15. Reunited
Siedział przy barze, palcami stukając w szklankę ze szkocką i rozmyślał. Rozmyślał o tym, co powinien teraz zrobić, jak postąpić w sytuacji, w której się znajdował. Skąd tak naprawdę mógł mieć pewność, że Ojciec miał wobec Chloe większy plan? Owszem, jej narodziny były cudem. Owszem, był przy niej podatny na zranienia. I owszem, ewidentnie coś było na rzeczy, ale skąd ktokolwiek z nich mógł wiedzieć, o co Mu chodzi? Amenadiel nie miał pojęcia o Chloe - sam dowiedział się o wszystkim niedawno. Tak samo Mama. Skąd mogli mieć pewność, jakie były intencje Ojca? A jeśli po prostu chciał, żeby się zmienił? Co jeśli ich związek nie był częścią Jego wielkiego planu? Nie wyjaśniało to jednak dziwnego zachowania Chloe w ostatnich dniach. Ale co jeśli nie jest całkowicie odporna na jego urok, a po prostu działa on na nią słabiej, wolniej...
- Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi - mruknął pod nosem, popijając whisky.
Nagle usłyszał za sobą kroki. Odwrócił się i ujrzał Maze. Uśmiechnął się ironicznie. Doskonale wiedział, że nie przyszła tu na zwykłą pogawędkę, a nie miał na to nerwów. Wystarczająco dużo stało się przez ostatni tydzień. Aż zbyt dużo...
- Miło, że zdecydowałeś się wrócić - rzuciła, siadając obok niego.
- Nie oceniaj mnie, Maze - powiedział stanowczo, ale w jego głosie było słychać błaganie. Lekko, ale jednak. Wychwyciła to.
- Nie jestem tu, aby cię oceniać - zapewniła go, a on spojrzał na nią zaintrygowany.
- Czyżby? - spytał, a ona przytaknęła. - Więc po co przyszłaś?
Wzruszyła ramionami.
- Uznałam, że będziesz chciał z kimś o tym wszystkim pogadać - stwierdziła, a on spojrzał na nią jeszcze bardziej zaskoczony. Dopiero teraz przypomniał sobie, jak bardzo, od czasu poznania Chloe, pogorszyły się ich relacje. Kiedyś praktycznie codziennie rozmawiali, a teraz? Z dnia na dzień oddalali się od siebie. Nigdy nie zastanawiał się, dlaczego właściwie tak się stało. Żadne z nich nie było bez winy, oboje popełnili parę błędów, ale może pora, aby to przerwać? Może nadszedł najwyższy czas, aby zapomnieć o urazach i naprawić tę relację?
Wstał i przeszedł na drugą stronę baru, tylko po to, aby wyjąć drugą szklankę, którą postawił przed Maze. Nalał jej whisky. Jeszcze kiedyś byłoby to dla niego zniewagą dla swojego ego, ale odkąd przegrał zakład i Maze zażądała, aby w zamian nalał jej drinka, przestało to być dla niego problemem. Owszem, wtedy czuł się trochę znieważony, ale z czasem zmienił podejście do tego wszystkiego.
- Proszę - powiedział, podsuwając jej szklankę i sięgając po swoją, po czym, zatrzymując ją na wysokość oczu, dodał - Jak za starych, dobrych czasów.
Stuknęli się szklankami, a w tym stuknięciu było coś magicznego. Jakby wszystkie nieporozumienia między nimi zniknęły. Zupełnie, jakby ich relacje znów wyglądały tak, jak pierwszego dnia na Ziemi...
----------------
Przepraszam, że dzisiaj krótko, ale cały dzień praktycznie nie miałam chwili oddechu. Zrekompensuję się Wam i dodam rozdział także jutro (pomimo tego, że w czwartek zwykle nie dodaję nowych rozdziałów) 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro