I
Stoję przed szafą i kompletnie nie wiem co ubrać. Opadam bezsilnie na łóżko i chowam twarz w dłoniach. Nagle do mojego pokoju bez żadnego pukania wchodzi Daniel i staje naprzeciwko mnie.
- Wyjaśnisz mi, co to było? - Patrzy na mnie ze złością.
- Co? - Pytam, bo o ile nie myli mnie pamięć, nie zrobiłam nic złego.
- Co to za zachowanie przed moimi kumplami? Chcesz, żeby wszyscy cię uważali za szmatę? - Pyta, krzywiąc się.
- Wow – kręcę głową i analizuję słowa Daniela. - Przyszłam w piżamie do swojej kuchni, by zrobić sobie śniadanie a ty mi wyjeżdżasz z tekstem, że jestem szmatą? - Patrzę na niego z niedowierzaniem.
- Nie powiedziałem, że jesteś szmatą! - Podnosi głos. - Ale jeżeli będziesz paradowała w majtkach przed obcymi kolesiami, to nią będziesz.
Chwilę mu się przyglądam, po czym wstaję i z całej siły uderzam go w twarz.
- Za kogo ty się uważasz, co? - Patrzę na niego z niedowierzaniem. - Nie paradowałam w majtkach tylko w piżamie. To nie są obcy kolesie, tylko twoi przyjaciele, z którymi praktycznie się wychowywałam i traktują mnie jak siostrę. A po trzecie kim ty jesteś, by mnie oceniać, skoro jesteś siedliskiem bakterii i chorób a dziewczyny traktujesz jak chodzące pojemniki na spermę – krzywię się, wypowiadając te słowa. - I czy mógłbyś mi wyjaśnić, dlaczego masz gdzieś, że Chris mnie obraża? Chociaż, biorąc pod uwagę fakt, że sugerujesz mi, że jestem szmatą, to po co miałbyś mnie bronić, skoro najwyraźniej się z nim zgadzasz. Wynoś się z mojego pokoju.
- Eva – jego głos jest delikatniejszy.
- Wynoś się! - Krzyczę.
- Przestań do cholery dramatyzować! Moi kumple wcale nie traktują cię jak siostry, kiedy ty w końcu to zrozumiesz – kręci głową. - Po tym, jak wyszłaś z kuchni, przez piętnaście minut musiałem słuchać tego, co robiliby z tobą, gdyś nie była moją siostrą do kurwy! Nawet Chris opowiadał jakieś głupoty, przez które mam ochotę wydłubać sobie oczy.
- Chris? - Pytam, bo chyba się przesłyszałam.
- Tak Chris, a co? - Przygląda mi się uważnie.
- Jestem dla niego przedszkolakiem i każda dziewczyna wygląda lepiej ode mnie, więc chyba musisz z nim pójść do lekarza, skoro byłby w stanie powiedzieć coś miłego na mój temat – parskam, ale w myślach krzyczę ze szczęścia.
- Nie wiem, czy mówienie o tym, że by cię zaliczył to coś miłego – przewraca oczyma. - Ale wiem, że tego nie zrobi, więc przynajmniej z nim nie mam problemu. Nigdzie nie pójdziesz Tristanem – rzuca i kieruje się do drzwi.
- Jesteś moim bratem, a nie ojcem Daniel – krzyczę a ten z uśmieszkiem na twarzy macha kluczem w powietrzu, po czym wychodzi i słyszę, jak przekręca zamek w drzwiach.
- No chyba nie – podchodzę do drzwi i oczywiście, że są zamknięte. - Nienawidzę cię ty złamasie! - Krzyczę i słyszę, jak chłopak się śmieje.
Przez moment stoję, zaciskając pięści ze złości, ale dociera do mnie, że Daniel jest idiotą. Obracam się i patrzę na okno, przez które zawsze się wymykam, gdy nie chce mi się wyjść jak cywilizowany człowiek. Wyciągam telefon i widzę wiadomość od Tristana, że już czeka przed domem. Decyduję się na czarną koszulkę i jeansy, które w pasie przewiązuję czerwoną koszulą w kratę. Do kieszeni wkładam pieniądze i telefon i podsuwam krzesło pod okno. Chwilę później stoję na zewnątrz i przecieram kolana. Obchodzę dom i dostrzegam Tristana opartego o samochód. Chłopak pali papierosa i przegląda coś w telefonie.
- Hej – mówię, stając przed chłopakiem.
- Oo – mówi zaskoczony – myślałem, że wyjdziesz tędy – wskazuje na drzwi.
Uśmiecham się do niego, bo nie potrafię uwierzyć w to, że chłopak, którego większość ciała pokryta jest tatuażami, potrafi być tak cholernie uroczy. Wiem, że Tristan ma też coś, co nazwałabym złą stroną, bo nie raz przychodził do szkoły poobijany, ale dla mnie zawsze jest w porządku.
- Lubię zaskakiwać – rzucam i wybucham śmiechem, a chłopak idzie w moje ślady. - To dokąd jedziemy?
- Niespodzianka – puszcza do mnie oko i otwiera mi drzwi.
Chłopak włączył radio i auto wypełniło się muzyką Drake'a.
- Powinien być z Rihanną – wybucham śmiechem, gdy chłopak patrzy na mnie zdezorientowany. - Drake. Powinien być z Rihanną.
- Dlaczego tak twierdzisz? - Przygryza wargę i od czasu do czasu rzuca mi przelotne spojrzenia.
- Nie wiem – wzruszam ramionami. - Wydaje mi się, że to byłoby właściwe. Przecież sam Drake powiedział, że ją kocha.
- A ona nie odpowiedziała – Tristan wybucha śmiechem.
- Bo była zszokowana – podnoszę głos i czuję, że się uśmiecham.
- Jesteśmy – chłopak zatrzymuje samochód, a ja się rozglądam.
- Gdzie my jesteśmy? - Patrzę na niego zdezorientowana.
Przed sobą widzę coś, co wygląda jak pustostan i jeśli mam być szczera, nie bardzo rozumiem, po co tutaj przyjechaliśmy.
- Chodź – uśmiecha się do mnie, po czym wychodzi z auta. Otwiera bagażnik i wyciąga z niego dość duże pudełko.
Chwilę później staję obok niego i dostrzegam, że w pudełku są maseczki na twarz i kilka puszek. Chłopak podnosi swój bagaż i wskazuje, bym poszła za nim. Chwilę później stoję przed wielką ścianą, która ozdobiona jest najpiękniejszym rysunkami, jakie kiedykolwiek widziałam.
- Wow – mówię – Ty to zrobiłeś? - Wskazuję na ścianę, a chłopak potakuje, przygryzając wargę. - Jesteś cholernie zdolny Tristan.
- E tam – wzrusza ramionami. - Przyjeżdżam tu, gdy chcę pobyć sam albo by dać upust emocjom.
- Dlaczego mnie tutaj przywiozłeś?
- Bo Schistad cię wkurwił – parska – więc stwierdziłem, że będziesz chciała trochę się wyciszyć.
- Nie wkurwił mnie – mówię, bo taka jest prawda. Zranił mnie i sprawił mi przykrość, ale nie wkurwił.
- A powinien, bo zachowuje się jak kutas – wzrusza ramionami.
- Przecież jesteście przyjaciółmi – mówię, gdy chłopak podaje mi puszkę i maseczkę.
- Jesteśmy, ale to nie zmienia faktu, że czasami go szczerze nienawidzę – wzrusza ramionami. - A teraz mi powiedz, co mu zrobiłaś, że tak cię traktuje, co? - Unosi brew i się uśmiecha.
- Nic – rzucam i poruszam puszką.
- Serio? Czyli nie widziałaś jego mikroskopijnego penisa, nie przyłapałaś go na masturbacji ani nie zabiłaś mu kota? - Wybucha śmiechem, a ja idę w jego ślady.
- Nie – kręcę głową. - Po prostu pewnego dnia zaczął być dupkiem i dalej w tym trwa.
- Olej go – rzuca, zakładając maseczkę.
Próbuję narysować coś na ścianie, ale wychodzą mi same plamy. Czuję na sobie wzrok Tristana i ogarnia mnie zawstydzenie. Niezręczną ciszę przerywa telefon chłopaka. Tristan odbiera i przełącza na głośnomówiący i wraca do bazgrania po ścianie.
- Gdzie ty kurwa jesteś Solberg? - Do moich uszu dochodzi głos Chrisa i czuję, jak miękną mi kolana.
- Też cię miło słyszeć Schistad – parska.
- Więc? - Słyszę, jak chłopak wzdycha.
- Więc? - Tristan go przedrzeźnia, a ja mam ochotę wybuchnąć śmiechem, bo wiem, że robi to specjalnie.
- Nie wkurwiaj mnie bardziej – rzuca – gdzie jesteś?
- Jestem z Evą, więc nie bardzo mam jak rozmawiać, stary.
- Nie pierdol. Eva jest zamknięta w pokoju.
- Co? - Tristan spogląda na mnie, a ja wzruszam ramionami.
- Daniel ją zamknął w pokoju jak małe dziecko – wybucha śmiechem. - Więc gdzie jesteś, skoro twoja randka – wypowiada słowo niemal z obrzydzeniem – siedzi w domu.
- Hej Chris – krzyczę i widzę, jak Tristan się uśmiecha.
- Eva? - Moje imię brzmi genialnie w jego ustach.
- Tak Chris? - Pytam, robiąc minę niewiniątka.
- Daniel powiedział, że zamknął cię w pokoju – brzmi, jakby był zdezorientowany.
- Wyszłam oknem – mówię, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem. - Powiedz swojemu chłopakowi a mojemu bratu, że może i jest ode mnie starszy, ale jest też przy okazji głupszy. A teraz nie obraź się, ale jesteśmy z Tristanem w środku czegoś – robię pauzę. - Więc cześć! - Krzyczę i przyciskam czerwoną słuchawkę, po czym wybucham śmiechem.
- Wyszłaś oknem? - Tristan patrzy na mnie z niedowierzaniem.
- Powinno cię dziwić to, że Daniel mnie zamknął, a nie, że wyszłam oknem, ale okej.
- Nie dziwi mnie to, że cię zamknął, bo Chris mu to podsunął – wybuchnął śmiechem.
- Co takiego? - Spojrzałam na niego, przenosząc ciężar na prawą nogę.
- Po tym, jak zgodziłaś się ze mną wyjść, chłopaki robili sobie głupie żarty na nasz temat – przewraca oczyma. - I Daniel się trochę wkurwił, a nawet bardziej niż trochę. Chris coś tam dogadywał i stwierdził, że najlepszym rozwiązaniem, byś nie spotykała się z debilami mojego pokroju, jest to, żeby cię zamykać w pokoju. I jak widać, Daniel go posłuchał.
- Cholerny Schistad. - Co on sobie wyobraża. Niech się zajmie swoim życiem, a nie próbuje układać moje.
- Nie denerwuj się – puszcza do mnie oko. - Musisz popracować nad techniką – wskazuje na puszkę i delikatnie się uśmiecha.
- Nauczyłbyś mnie? - Pytam, bo nie chcę tracić czasu na wkurwianie się na Chrisa.
- Pewnie – uśmiecha się do mnie, po czym staje za mną i delikatnie unosi do góry moją rękę, w której trzymam puszkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro