Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Welcome in Las Vegas

Ostatnia flaszka cichym uderzeniem o inne, opadła na siedzenie pasażera. Wraz z ostatnim łykiem, skończył mu się dostępny alkohol. Jechał kabrioletem prosto przed siebie. Nie wiedział, co zamierza zrobić. Nie wiedział, co w ogóle chce tym osiągnąć. Wiedział tylko, że ma dość tych wszystkich manipulacji, od których przez całe życie nie mógł się uwolnić. Wywołał rebelię w Niebie, w nadziei, że to coś zmieni. Został za to skazany na władanie Piekłem. I kiedy tysiące lat później postanowił udać się na Ziemię, traktując to jako kolejny bunt, po pięciu latach dowiedział się, że to tylko kolejna manipulacja. Kolejna iluzja, którą Ojciec postawił na jego drodze. Dowiedział się, że Tata od początku wiedział, że postanowi udać się na Ziemię. Zaczął się nawet zastanawiać, czy oby na pewno jego "urlop" był jego własną inicjatywą. A jeśli w rzeczywistości Ojciec w jakiś sposób wpłynął na niego, aby podjął taką, a nie inną decyzję w sprawie opuszczenia Piekła?

Niczego już nie mógł być pewien. Nie mógł ufać Mamie. Nie mógł ufać Amenadielowi. Nie mógł ufać Maze. Nie mógł ufać Chloe. Nie mógł nawet ufać sam sobie. Postanowił nic więcej nie planować, w nic więcej się nie angażować. Zaangażował się w relację z panią Detektyw i co mu z tego zostało? Złamane serce?

Najgorsze było to, że przez moment naprawdę był szczęśliwy. Poczuł coś, czego nigdy wcześniej nie doznał tak realnie - miłość. Nigdy wcześniej się nie zakochał. Nigdy wcześniej nie doświadczył też tego, aby ktoś obdarzył go tym uczuciem. Jasne, mógłby sobie wmawiać, że rodzice go kochali, ale prawda była taka, że nie była to taka miłość, jakiej dziecko może oczekiwać od rodzica. W głębi serca nienawidził ich obojga. Szczególnie teraz. 

Miał wrażenie, że Ojciec po prostu z niego zadrwił. Zamierzał go złamać? Brawo, udało Mu się, złoży Mu gratulacje przy najbliższej okazji. Pierwszorzędna robota!

Zaczął się zastanawiać czy śmierć Delilah nie była czasem Jego sprawką. Przecież gdyby nie jej śmierć, nie poznałby Chloe Decker. Dotarło do niego, że Ojciec w istocie mógł się przyczynić do śmierci jego przyjaciółki. Bo czym przecież było życie jednego małego człowieka, skoro dla całej sprawy potrafił poświęcić Uriela?

Uświadomił to sobie podczas pobytu w Piekle - zabił Uriela tylko i wyłącznie po to, aby ochronić Chloe. Jak się okazało, bezcelowo. Ojciec i tak nie dopuściłby do jej śmierci. To bolało go najbardziej i właśnie to pytanie gnębiło go najmocniej - czy Ojciec z premedytacją zrobił z niego mordercę? Czy celowo wykreował go na potwora? Przez lata zrobił z niego kata i oprawcę odpowiedzialnego za całe zło świata - czy określenia morderca i potwór mogły jeszcze bardziej zniszczyć opinię Lucyfera? 

Przejechał dłonią po twarzy. Jego oczy były zaczerwienione, ale nie od płaczu - za wszelką cenę starał się nie płakać, nie uronić nawet jednej łzy - nie chciał dać Mu tej satysfakcji. Były czerwone z rozpaczy - tego nie był w stanie ukryć nawet pod niewyobrażalnymi ilościami alkoholu.

Zrozumiał, że w końcu nadeszła najwyższa pora, by się zmienić. Może skoro i tak wszyscy uważali go za tego najgorszego, to czas najwyższy, aby w końcu się nim stać? Plan Ojca prawdopodobnie miał polegać na tym, aby wrócił do Nieba. Czy zatem wewnętrzny bunt i zamiana w typowy czarny charakter nie pokrzyżuje Jego planów? Stwierdził, że warto się o tym przekonać. I tak nie miał już nic do stracenia. Nic a nic.

Kilkaset metrów dalej zobaczył charakterystyczna, białą tabliczkę w kształcie zaokrąglonego, przekręconego rombu, której czerwone napisy głosiły:

Witamy w Las Vegas

Nie był wcale tak daleko od Los Angeles - niespełna trzysta mil. Wiedział jednak, że tutaj nikt nie będzie go szukał. A nawet jeśli... nie znajdą go. Chciał się odciąć od przeszłości.

Tamten Lucyfer Morningstar umarł. 

Narodził się nowy, zły Lucyfer. A jego pierwszym przystankiem w Las Vegas będzie najlepszy klub nocny w mieście...

-----------------

Naprawdę nie wiem, co mi się stało, ale ten brak dialogów zaczyna mnie ciut przerażać :')

Kolejny rozdział już jutro! 😈


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro