Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XX

Mimo, iż zasnąłem znacznie później niż Hyungwon, to mimo wszystko obudziłem się wcześniej niż on. Nie byłem tym faktem jakoś specjalnie zdziwiony, ponieważ gdzieś tam nadal pamiętałem jaki chłopak miał dryg do spania. Jeszcze na chwile zajrzałem do jego sypialni, by upewnić się, że na pewno śpi, a potem błyskawicznie pojawiłem się w kuchni. Tym razem, to ja miałem zamiar przygotować nam śniadanie. Uwierzcie mi, nie zdzierżyłbym kolejnej dawki soli w tak krótkim odstępie czasu. Nawet jeżeli miałbym to zrobić z miłości, to są pewne granice. Oczywiście, to nie tak, że umiałem jakoś super, wybitnie gotować, dlatego postawiłem na zwykłe kanapki. Tego przynajmniej nie da się zepsuć, nie?

-Co ty robisz?- Usłyszałem za sobą zaspany głos

Odwróciłem się w jego stronę z najszczerszym uśmiechem ostatnich lat, a to co zobaczyłem prawie ścięło mnie z nóg. Widok zaspanego Hyungwona, który patrzył na mnie spod pół zamkniętych powiek, przy okazji przecierając dłonią jedno oko. To było dla mnie zdecydowanie za wiele.

-Dzień dobry- Przywitałem się z nim

Musiałem być silny! Dla nas obydwu! Dlatego też nieruchomo stałem, kiedy chłopak się przeciągał zaledwie kilka kroków dalej. Przez chwile nawet mi przeleciało, że robi to specjalnie. Po jego wczorajszych wyznaniach, nie mogłem być niczego pewien. Co jeśli będzie próbował mnie uwieść, a ja tego nie zauważę? Hyungwon mistrzem podrywu, to nigdy nie był.

-Robię nam śniadanie- Kontynuowałem- Kawy, czy herbaty?- Zapytałem, ale i tak wiedziałem, że odpowiedzią będzie kawa

-Herbata

Przełknąłem wielką gule, która powstała w moim gardle. Mój Hyungwon nigdy nie pił herbaty z samego rana. Przez ten cały czas, kiedy byliśmy w związku nie zdarzyła się ani jedna taka sytuacja. Chłopak był gotowy nawet w nocy iść po kawę, by mieć ją tylko na rano. Czy to był kolejny efekt mieszania w przeszłości? A jeżeli tak, to czy coś jeszcze się zmieniło?

-Coś się stało?- Zapytał nieco bardziej rozbudzony- Wyglądasz jakbyś ducha zobaczył

Pominąłem fakt, że praktycznie widzę go teraz cały czas.

-Jesteś pewien, że nie chcesz kawy?- Zagadnąłem- Wyglądasz jakbyś jej naprawdę potrzebował

-Nie pije rano kawy, Wonho- Upierał się

Ze skrzywioną miną, ale mimo wszystko mu odpuściłem. Właśnie odebrano mi smak kawy w naszych porannych pocałunkach. Czułem się ograbiony z czegoś naprawdę ważnego.

Postawiłem przed nim talerz i kubek z jeszcze parującym napojem.

-Świetnie się rozgościłeś w mojej kuchni- Miałem wrażenie, że specjalnie zaakcentował słowo „mojej"

Zdecydowanie wolałem Hyungwona, który przyszedł do mnie w nocy. Był bardziej jak Hyungwon, którego znałem.

- Nie miałem serca cię budzić, więc postanowiłem sobie poradzić- Mruknąłem wpychając sobie kanapkę do ust

-A tak swoją drogą, to jak znalazłem się w sypialni? Jestem pewien, że zasypiałem wczoraj na kanapie?

-Krasnoludki?- Udawałem głupiego- A może obydwoje lunatykowaliśy? Trudno powiedzieć- Wzruszyłem ramionami, a chłopak jedynie uśmiechnął się pod nosem. Co oczywiście zaraz ukrył przykładając kubek do ust.

-Jesteś dziecinny

-Może- Mruknąłem z pełnymi ustami-Nie masz dzisiaj sesji?

-Nie-Odłożył kubek- Po tym jak zemdlałeś, wziąłem sobie wolne, żeby się tobą trochę zaopiekować

-Przepraszam, że sprawiłem ci kłopot, nie chciałem

-Nic się nie stało. To nawet lepiej, że mogłem zostać w domu

Już otwierałem usta, by coś powiedzieć, kiedy potężny ból przeszył moje ciało. Świat znowu się zamazał. Gdzieś tam w oddali słyszałem zmartwiony głos Hyungwona, ale chłopak nic nie mógł poradzić na to, że wracałem do świata, w którym go już nie ma...

***

Obudziłem się na fotelu w swoich pogrążonym w nieładzie salonie. Nie było tu już tak czystko, gdy znalazłem fioletowy dziennik. Teraz wszystko wydawało się być tak jak, to zostawiłem. Jednakże dopiero po chwili zorientowałem się, że w tym miejscu jest zdecydowanie o jedną osobę za dużo.

-I jak się bawisz?- Gdy tylko usłyszałem ten głos, po moim ciele przebiegły ciarki

Siedział tam z tym swoim bezczelnym uśmieszkiem i spojrzeniem mówiącym „Wiem wszystko" Jego białe włosy nadal powiewały na wietrze. Choć w pomieszczeniu nie było żadnego przeciągu. To był on. Właściciel tego przeklętego zegarka.

-Jeszcze mogę się cofać- Zaznaczyłem

-Oczywiście, oczywiście- Zapewnił mnie szybko- Chce cię tylko upomnieć, byś nie mylił świata przeszłości z tym obecnym- Uśmiechnął się- Ponieważ żyjesz tu i teraz

-Nie musisz mi tego uświadamiać

-Naprawdę?- Wyglądał na rozbawionego- W takim razie, dlaczego się lenisz i nie ratujesz Hyungwona?

To był celny cios z jego strony

-Staram się, ale... To nie jest takie łatwe jakby na początku się wydawało- Przyznałem skruszony- Chce uratować tylko jego, a tu okazuje się, że wszystko się sypie...

-Więc może zostaw to wszystko w spokoju?- Zaproponował- Oddasz mi zegarek i zapomnimy o całej sprawie

-Nie- Odparłem stanowczo- Mam jeszcze czas, by go uratować i niczego po drodze nie rozwalić- Byłem pewny swoich słów

- A jeżeli powiem ci, że i tak ci się nie uda?- Zapytał nieco poważniejąc

-Nie uwierzę ci

-Właśnie, dlatego nie rozumiem ludzi- Westchnął- Z całym przekonaniem trzymają się swojego- Mówił zrezygnowany- Idź, naprawiaj to swoje życie

***

-Wonho? Wonho! Halo? Słyszysz mnie- Słyszałem jak ktoś usilnie próbuje zwrócić na siebie moją uwagę. Dostałem nawet kilka razy po twarzy!

-Co... Co się stało?

I nagle świat znowu nabrał ostrości, a ja przed twarzą ujrzałem najpiękniejszy widok na całym świecie. Hyungwona. To, że chłopak się nade mną pochylał, kiedy leżałem na podłodze też było super, ale on sam bym znacznie lepszy.

-Nic ci nie jest? Dobrze się czujesz?- Pytał zmartwiony

Nada byłem w kuchni chłopaka, a on sam był ubrany w tą samą super pidżamę co wcześniej. Ponad to nasze napoje na stole jeszcze parowały, więc musiało mnie nie być zaledwie chwile.

-Nic się nie dzieje- Zapewniłem go

-Przecież widzę- Upierał się- To już drugi raz...

-Nie możesz na to przymknąć oko?

-Znowu...?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro