18. Calling Him
Lucyfer widział, że Chloe nie przyjęła tego dobrze i z jednej strony poczuł się źle z tym, że obciążył ją tą wiedzą, ale z drugiej... czy to, że jednak nie wszystko tak łatwo akceptuje, nie mogłoby ujść za dowód, że to jednak jest prawdziwe? Że naprawdę coś do niego czuje i Ojciec nie ma z tym nic wspólnego. Chciał, żeby tak było, ale jeśli On w ogóle nią manipulował, to do tej pory zdążył pokazać, że jest cierpliwy i że mu się nie śpieszy. Jeśli podejrzenia Lucyfera były słuszne, Ojciec chciał, aby to wszystko wyglądało naturalnie. Wówczas zachowanie Chloe mogło tylko to wszystko potwierdzić.
Miał dość. Dość tego wszystkiego. Powoli zaczynał żałować, że wrócił. Wtedy im wszystkim byłoby łatwiej. Po co ogóle się angażował w relację z Chloe? Przez ciekawość? Chciał się dowiedzieć, dlaczego jest inna? Dowiedział się i teraz wolałby nigdy się tego nie dowiedzieć. Nigdy.
- Lucyferze, zostawisz nas na chwilę same? - zapytała Linda, widząc w jakim stanie jest Chloe. Lucyfer przytaknął i ruszył w stronę drzwi. Nim wyszedł, odwrócił się i spojrzał na panią detektyw, przy której siedziała już Linda. Widział, jak Chloe się trzęsie i wiedział, że to jego wina. Przypomniał sobie Halloween, kiedy pokazał swoją prawdziwą twarz swojej terapeutce. Pamiętaj jej przerażenie, kiedy to wszystko do niej dotarło. Pamiętał też, jak wychodząc obrócił się, aby ostatnie raz zerknąć na nią z nadzieją, że może jednak nie boi się tego aż tak bardzo.
Chloe nie dowiedziała się teraz wszystkiego - części dowiedziała się wczoraj. Jednak mimo wszystko, cała ta sytuacja zbyt bardzo przypominała mu to, co wydarzyło się wtedy z Lindą. Gdyby nie Maze, prawdopodobnie do tej pory nie chciałaby go znać ze strachu. Zastanawiał się tylko, czy Chloe nie postanowi teraz trzymać się od niego z daleka. Przynajmniej na jakiś czas.
Wziął głęboki oddech i wyszedł z gabinetu. Usiadł w poczekalni i patrzył się na zegar.
Pierwsze dziesięć sekund ciągnęło się jak dziesięć lat. Kolejne dwadzieścia, jak tysiące. A cała minuta, jak miliony. Kiedy po niespełna godzinie, Linda zaprosiła go z powrotem do środka, miał wrażenie, że minęła nieskończoność.
Spojrzał na nią pytającym wzrokiem, aby wiedzieć, na co ma się nastawić. Kiedy jednak delikatnie skinęła głową na znak, że wszystko w porządku, odetchnął z ulgą. Tak naprawdę dopiero teraz, kiedy poczuł, że może ją stracić, poczuł, jak bardzo mu na niej zależy. Kiedy wyjechał do Las Vegas, nie czuł tego tak bardzo. Ale wynikało to z faktu, że to był tylko i wyłącznie jego wybór, którego dokonał pod wpływem emocji. Teraz było inaczej. To było realne ryzyko straty. Tego, że to koniec. I może właśnie tego potrzebował, aby zmotywować się do tego, aby w jakikolwiek sposób zmotywować Ojca do działania i do tego, aby z nim porozmawiać. Nie uśmiechało mu się to, szczególnie po tak długim czasie, ale nie miał wyboru. Musiał się z Nim spotkać i wszystko wyjaśnić. Nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla Chloe.
Wszedł do gabinetu i podszedł do niej.
- Detektywie... - zaczął, ale nie bardzo wiedział, co ma dalej powiedzieć. Nie musiał jednak nic robić, bo w tym momencie go przytuliła.
Objął ją i poczuł, że lekko drży, ciągle płakała. Potrzebował chwili, aby dotarło do niego, że nie płacze przez niego, a przez sytuację, w której oboje się znaleźli i wtedy w jego oczach również pojawiły się łzy. To wszystko było zbyt ciężkie.
- Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jak się czujecie - wyznała Linda. - Ale wiedźcie, że zawsze możecie na mnie liczyć. Razem czy osobno. Postaram się pomóc.
- Dziękujemy - powiedziała cicho Chloe.
Lucyfer zagryzł wargę. Wiedział, że ona tego dłużej nie zniesie. Trudno było mu powiedzieć te słowa wiedząc, jak ciężko będzie, aby jego starania przyniosły rezultat. Co prawda kiedyś był Jego ulubieńcem, ale od czasów rebelii dużo mogło się zmienić. Oczywiście, cała sytuacja z Chloe mogła sugerować coś innego niż złamane serce, ale nie chciał nic zakładać, dopóki z Nim nie pomówi. Skończył z domysłami i walką sam ze sobą.
- Zrobię wszystko, aby zmusić Go do rozmowy - zadeklarował. - Zmuszę go do tego jeszcze dzisiaj. Nawet za najwyższą cenę.
----------
No to już łatwo się chyba domyślić, co się wydarzy w kolejnych rozdziałach, prawda? 😈😇
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro