6.
Bo wygląda pięknie. Ma na sobie różową sukienkę bez ramiączek i białe baleriny. Swoje długie włosy zostawiły rozpuszczone i teraz podskakują razem z nią w tańcu. Jesteśmy tu od zaledwie godziny, a ona już zdążyła zaprzyjaźnić z większością osób. Teraz tańczy z Mike'iem, który jest o klasę niżej od nas. Przyglądam się jej, chociaż raczej powinienem bawić się z resztą. Nie mogę, czuję, że muszę ją mieć na oku. W dodatku moje pięści samowolnie zaciskają się, kiedy widzę jak inni na nią patrzą.
-Idź z nią zatańcz-mówi do mnie Louis, stając koło mnie.
-Z kim?-pytam, upijając łyk piwa.
-Z Bo. Przyszliście razem, a ty ślinisz się na jej widok.
-Przesadzasz, tylko patrzę czy dobrze się bawi-wzruszam ramionami-Jest tu nowa.
-Świetnie sobie radzi-spogląda na nią i Mike'a. Zauważam jej uroczy uśmiech, który pojawia się, kiedy on coś mówi. Cholera-Skoro cię nie interesuje to korzystaj z imprezy.
-Korzystam-odpowiadam krótko.
-Zakochany szczeniak-rzuca tylko i odchodzi ode mnie. Przewracam oczami na jego słowa. Znam Bo od kilka dni, nie jestem w niej zakochany. Odrywam od niej wzrok i kieruję się do kuchni po więcej piwa. Chwytam z blatu pierwszą lepszą puszkę i otwieram ją, pociągając długi łyk.
-Jak się bawisz?-słyszę nagle dziewczęcy głos. Spoglądam w bok, patrząc jak Bo siada na blacie tuż obok mnie.
-Dobrze-odpowiadam.
-Naprawdę? Wydawało mi się, że całą imprezę stoisz w kącie i pijesz-uśmiecha się do mnie.
-Obserwowałaś mnie?-unoszę brew, uśmiechając się chytrze. Na jej policzki wyskakuje rumieniec.
-Nieprawda-fuka, a ja wybucham śmiechem.
-Marna z ciebie kłamczucha-stwierdzam, a ona przewraca oczami-Ale ty dobrze się bawisz?-pytam.
-Tak, wszyscy są tacy mili-uśmiecha się.
-Mam wrażenie, że przez cały czas tańczysz-mówię.
-I kto tu kogo obserwuje!-śmieje się.
-Takich kiepskich ruchów nie da się przeoczyć-żartuję.
-Ej!-żartobliwie uderza mnie w ramię, a ja udaję, że mnie to boli-Lepsze to niż nic.
-Masz rację, łamago-uśmiecham się.
-Łamago?-unosi brwi, a ja kiwam głową-Więc może pokażesz mi twoje świetne kroki?-pytam.
-Nikt nie powiedział, że lepiej tańczę-odpowiadam.
-Możemy się przekonać-rzuca.
-To naprawdę zły pomysł-mówię, spoglądając na nią, a jej mina zrzednie.
-Skoro tak mówisz-od razu jej uśmiech wraca-Jeśli jednak zmienisz zdanie, wiesz gdzie mnie szukać-schodzi z blatu i rusza w stronę salonu. Dopiero teraz orientuję się, że ona chciała ze mną zatańczyć. Styles, ty idioto.
Przesuwam dłonią po włosach i biorę kolejny łyk piwa.
-Ta cała Bo to niezła laska-koło mnie pojawia się Josh. Kumpel z klasy.
-Nie twój poziom, stary-mówię. Zdaję sobie sprawę jak każda dziewczyna kończy z nim. Nie chcę, żeby z nią stało się to samo.
-Umawiasz się z nią?-unosi brew.
-Nie-kręcę głową.
-Więc co cię to obchodzi? Wyluzuj, trochę się zabawię. To tylko impreza.
-To nie jest dziewczyna na jeden raz-zaciskam ręce w pięści.
-Przekonajmy się-uśmiecha się i kieruje się w jej stronę. Nie mam zamiaru na to pozwolić. Wychodzę z kuchni, wyprzedzając go. Szukam jej w salonie wśród tłumu tańczących, znajduję ją z Louisem. Świetnie. Przepycham się przez tłumu i chwytam za ramię swojego przyjaciela. Mówię mu jaka jest sytuacja, wiedząc, że zrozumie. Kiwa głową, kiedy kończę i rusza w stronę Josha. Ja spoglądam na Bo, która przygląda mi się zaciekawiona.
-O co chodzi?-pyta.
-Zmieniłem zdanie-odpowiadam, chwytając ją za dłoń.
Czy on nie jest słodki? ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro