22. We can deal with this
Lucyfer zobaczył Chloe, która niepewnie podeszła w jego stronę. Widać było, że jest tym wszystkim przejęta, a emocje, które malowały się na twarzy Lucyfera nie uspokajały jej ani trochę. Widać było, jak ulatuje z niego zdenerwowanie, a pokazują się emocje, które zawsze starał się ukrywać. Sprawiał ważenie, jakby zaraz miał się rozpłakać. Chloe spojrzała na niego i już wiedziała, że coś było na rzeczy. Dodatkowo fakt, że koło nich narastała ilość spanikowanego personelu placówki, który chciał się zorientować, co się tak naprawdę stało. Krzyczeli jeden na drugiego, ale to wszytko zaczęło przypominać przekrzykiwanie się jak na bazarze, więc nikt nie mógł zrozumieć, o co im chodzi.
Chloe spojrzała pytająco na Lucyfera.
- Czy...? - zaczęła, ale zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek więcej, objął ją.
- Przepraszam - powiedział, a z jego oczu zaczęły płynąć łzy. Zrozumiał, że popełnił błąd. Nawet kilka i trudno było mu się z tym pogodzić. Cały ten "bunt", ślub... tylko wszystkich tym skrzywdził. Jedyne, co dobrego wyszło z tego wszystkiego, to to, że zmusiło go to do wyjawienia jej prawdy. Nie musiał dłużej żyć ze świadomością, że Chloe nie wierzy w to, kim naprawdę jest.
I może sprawiło to, że skończyli ze wszystkimi tajemnicami i niedopowiedzeniami. Doprowadziło do tego, że w przyszłości prawda nie zniszczy tego wszystkiego, ale jednak nie przykryło to poczucia winy, którym się w tym momencie obarczał. Był niemal pewny, że odpowiedź Ojca będzie zupełnie inna. Właściwie był o tym przekonany. Tymczasem okazało się, że wcale tak nie było. Chyba, że Ojciec by kłamał. Jednak Lucyfer wiedział, że nie kłamał. Widział ostrzeżenie w Jego oczach, kiedy mówił, że ludzie i anioły się nie łączą. Tylko co mógł mieć przez to na myśli? Tu nie chodziło tylko o zasady. Tego akurat mógł być pewien.
Na razie nie chciał się tym przejmować. Chciał się cieszyć tym, że ma Chloe przy sobie. Tym, że to nie iluzja. Cieszył się tym, kiedy ta przekonała go, że to prawda. Potem załamał przez informację, którą usłyszał od Mamy i Maze, ale teraz ta radość wróciła.
- To był On? - zapytała łagodnie, kiedy odsunęli się od siebie, a on przytaknął.
Na chwilę zaniemówiła. Bała się, że to oznacza koniec - to przytulenie, łzy w oczach Lucyfera, słowo "Przepraszam". Miała wrażenie, że naprawdę zostali oszukani. Bała się zadać to pytanie, ale musiała znać odpowiedź.
- Mówił coś o... - nie dokończyła, bo głos utknął jej w gardle. Lucyfer wiedział o co pyta, ale ponownie czuł się zbyt zagubiony w swoich uczuciach. Jakby coś nie pozwalało mu się do niej zbliżyć. Może to przez ostrzeżenie Ojca? Tego nie wiedział. Wiedział jednak, że musi się przemóc, inaczej może to wszystko stracić. To była jego szansa. - ... O nas? - dokończyła po chwili, a Lucyfer nagle poczuł jakby ktoś zdjął z niego tę blokadę.
Ostrożnie przyciągnął Chloe do siebie i ją pocałował. Koniec z wątpliwościami, koniec z podejrzeniami, podchodami, co tu jest nie tak. Oboje znali prawdę o sobie. Oboje czuli to samo. Nie było to zgodne z powszechnie panującymi prawami, ale Lucyfer wiedział, że dadzą radę, że to przetrwają.
Chloe zrozumiała, że pocałunek jest odpowiedzią, ale wciąż nie chciała robić sobie nadziei. Na szczęście Lucyfer nie trzymał jej długo w niepewności.
- Nie planował tego - wyjaśnił. - Chciał, żebyś mnie zmieniła. Nie podejrzewał, że narodzi się coś więcej.
Ta odpowiedź ją ucieszyła, ale jednocześnie i zaniepokoiła. W głosie Lucyfera wyczuła swego rodzaju obawę, nie wiedziała tylko czego może się bać, jednak wiedziała, że to tyczy się czegoś, co usłyszał od Ojca.
- O co chodzi? - spytała, ale on tylko pokręcił głową na znak, że nie ma czym się martwić. Przynajmniej na razie.
- Nie jestem pewien czy pozwoli nam być razem - wyjaśnił. - Ludzie i anioły... to nie idzie ze sobą w parze... Musimy być pewni, że poradzimy sobie z ewentualnymi zagrywkami z jego strony. Chociaż wątpię, żeby miał zamiar teraz w to ingerować...
Strach powoli przejmował nad nim kontrolę. Chloe zobaczyła to i objęła jego dłonie, co natychmiast go uspokoiło. Miał ją przy sobie. Tylko to się teraz liczyło.
- Damy radę - zapewniła go. - Cokolwiek by się nie stało, poradzimy sobie z tym.
------------
Przypominam, że jutro czwartek, a nie mam już ferii, więc... kolejny rozdział dopiero w piątek.
+ w piątek rozdział może być w okolicach północy, bo ruszam z kolejną historią i chcę ją opublikować wcześniej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro