XXIV
-Wonho! Gdzie ty mnie tak właściwie ciągniesz, co?
-Musisz mi się jakoś odpłacić za to, że nie stchórzyłeś i nie dałeś mi buziaka
Jakoś specjalnie nie byłem zdziwiony tym, że nasze wczorajsze słowa jednak okazały się tylko słowami. Ja oczywiście jak najbardziej liczyłem na pocałunek. Chciałem poczuć jego usta pierwszy raz od tak dawno. Na samą myśl, aż ściskało mnie w żołądku, ale oczywiście to nadal było za wiele dla Hyungwona, który dosłownie w ostatniej chwili spanikował. Nie miałem mu tego za złe... A przynajmniej nie tak bardzo jak mogłoby się wydawać na samym początku. Rozumiałem, że to nie jest ta sama osoba, którą zostawiłem w przyszłości... Znaczy ta sama, ale wcześniejsza... To pogmatwane.
-Czyli nie powiesz mi dokąd idziemy?
-Nie, bo się wtedy na pewno nie zgodzisz
-Hoseok!- Zatrzymał się gwałtownie- Nigdzie dalej nie idę
-Dlaczego?- Skrzyżowałem ręce na piersi- Zawsze robisz jakieś problemy, wiesz o tym, nie?
-Po prostu chce wiedzieć gdzie idziemy
Przewróciłem oczami, kiedy chłopak ponowił pytanie. Naprawdę chciałem z nim przyjemnie spędzić ten dzień, ale jak widać mój Hyungwon zawsze musiał mieć jakieś „ale" kiedy już coś się zaplanowało.
-Wkurzasz mnie
-To sobie zmień chłopaka- Rzucił mimochodem
Uśmiechnąłem się szeroko w jego stronę i stałem tak nieruchomo przez chwilę. Właśnie o to ten moment był godny zapamiętania, ponieważ ten osobnik przede mną. Właśnie przyznał, że jest moim chłopakiem. Żałowałem, że nie ma tu żadnego księdza, bo byłem gotów wziąć z nim ślub tu i teraz.
-I co się tak szczerzysz?
-Nie zmienię chłopaka- Zapewniłem go- Nigdy- Złapałem go za rękę i nie dałem jej sobie wyrwać, kiedy Chae się zorientował o co biega
-Puść mnie...- Mruknął szeptem rozglądając się na boki- Tu są inni ludzie
-I co z tego? Przecież nie robimy nic złego
Chłopak jednak nic nie odpowiedział, a jedynie spuścił głowę. To był jego sposób na przyznawanie mi racji, kiedy nie mogło mu przejść to przez gardło. Sprytne, ale trochę mi zajęło rozszyfrowanie tego.
Pociągnąłem go za sobą, wciąż zmierzając do naszego docelowego miejsca. Już teraz wiedziałem, że Hyungwon będzie miał coś przeciwko mojemu pomysłowi, ale naprawdę chciałem się z nim gdzieś wyrwać i skorzystać z chwili wolnego, którą MÓJ CHŁOPAK jakimś cudem zdołał sobie zorganizować, bo podobno niedługo zaczyna jakieś zdjęcia. Po za tym chciałem mu odpłacić za te ostatnie, dość dziwne sytuacje... no i kłamstwa.
-Serio?
Właśnie to pytanie usłyszałem jako pierwsze, kiedy wyższy zorientował się dokąd dokładnie idziemy. Ciągnięcie za sobą stało się momentalnie jakoś sto razy cięższe niż poprzednio. Na całe szczęście, byłem od niego znacznie silniejszy, więc taka chudzinka nie mogła mnie zmusić do zatrzymania się.
-To jest zbyt dziecinne
-Nie prowokuj mnie Chae- Warknąłem- Twój chłopak chce iść z tobą do tego pierdzielonego wesołego miasteczka
Tak! Dokładnie! Chciałem go zabrać właśnie do wesołego miasteczka i doskonale się tam z nim bawić. To chyba nie było złym pomysłem, nie? Ale oczywiście jeszcze musiałem przekonać do tego Hyungwona, po którego minie mogłem domyślać się naprawdę kilku złych rzeczy.
-Powinieneś mi dla lepszego efektu zawiązać oczy- Rzucił kąśliwie
Wcale się tym nie przejąłem. To się nazywa staż w związku.
-Wtedy byś pomyślał, że chce cię zgwałcić
-Coś w tym jest- Powiedział po chwili zastanowienia
-Nie możesz tego zrobić dla mnie?- Spojrzałem na niego z nadzieją- Zobaczysz, będzie fajnie-Zapewniłem go
-Ale bez domu strachów-Postawił warunek
Musiałem się poważnie rozważyć tą prośbę, ponieważ to poważnie kolidowało w moje wcześniejsze plany. Liczyłem na małe przytulnie się z przestraszonym Chae w roli głównej.
-Dobrze
Jeżeli chciałem coś osiągnąć, to przynajmniej teraz musiałem dać za wygraną, ale hej! Przynajmniej udało mi się go przekonać, by nie uciekał już do domu, a to jest naprawdę wielki sukces. Jeżeli zna się charakter chłopaka.
Po tym małym kryzysie. Nagle wszystko zaczęło iść po mojej myśli! Hyungwon magicznie przestał marudzić na każdą z oferowanych nam atrakcji, a nawet czasami sam wychodził z inicjatywą, by z czegoś skorzystać. Właśnie tym sposobem zaliczyliśmy chyba wszystkie kolejki górskie, a także prawie ustrzeliłem mu największego misia jaki był... Prawie, bo oczywiście nie popisałem się celnością i chłopak musiał zadowolić się brelokiem do kluczy.
Dzień się kończył, a nam zostawało coraz mniej atrakcji, aż w końcu... Przyszedł czas na mój największy koszmar, przed którym zmagałem się przez cały dzisiejszy dzień.
-I po co żeś tu wlazł?- Był naprawdę na mnie wkurzony
Cóż~ Sam przed sobą musiałem przyznać, że wchodzenie na diabelski młyn, kiedy ma się paniczny lęk wysokości, to nie jest jeden z najgenialniejszych pomysłów jakie miałem. Już czułem jak chłopak będzie mi dogryzał w przyszłości, kiedy i ja będę już w humorze, by także się z tego śmiać. Obecnie naprawdę umierałem.
-T-to była ostatnia rzecz j-jaka nam została- Wyjaśniłem mu, bardziej przysuwając się chłopaka, który w tamtym momencie jako jedyny mógł sprawić, że znowu czułem się bezpiecznie
-To głupie Wonho- Westchnął ciężko
-Sam jesteś głupi-Warknąłem- Gdybyś się zgodził iść do domu strachów, to nic by się nie stało
-To naprawdę głupie- Mruknął, ale już raczej sam do siebie- Spójrz na mnie- Westchnął, na siłę unosząc moją brodę.
Hyungwon tylko na chwile przygryzł swoją wargę, by w ten sposób dać upust swoim wątpliwością, a następnie najzwyczajniej w świecie mnie pocałować. To może nie był najgorętszy pocałunek w moim życiu, ponieważ Chae jedynie złączył nasze wargi, ale mimo wszystko mi to wystarczyło. Nagle cały stres paraliżujący moje ciało odpłynął i dokładnie to samo stało się ze wszystkimi wątpliwościami kłębiącymi się w mojej głowie. To było zdecydowanie to czego było mi trzeba. Teraz miałem pewność, że jest prawdziwy. Miałem o co się starać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro