30. Memories
Kiedy dojechali na miejsce, Lucyfer poczuł dziwny paraliż. Potrzebował chwili, aby zorientować się, że to strach. Ale nie bał się spotkania z Lilith. Raczej bał się tego, co będzie, jeśli zawiedzie - jeśli mu się nie uda. Jeśli im się nie uda. Jak poradzi sobie z faktem, że zawiódł kogoś, na kim mu zależało? Wiedział, że nie wybaczyłby sobie tego. Znał siebie, wiedział, że jeśli przestanie nad sobą panować i przedrzeźniać Lilith (a przedrzeźnianie akurat leżało w jego naturze), to może dojść do tragedii. Jak długo będzie w stanie się hamować, zanim powie coś głupiego?
Wtedy zaczął sobie przypominać wszystko od początku - moment, w którym się poznali. To, jak ona go niemalże nienawidziła, a on ze wszystkich sił starał się do zmienić. Pamiętał, jak to powoli się zmieniało, jak zaczęli sobie nawzajem pomagać, jak zaczęli się do siebie zbliżać.
Przypomniał sobie rozprawę w sądzie. To, jak pogorszył sprawę poprzez mówienie prawdy. To, jak potem próbował to odkręcić i jak finalnie jedno broniło drugiego. Pamiętał kolację, która była później i to, jak Jana im przerwała w momencie, kiedy mieli się pierwszy raz pocałować.
Przypomniał sobie scenę na plaży, to jak oświadczył jej, że przestanie walczyć, że zasługuje na kogoś lepszego, a ona go pocałowała.
Pamiętał gorycz, która mu towarzyszyła, kiedy dowiedział się, że to Ojciec postawił ją na jego ścieżce. Pamiętał jak popełnił samobójstwo tylko po to, aby wrócić do Piekła i zdobyć formułę na receptę, która ocaliła jej życie.
Potem przypomniał sobie jedną z głupszych decyzji w swoim życiu - ucieczka do Las Vegas i ślub z Candy. Do tej pory nie rozumiał, dlaczego Chloe tak łatwo mu wybaczyła. Pamiętał, jak wyznał jej, kim jest. Pamiętał, jak to zaakceptowała, jak go wspierała, kiedy miał rozmawiać z Ojcem.
To wszystko, przez co przeszli, wydawało się tak bardzo nierealne. Nigdy nie przewidziałby, że to wszystko tak się potoczy. Że się zmieni. Że poczuje coś do jakiegoś człowieka. Że się zakocha.
A teraz po raz kolejny miał zamiar ją uratować. Nie wiedział, jak to wszystko się potoczy. Nie wiedział, o co tak naprawdę chodzi Lilith - chce zranić jego, czy Chloe? Co ona planuje?
Jedno jednak wiedział na pewno i wiedział, że jego siostra nie zareaguje na to zbyt pozytywnie. Niemniej jednak spojrzał na Azrael, aby ja poinstruować.
- Gdyby coś poszło nie tak - zaczął - i miałabyś wybierać pomiędzy moją śmiercią, a śmiercią Chloe, ocal ją.
Azrael spojrzała na brata nie wierząc w to, co właśnie usłyszała.
- Jakiś człowiek jest dla ciebie ważniejszy niż...
- Tak - wtrącił, nie dając jej dokończyć pytania. - I proszę, abyś o uszanowała.
Azrael westchnęła, bo co więcej jej pozostało? Widziała determinację w oczach swojego brata, kiedy to mówił. Wiedziała, że jak żaden inny anioł, Lucyfer zasługiwał na śmierć. Ale świadomość tego, że jest gotów oddać życie, aby ocalić człowieka? Tego nie potrafiła ani zrozumieć, ani zaakceptować. Jednak dobrze wiedziała, że decyzja w tej kwestii nie należy do niej. A jeśli to wszystko ma się potoczyć inaczej, to wiedziała, że Ojciec zainterweniuje.
------------
No i miało być w poniedziałek i jest w poniedziałek, ale tydzień później - wybaczcie (znowu). Ten tydzień był mega ciężki: zhakowali nam stronę i od tygodnia ją naprawiamy (przynajmniej już serwer udało się postawić na nowo, uzupełniamy treść), problem z biletami + dostaliśmy informację o tym, że jednak nie możemy jeszcze opublikować pierwszego gościa, bo możliwe, że termin się nakłada z kręceniem jakiegoś filmu i muszą to ogarnąć zanim ogłosimy, bo nie chcą potem odkręcać (niby dzisiaj mają dać sygnał jak to wygląda na ten moment)... Puściliśmy zielone światło dla drugiej oferty, będzie śmiesznie jeśli dziś wieczorem dostaniemy dwa pozytywne maile (że w pierwszej termin jednak pasuje, a druga też została przyjęta) :')
Ten tydzień zapowiada się spokojniej, więc postaram się dodawać przynajmniej jeden rozdział dziennie.
No i na pocieszenie powiem, że do powrotu Lucka coraz bliżej.
Chociaż poniższe zdjęcia nie pocieszają...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro