Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27. Azrael

Lucyfer w niektórych kulturach uchodzi za najbardziej tragiczną istotę w dziejach całego Stworzenia. Twórcy tych teorii zapewne nie zdziwiliby się więc, gdyby dowiedzieli się o tym, przez co były Władca Ciemności teraz przechodzi. Chociaż niektórych mogłoby zdziwić to, że bardziej przejmuje się losem kobiety niż swoim. 

Kiedy się obudził, odwrócił się, aby spojrzeć na Chloe i... spostrzegł, że jej tam nie ma. Jedyne, co tam zostało to zwęglony symbol Lilith wypalony na materacu. Wpadł w panikę, a jednocześnie był na siebie wściekły. Wściekły, że w porę nie zorientował się, co się dzieje. Że temu nie zapobiegł. Jak mógł choć na chwilę stracić czujność, wiedząc, co się szykuje?

Wiedział, że Lilith będzie próbowała się zemścić. Znał ją do tego stopnia, aby wiedzieć, że w swoim planie może wykorzystać Chloe. Dlaczego więc nie był w stanie jej przed tym powstrzymać? Wierzył, że Maze przemówi jej do rozsądku? Ależ był głupcem! Najgorsze było to, że nie wiedział nawet, na kogo może liczyć. Na pewno nie na Ojca - ten wyraził się ostatnio dość jasno. Matka? Prędzej poprosił by o pomoc Gabriela... Maze z wiadomych przyczyn, nie była w stanie mu pomóc. Nie w tej sprawie. Amenadiel stracił swoje moce. Ufał mu, ale to nie powód, aby narażać go na śmierć - miał już na sumieniu Uriela. Nie potrzebował drugiego brata w grobie. 

I wtedy przypomniał sobie, w jaki sposób zabił Uriela. A właściwie, czym.  Ostrze Azraela mogło zranić Lilith. Mógł ją unicestwić. Jednak Lilith nie była bez wsparcia. On też powinien je mieć. A kto lepiej włada ostrzem, niż jego właściciel? A raczej właścicielka. 

Pora spróbować skontaktować się z siostrą.

Ich relacje wbrew pozorom nie były najgorsze. Owszem, były specyficzne, ale nie najgorsze. A w tych trudnych, wydawało by się ostatecznych, czasach, nie zbyt mógł liczyć na kogokolwiek innego. Wiedział, że przynajmniej początek spotkania, będzie trudny, ale był zdeterminowany. 

Poszedł w miejsce, gdzie ukrył Ostrze, złożył ręce w geście modlitwy i zaczął przyzywać swoją siostrę. Biorąc pod uwagę chaos, który bez wątpienia panował teraz w Niebie, zejście Anioła Śmierci na Ziemię, nie powinno być problemem. Tak też się stało.

Chwilę później ujrzał zniewalająco piękną anielicę o błękitnych oczach i złocistych włosach. Uśmiechnął się nieznacznie, trochę ze stresu, trochę z powodu, że od tak dawna nie widział siostry. Ona chyba jednak nie do końca podzielała jego entuzjazm... Gdy tylko zobaczyła brata z jej ostrzem w ręku, rzuciła się na niego, przycisnęła go do muru i przyłożyła Ostrze do krtani. Ten lekko uniósł ręce, co Azrael początkowo uznała za chęć walki, ale wtedy spostrzegła, że to poddanie się - gest kapitulacji. Spojrzała mu w oczy i nie była do końca pewna, co w nich widzi. Determinację połączoną ze strachem? To nie było do niego podobne. Nie takim go zapamiętała. Czekała, aż rzuci jakąś docinkę, ale nie doczekała się tego. Nie była pewna, co to tak właściwie oznacza.

- Na Ostrzu jest krew anioła - zauważyła. - Czyja?

Lucyfera lekko zaskoczyło, że Azrael o niczym nie wie. Wiedział jednak, że musi wyznać prawdę tu i teraz.

- Uriela - powiedział, a wyrzuty sumienia, które pobrzmiewały w jego głosie sprawiły, że Anioł Śmierci nie musiał zadawać kolejnego pytania. Odpowiedź była oczywista. I najwidoczniej nie do końca jej się spodobała, bo przycisnęła Ostre nieco mocniej, przez co z szyi Lucyfera zaczęła spływać małą strużka krwi.

- Podaj mi jeden powód, dla którego miałabym cię teraz nie zabić w ramach zemsty.

- Broniłem kogoś - wyznał. - I ten ktoś znowu potrzebuje mojej pomocy. Sam nie dam rady walczyć z Lilith. Nie uratuję jej przed nią.

Azrael spojrzała na brata podejrzliwie.

- Dlaczego Lilith miałaby kogoś krzywdzić ze względu na ciebie? Byliście blisko.

- Właśnie - potwierdził. - Byliśmy. A przynajmniej ona tak myślała. Chce się zemścić.

Wiedziała, że mówi prawdę i widziała, że to dla Lucyfera ważne. A to nie zdarzało się często.

- Posłuchaj - zaczął. - Potem możesz mnie zabić - stwierdził. - Zasłużyłem na to. Nie będę nawet walczył. Ale pomóż mi ją uratować. Nigdy nie prosiłem cię o coś takiego.

Czy Lucyfer właśnie powiedział, że czyjeś życie jest dla niego ważniejsze niż jego własne? To była nowość. Niepokojąca nowość, która mogła zakłócić równowagę, która wyklarowała się po jego buncie. Czyżby zmieniał się w tego dobrego?

- Na kim zależy ci bardziej niż na sobie samym? - spytała. 

- Chloe - powiedział, bez najmniejszego zawahania, a emocje, które towarzyszyły temu imieniu sprawiły, że Azrael szybko zrozumiała, o co w tym wszystkim chodzi. Nie podobało jej się to. Wiedziała, że to wszystko nie może skończyć się dobrze. Jednak nie miała zbytnio wyboru. Ta zmiana, jaka zaszła w Lucyferze... W jakimś stopniu sprawiło to, że mu współczuła i chciała mu pomóc. Odsunęła się od niego, na znak, że nie chce go skrzywdzić. Przynajmniej nie teraz.

Lucyfer spojrzał na siostrę z wdzięcznością. Nie wiedział, jak to wszystko może się teraz potoczyć, ale jednego był pewien - z Azrael u boku, pokonają Lilith.

---------------

Ale dziwnie się pisze po przerwie... Jak Wam się podoba, taki zwrot wydarzeń? Postaram się wstawić kolejny rozdział dzisiaj wieczorem

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro