Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Crusade

Chloe wpadła do domu, jakby była w jakimś transie i bez pukania wtargnęła do pokoju Maze, co niezbyt spodobało się jej współlokatorce, ale kiedy ta zobaczyła zaczerwienione oczy detektyw Decker, zrozumiała, że coś musiało się stać.

- Co się stało? - zapytała tonem pomiędzy zaniepokojeniem i zatroskaniem.

Chloe potrzebowała chwili, aby móc wydusić z siebie te słowa. W końcu jednak zebrała się na odwagę. 

- Lucyfer zniknął.

Nie trudno wyobrazić sobie zaskoczenie, które pojawiło się na twarzy Maze po usłyszeniu tych słów.

- Co?! - zapytała zupełnie zdezorientowana. Pamiętała co prawda wściekłość Lucyfera, kiedy dowiedział się prawdy o Chloe, ale kiedy poszedł do Piekła, aby ją ocalić i prawie przy tym zginął, była pewna, że chociaż odrobinę to zaakceptował, a przynajmniej próbował się z tym pogodzić. Nie rozmawiali po tym, jak wrócił z Piekła. Nie miała pojęcia, co tam zaszło, ani czy mogło mieć to wpływ na jego decyzję. Nie wiedziała nawet, gdzie mógł się udać. Wiedziała jednak, że nie wrócił do Piekła - wtedy prawdopodobnie zabrałby ją ze sobą. Nie zostawiłby jej samej na Ziemi, prawda? Skupiła swoją uwagę na Chloe i spojrzała na nią poważnym wzrokiem. - Co masz na myśli poprzez "zniknął"?

Detektyw Decker wzięła głęboki oddech, próbując zahamować emocje, które rozrywały ją od środka - z jednej strony chciała znaleźć Lucyfera, a z drugiej... chciała go w najlepszym przypadku spoliczkować za ten nagły wyjazd bez pożegnania. Jego intencje nie miały dla niej najmniejszego znaczenia...

- Byłam u niego - zaczęła, a jej głos, pomimo starań, aby brzmiał jak najbardziej naturalnie, był chwiejny i wręcz lamentujący. - Nie ma go tam.

- Może po prostu gdzieś wyszedł? - zasugerowała Maze, ale Chloe natychmiast pokręciła głową odrzucając taką możliwość.

- To nie jest wyjście na jedną noc, Maze, uwierz mi.

Sposób, w jaki wypowiedziała te słowa, sprawił, że Maze w nie uwierzyła. Wiedziała, że Chloe ma racje. Czuła to. Znała ją już wystarczająco długo, aby wiedzieć, że nie wyolbrzymia. 

- Nie wróci - mruknęła pod nosem, mając nadzieję, że się myli, ale jeśli wyjechał bez słowa, bez pożegnania, to najwidoczniej nie chciał, aby go szukali.

Może potrzebował po prostu czasu, nie wiedziała tego. Wiedziała, że szukanie go będzie bezsensowne - jeśli nie chciał, aby go znaleźli i tak go nie znajdą, a jeśli będzie chciał wrócić to w końcu wróci.

- Co powiedziałaś? - spytała Chloe, która nie dosłyszała słów Maze.

Ta zawahała się na chwilę. Zdążyła się już zorientować, że Chloe darzy Lucyfera pewnym uczuciem i nie chciała jej łamać serca jeszcze bardziej niż już zrobił to jej były szef.

- Że na pewno wróci - powiedziała starając się brzmieć jak najbardziej przekonywająco, chociaż czuła lekkie wyrzuty z faktu, że okłamuje przyjaciółkę. Ale nie mogła jej powiedzieć prawdy. Wiedziała, że ucieczka Lucyfera ma związek z odkryciem prawdy o niej. Chloe naprawdę nie potrzebowała poczucia, że wyjechał przez nią. Wiedziała też, że obwiniał o to, co się stało wszystkich dookoła. Rozumiała go. I dlatego rozumiała, dlaczego wyruszył na swoją samotną krucjatę przeciwko Ojcu. Pytanie tylko brzmiało: ile błędów zdąży popełnić, nim zrozumie, że to wszystko nie ma sensu?

--------------

Przepraszam, że dzisiaj późno, ale wychodzę z siebie, żeby za wszystkim nadążać w tym tygodniu... Tak jak mówiłam wcześniej - jutro (czwartek) rozdziału nie ma - rozdziału 4 wyczekujcie w piątek.

Korzystając z okazji, zapraszam wszystkich LuciFans z Warszawy i okolic oraz wszystkich, którzy mogą do stolicy na dzień/dwa przyjechać na zlot, który odbędzie się dnia 18 lutego. Więcej informacji w załączonym linku 😇

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro