Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

PROLOG

*Książka pisana z perspektywy Mayu*

Przy wyjściu ze szkoły pożegnałam się z koleżankami i wyszłam przed mury instytucji, aby poczekać na mojego tatę, który zadeklarował się zawieźć mnie do domu prosto po zajęciach. Zamiast mojego taty, z czarnej limuzyny wyszedł wysoki, siwy mężczyzna, który po chwili do mnie podszedł. Okazał się on być jednym z kierowców zatrudnionych przez moich rodziców.
- Witam, panienko Mayu - kulturalnie się ukłonił.
- Witam - również lekko się ukłoniłam.
- Proszę za mną, panienko - otworzył mi drzwi od limuzyny, do której po chwili wsiadłam.
Kierowca ruszył, a ja lekko zmęczona zasnęłam po krótkim patrzeniu przez okno i obudziłam się przed zupełnie nieznaną mi posesją. Kierowca otworzył drzwi pojazdu, po czym wyszłam z auta i zaczęłam się rozglądać.
- Gdzie jesteśmy? - spytałam zestresowana.
- Proszę za mną, panienko - kierowca się uśmiechnął, po czym oboje zmierzaliśmy w kierunku rezydencji, która swoją drogą jest ogromna.
Po kilku minutach znaleźliśmy się w środku budynku. Najpierw poruszaliśmy się w holu, z którego szybko znaleźliśmy się w salonie, gdzie czekali już na mnie moi rodzice z nieznajomym.
- Usiądź, córko - tata wskazał dłonią miejsce przy nieznajomym mi chłopaku. Lekko się spięłam i zajęłam należne mi miejsce. Byłam bardzo skrępowana, a fakt, że chłopak, który był zupełnie nie wzruszony całą tą sytuacją kompletnie nie pomagał mi w uspokojeniu się i w wydobyciu z siebie jakiegokolwiek słowa.
- Mogę wiedzieć, co się tu dzieje? - spytałam, po chwilach wachania.
- Spokojnie - moja rodzicielka patrzyła na mnie czule. - To jest Ruki, twój narzeczony. - uśmiechnęła się.
- Co? - spytałam, bez jakichkolwiek emocji. - Co to ma znaczyć? Jaki narzeczony? Nic mi wcześniej nie mówiliście. - nadal miałam ten sam, obojętny ton i wzrok wbity w ścianę.
- Ojciec Rukiego jest moim najlepszym przyjacielem, więc gdy dowiedzieliśmy się, że się urodzisz od razu załatwiliśmy potrzebne formalności i tak oto jesteście narzeczeństwem. Ruki poznał cię kilka godzin po twoich narodzinach, miał wtedy zaledwie 4 latka. W weekend po twoich 16 urodzinach weźmiecie ślub. Nie martwcie się, już się wszystkim zajęliśmy. - uśmiechnął się, ale mi nie było do śmiechu.
- Dlaczego? - zacisnęłam pięści.
- To dla twojego dobra, kochanie - spojrzała na mnie mama.
- Sama wiem co jest dla mnie dobre, a co nie. Zrywam zaręczyny - wstałam z miejsca i spojrzałam na Rukiego - nic do ciebie nie mam. Nawet się nie znamy, więc nie chcę cię oceniać. Powiem jedno - nie chcę, żeby ktokolwiek w jakikolwiek sposób decydował za mnie o moim życiu. - powiedziałam stanowczo, patrząc na obecną tu trójkę.
- Nie możesz tego zrobić. Mówiłem. Wszystko ustalone, dla twojego dobra. Znamy Rukiego, więc wiemy, że z nim będzie ci najlepiej i wkrótce się o tym przekonasz, Mayu. - ojciec podszedł do mnie i położył dłonie na moich ramionach. - Wszystkie twoje rzeczy są już w waszej sypialni. Nie ma już odwrotu, córko. -
- Nie chcę. Cokolwiek by się nie działo - nie chcę, aby moje życie zależało od tego głupiego, zaaranżowanego małżeństwa. Nie chcę. Nie chcę małżeństwa bez miłości i jakichkolwiek uczuć. Nie chcę. Rozumiecie, czy mam Wam to inaczej wytłumaczyć? -
- Nie trzeba. Naprawdę już wszystko jest ustalone i choćby nie wiem jakbyś nalegała, krzyczała czy płakała - nie ma odwrotu. Mówiliśmy - to dla twojego dobra, więc nie sprzeciwiaj nam się, tylko grzecznie przyjmij to wszystko do wiadomości, Mayu - moja rodzicielka spojrzała na mnie z lekką odrazą.
Po chwili rodzice kierowali się do wyjścia, nie racząc nawet na mnie spojrzeć.
- Zobaczymy się na ślubie, Mayu - powiedział tata, wychodząc z budynku zostawiając mnie samą z Rukim.
Załamana stałam chwile w miejscu, dopóki nie poczułam dłoni chłopaka na moim ramieniu. Odwróciłam się do niego, a on nałożył na mój palec pierścionek zaręczynowy.
- Idź do naszej sypialni. Za godzinę mamy obiad i poznasz przy okazji moich braci, Mayu -
- Nie pójdę. Nawet nie wiem gdzie się ona znajduje, a nawet jeśli miałabym takową informację, to i tak bym tam nie poszła. - na te słowa poczułam jego rękę na moim nadgarstku.
- W takim razie cię do niej zaprowadzę - pociągnął mnie za sobą i po kilku minutach znaleźliśmy się we wcześniej wspomnianym pomieszczeniu. - Pamiętaj, że za godzinę jest obiad. Nie spóźnij się. Dodatkowo moi bracia dostali informacje o tym, że to małżeństwo jest prawdziwe więc się tego trzymajmy. - rzucił wychodząc z pokoju.
Opadłam bezwładnie na łóżku. Po chwili poczułam jak łzy cisną mi się do oczu, więc pozwoliłam im swobodnie spłynąć. W głowie miałam wiele pytań, lecz żadnych odpowiedzi. Nagle zmęczenie wzięło nade mną górę i obudziłam się jakoś tak kwadrans przed obiadem. Wstałam z łóżka, podeszłam do lustra i w nie spojrzałam. Postanowiłam wziąć się w garść i spróbować przerwać tą brudną grę. Ogarnęłam włosy, twarz i założyłam sukienkę, którą znalazłam w szafie, po czym wyszłam z pokoju, przed którym czekał na mnie mój narzeczony.
- Widzę, że szybko przyjęłaś do siebie wiadomość o swoim dalszym życiu - spojrzał na mnie.
Nic nie odpowiedziałam, tylko od razu ruszyłam przed nim, a po kilku minutach znaleźliśmy się w jadalni, gdzie czekała na nas trójka chłopaków. Jak mniemam - bracia Rukiego.

~•~•~

Hejka! ❤️
Oto kolejna moja książka 💘 Tym razem za "cel" obrałam sobie Rukiego 😏❤️
Jesteście ciekawi co z tego wyjdzie? To zachęcam do czytania dalszych rozdziałów, które będą pojawiać się w każdą środę i niedzielę o godz. 18.00 🔥
Dziękuję za uwagę i do następnego, buziaki! 💞

~Akane

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro