rukiego.
- Mayu... powinnaś usiąść obok Rukiego... a ja jestem... Azusa - spojrzał na mnie wcześniej wspomniany chłopak z bandażami.
- Miło mi - lekko się uśmiechnęłam i zajęłam miejsce obok Rukiego.
- Oi, nie gadaj tylko jedz, mała - wysoki brązowo-włosy podał mi moją porcję obiadu - Yuma jestem - usiadł na przeciwko mnie.
- Ja wcale nie rozmawiam i miło mi - lekko się uśmiechnęłam i zaczęłam spożywać posiłek.
- Ruki, musisz uważać, żeby twoja ślicznotka nie wpadła nikomu innemu w oko - odezwał się Kou, który patrzył się na mnie zamiast jeść obiad.
- Nie muszę się tym przejmować. W końcu jest moją narzeczoną - Ruki zaczął bardzo kulturalnie jeść - Jedz, bo ci wystygnie - spojrzał na blondyna, który od razu spełnił żądanie brata.
- Ale wiesz, że nawet jeśli jesteście narzeczeństwem, bardzo się kochacie i za niedługo będzie ślub to i tak wielu chłopaków będzie się za nią niesamowicie oglądać - jak widać Kou nie potrafi być cicho.
- Niech patrzą i wiedzą, że Mayu jest tylko moja - Ruki mnie objął, chłopaki się uśmiechnęli, a ja nie wiedziałam jak zareagować więc tylko nieśmiało się uśmiechnęłam. Dodatkowo nie ukrywam, że czułam się skrępowana w obecności tylu chłopaków i nawet za specjalnie tego nie ukrywałam.
- Nie krępuj się, kociaku - Kou znowu puścił do mnie oko.
- Nie podrywaj jej, idioto - skarcił go Yuma.
- Nie znasz się, Yuma! - krzyknął blondyn.
- Nie wydzieraj mi się tutaj. Wszyscy mamy dobry słuch, kretynie - znowu odezwał się Yuma.
- Wszyscy mamy tutaj wydzielone obowiązki. I ty też, Mayu - spojrzał na mnie Ruki.
- Rozumiem - przytaknęłam.
Nagle mój wzrok skierował się na Azusę, który patrzył się na ranę na palcu, z której płynęła krew.
- Azusa! Powinieneś przemyć to wodą, żeby nie wdało ci się zakażenie - nie ukrywam, ale przejęłam się reakcją chłopaka, albo raczej jej wyraźnym brakiem.
- Nie trzeba... lubię... rany... i ból... - na te słowa zamrugałam kilka razy oczami, po czym westchnęłam.
- Możesz sobie to lubić, ale chociaż przemyj tą ranę, żeby nie wdało ci się zakażenie - powiedziałam.
- No... dobrze... - Azusa wstał od stołu i poszedł przemyć ranę po czym wrócił do stołu i spojrzał na mnie - Zadowolona... już jesteś...? -
- Hai, zadowolona - wróciłam do posiłku.
Po obiedzie to Yuma miał za zadanie sprzątać. Nie mogłam siedzieć i patrzeć na to, że sam wykonuje swoje obowiązki więc podeszłam do niego i zaczęłam podawać mu naczynia, które powinien umyć.
- Dzięki - spojrzał na mnie i na szczęście przyjął moją drobną pomoc.
- Jak skończysz to przyjdź do mojego gabinetu, musimy omówić ważne szczegóły, Mayu - poczułam na sobie wzrok Rukiego, który powiedział to bez większych emocji, a ja tylko na to przytaknęłam.
Po wykonaniu obowiązków Yuma zaprowadził mnie pod gabinet Rukiego. Wzięłam głęboki wdech, zapukałam i gdy dostałam pozwolenie, to weszłam do gabinetu zamykając za sobą drzwi i usiadłam na krześle przy biurku, na przeciwko Rukiego.
- Chodzi o nasz ślub i nie tylko - zaczął chłopak. - Wiem, że tego nie chcesz, ale sama wiesz, że musimy żyć jak małżeństwo. -
- Możemy sobie być małżeństwem, ale tylko na papierku - powiedziałam pewnie.
- Nie możemy tylko na papierku. Mamy być prawdziwym małżeństwem, rozumiesz? - spojrzał na mnie stanowczo. - Zwłaszcza, że w oczach moich braci i innych naprawdę się kochamy -
- A co jeśli nie rozumiem? -
- Nie będę się powtarzać, więc lepiej przyjmij to wszystko do wiadomości i to jak najszybciej, moja narzeczono -
- Czy ty sobie ze mnie kpisz? -
- Nawet jeśli to co? - patrzył na mnie pewnie i to bardzo pewnie. - Przecież wiesz jak ma się zachowywać żona w stosunku do swojego męża, prawda, Mayu? - podszedł do mnie i wziął w dłoń kosmyk moich włosów.
- Hai, wiem doskonale -
- Więc w czym problem? - oparł się o biurko, w taki sposób jakby chciał pokazać, że nie mam jak uciec.
- Mówiłam. Nie chcę związku bez prawdziwych uczuć - spojrzałam mu prosto w oczy.
- Wiedz, że nie mogę ci dać żadnych uczuć, Mayu - powiedział to bardzo blisko mojego ucha, a mnie przeszły niewyobrażalne ciarki.
- Skoro nie możesz to dlaczego chcesz tego ślubu? - spojrzałam na niego, bo przez chwile wzrok miałam skierowany na podłogę.
- Jesteś głupia - zaśmiał się kpiąco - Musimy być małżeństwem. Tylko, że ty masz z tym problem, a ja widzę dużo korzyści płynących z tego związku -
- Ty wiesz o tym więcej niż ja, prawda? Wiesz dlaczego jesteśmy w zaaranżowanym związku, prawda? Powiedz mi wszystko co wiesz, Ruki - cały czas na niego patrzyłam.
- A co ja z tego będę miał?
- Już więcej nie będę zadawać ci niepotrzebnych pytań -
- Próbuj dalej, bo mnie nie przekonałaś - puścił moje włosy.
- Więc co chcesz w zamian za to, że powiesz mi wszystko co wiesz? - spojrzałam na niego pytająco - Proszę cię Ruki. Naprawdę. Zgodzę się na wszystko co tylko zechcesz tylko... Tylko powiedz mi wreszcie dlaczego znaleźliśmy się w tak beznadziejnej sytuacji. W sytuacji bez jakiegokolwiek wyjścia -
- I o to chodzi. Powiem ci pod pewnym warunkiem -
- Mów. - bałam się tego warunku, niesamowicie się bałam ale przecież nie mam nic do stracenia i muszę poznać prawdę, nawet tą najgorszą.

~•~•~

Hejka! ❤️
I oto mamy pierwszy rozdział ^^ jak Wam się podoba? 💘
Dajcie znać w komentarzach i nie zapomnijcie o gwiazdce - jest to bardzo motywujące 🔥💞
Do następnego, buziaki! 💋

~Akane

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro