ROZDZIAŁ 1
*Wygląd Mayu*
- Yuma, nie bądź sknerą i dorzuć mi tego więcej! - krzyczał blondyn.
- Nie dostaniesz więcej. Każde z nas ma wydzieloną porcję i nie cwaniakuj mi tutaj - odezwał się brązowo-włosy. - Azusa, jedz, bo ten kretyn ci wszystko zeżre - spojrzał na chłopaka z bandażami.
- Yuma! Okropny jesteś - marudził blondyn, który po chwili na mnie spojrzał. - O! I jest nasza M Neko-chan! - podszedł do mnie i się przywitał - Jestem Kou, a ty pewnie Mayu, co nie, ślicznotko? - puścił mi oczko.
- H-hai... Hejka - spojrzałam na nich nieśmiało, po czym zajęłam miejsce jak najdalej od Rukiego.
- Mayu... powinnaś usiąść obok Rukiego... a ja jestem... Azusa - spojrzał na mnie wcześniej wspomniany chłopak z bandażami.
- Miło mi - lekko się uśmiechnęłam i zajęłam miejsce obok Rukiego.
- Oi, nie gadaj tylko jedz, mała - wysoki brązowo-włosy podał mi moją porcję obiadu - Yuma jestem - usiadł na przeciwko mnie.
- Ja wcale nie rozmawiam i miło mi - lekko się uśmiechnęłam i zaczęłam spożywać posiłek.
- Ruki, musisz uważać, żeby twoja ślicznotka nie wpadła nikomu innemu w oko - odezwał się Kou, który patrzył się na mnie zamiast jeść obiad.
- Nie muszę się tym przejmować. W końcu jest moją narzeczoną - Ruki zaczął bardzo kulturalnie jeść - Jedz, bo ci wystygnie - spojrzał na blondyna, który od razu spełnił żądanie brata.
- Ale wiesz, że nawet jeśli jesteście narzeczeństwem, bardzo się kochacie i za niedługo będzie ślub to i tak wielu chłopaków będzie się za nią niesamowicie oglądać - jak widać Kou nie potrafi być cicho.
- Niech patrzą i wiedzą, że Mayu jest tylko moja - Ruki mnie objął, chłopaki się uśmiechnęli, a ja nie wiedziałam jak zareagować więc tylko nieśmiało się uśmiechnęłam. Dodatkowo nie ukrywam, że czułam się skrępowana w obecności tylu chłopaków i nawet za specjalnie tego nie ukrywałam.
- Nie krępuj się, kociaku - Kou znowu puścił do mnie oko.
- Nie podrywaj jej, idioto - skarcił go Yuma.
- Nie znasz się, Yuma! - krzyknął blondyn.
- Nie wydzieraj mi się tutaj. Wszyscy mamy dobry słuch, kretynie - znowu odezwał się Yuma.
- Wszyscy mamy tutaj wydzielone obowiązki. I ty też, Mayu - spojrzał na mnie Ruki.
- Rozumiem - przytaknęłam.
Nagle mój wzrok skierował się na Azusę, który patrzył się na ranę na palcu, z której płynęła krew.
- Azusa! Powinieneś przemyć to wodą, żeby nie wdało ci się zakażenie - nie ukrywam, ale przejęłam się reakcją chłopaka, albo raczej jej wyraźnym brakiem.
- Nie trzeba... lubię... rany... i ból... - na te słowa zamrugałam kilka razy oczami, po czym westchnęłam.
- Możesz sobie to lubić, ale chociaż przemyj tą ranę, żeby nie wdało ci się zakażenie - powiedziałam.
- No... dobrze... - Azusa wstał od stołu i poszedł przemyć ranę po czym wrócił do stołu i spojrzał na mnie - Zadowolona... już jesteś...? -
- Hai, zadowolona - wróciłam do posiłku.
Po obiedzie to Yuma miał za zadanie sprzątać. Nie mogłam siedzieć i patrzeć na to, że sam wykonuje swoje obowiązki więc podeszłam do niego i zaczęłam podawać mu naczynia, które powinien umyć.
- Dzięki - spojrzał na mnie i na szczęście przyjął moją drobną pomoc.
- Jak skończysz to przyjdź do mojego gabinetu, musimy omówić ważne szczegóły, Mayu - poczułam na sobie wzrok Rukiego, który powiedział to bez większych emocji, a ja tylko na to przytaknęłam.
Po wykonaniu obowiązków Yuma zaprowadził mnie pod gabinet Rukiego. Wzięłam głęboki wdech, zapukałam i gdy dostałam pozwolenie, to weszłam do gabinetu zamykając za sobą drzwi i usiadłam na krześle przy biurku, na przeciwko Rukiego.
- Chodzi o nasz ślub i nie tylko - zaczął chłopak. - Wiem, że tego nie chcesz, ale sama wiesz, że musimy żyć jak małżeństwo. -
- Możemy sobie być małżeństwem, ale tylko na papierku - powiedziałam pewnie.
- Nie możemy tylko na papierku. Mamy być prawdziwym małżeństwem, rozumiesz? - spojrzał na mnie stanowczo. - Zwłaszcza, że w oczach moich braci i innych naprawdę się kochamy -
- A co jeśli nie rozumiem? -
- Nie będę się powtarzać, więc lepiej przyjmij to wszystko do wiadomości i to jak najszybciej, moja narzeczono -
- Czy ty sobie ze mnie kpisz? -
- Nawet jeśli to co? - patrzył na mnie pewnie i to bardzo pewnie. - Przecież wiesz jak ma się zachowywać żona w stosunku do swojego męża, prawda, Mayu? - podszedł do mnie i wziął w dłoń kosmyk moich włosów.
- Hai, wiem doskonale -
- Więc w czym problem? - oparł się o biurko, w taki sposób jakby chciał pokazać, że nie mam jak uciec.
- Mówiłam. Nie chcę związku bez prawdziwych uczuć - spojrzałam mu prosto w oczy.
- Wiedz, że nie mogę ci dać żadnych uczuć, Mayu - powiedział to bardzo blisko mojego ucha, a mnie przeszły niewyobrażalne ciarki.
- Skoro nie możesz to dlaczego chcesz tego ślubu? - spojrzałam na niego, bo przez chwile wzrok miałam skierowany na podłogę.
- Jesteś głupia - zaśmiał się kpiąco - Musimy być małżeństwem. Tylko, że ty masz z tym problem, a ja widzę dużo korzyści płynących z tego związku -
- Ty wiesz o tym więcej niż ja, prawda? Wiesz dlaczego jesteśmy w zaaranżowanym związku, prawda? Powiedz mi wszystko co wiesz, Ruki - cały czas na niego patrzyłam.
- A co ja z tego będę miał?
- Już więcej nie będę zadawać ci niepotrzebnych pytań -
- Próbuj dalej, bo mnie nie przekonałaś - puścił moje włosy.
- Więc co chcesz w zamian za to, że powiesz mi wszystko co wiesz? - spojrzałam na niego pytająco - Proszę cię Ruki. Naprawdę. Zgodzę się na wszystko co tylko zechcesz tylko... Tylko powiedz mi wreszcie dlaczego znaleźliśmy się w tak beznadziejnej sytuacji. W sytuacji bez jakiegokolwiek wyjścia -
- I o to chodzi. Powiem ci pod pewnym warunkiem -
- Mów. - bałam się tego warunku, niesamowicie się bałam ale przecież nie mam nic do stracenia i muszę poznać prawdę, nawet tą najgorszą.
~•~•~
Hejka! ❤️
I oto mamy pierwszy rozdział ^^ jak Wam się podoba? 💘
Dajcie znać w komentarzach i nie zapomnijcie o gwiazdce - jest to bardzo motywujące 🔥💞
Do następnego, buziaki! 💋
~Akane
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro