VII
Pierwszym co zaczęło do mnie docierać był Kihyun, który bardzo przejęty powtarzał moje imię raz za razem. W pewnym momencie pomyślałem, czy aby na pewno nie wróciłem do swoich czasów, ale kiedy tylko otworzyłem oczy zdałem sobie sprawę, że nadal tkwię w przeszłości. Swój wzrok powoli skierowałem na chłopaka stojącego przy moim łóżku. Wyglądał okropnie, podbite oko i rozcięta warga, a do tego liczne zadrapania wcale nie dodawały mu roku. Ojciec najpewniej znowu się na nim wyżywał. Naprawdę nie chciałem pamiętać Kihyuna z tych czasów.
-Co ty tu robisz?- Zapytałem słabo
- Zadzwonił do mnie Hy...- Odchrząknął-Chyba ktoś ze szpitala
Nie drążyłem tematu, pewnie przez leki przeciwbólowe byłem taki otępiały i śpiący. Szczerze? Nie myślałem zbyt logicznie w tamtej chwili.
-Jak się tu dostałem?
-Znalazł cię i przyniósł tutaj Hy...- Znowu zamilkł, tym razem wyglądał jakby naprawdę chciał sam siebie uderzyć w twarz- Chyba jakiś przechodzień, nie wiem, nie chcieli mi powiedzieć.
Nawet jeżeli nie myślałem trzeźwo, to zachowanie chłopaka tym razem wydawało mi się naprawdę podejrzane, ale kiedy już miałem zacząć go wypytywać, to jak na złość podszedł do mnie lekarz, który jak mniemam się mną zajmował.
-Dzień dobry panie...umm, Shin- Podniósł wzrok z karty, prosto na mnie- Jak się pan czuje?
-Wszystko mnie boli-Wymamrotałem
-To na pewno panie Shin- Miał niezwykle surową twarz- Przypuszczamy, że ktoś pana napadł i dotkliwie pobił, pamięta może pan coś? Mamy zawiadomić policje?
-Nie, nie trzeba- Zawiadomiłem z lekkim uśmiechem- To była tylko przyjacielska sprzeczka
Kihyun patrzył na mnie jakbym kompletnie zwariował, a lekarz wcale nie był od niego lepszy. Po jego wzroku widziałem, że ani trochę mi nie wierzy, ale nic już nie mógł zrobić w tej sprawie.
-Na całe szczęście nie ma pan żadnych złamań, ani obrażeń wewnętrznych, zemdlał pan z bólu, więc podaliśmy panu dożylnie leki przeciwbólowe
-Kiedy będę mógł stąd wyjść?
-Radziłbym zostać na obserwacji, ale jeżeli bardzo się panu śpieszy do przyjaciół, to zaraz po tym jak skończy się kroplówka.
Mężczyzna odszedł, ale to wcale nie oznaczało, że będę miał spokój. Nie minęła nawet chwila, a przyjaciel zalał mnie toną pytań o to co się stało.
-Shownu mnie zrzucił ze schodów, bo...
-Bo?
-Chyba coś zrobiłem Minhyukowi, znaczy tak myślę
-Że ty coś mu? Przecież ty muchy byś nie skrzywdził
-Boje się, że jednak...
-Masz gdzie się zatrzymać? mieszkałeś przecież z Minhyukiem
Spuściłem głowę, nie musiałem nic dodawać, bo chłopak doskonale zrozumiał
-Zatrzymasz się u mnie-Zarządził, a ja spojrzałem na niego jak na idiotę
-Nie zgodzę się na to-Powiedziałem stanowczo
Posmutniał, co mnie zdziwiło i dopiero po chwili dotarło do mnie, że w tym wszystkim było również drugie dno. Pomimo swojego wielkiego serca, dobroci i czułości, to mimo wszystko chciał mnie wykorzystać. Zdawał sobie sprawę, że nie pozwolę go skrzywdzić jeżeli będę obok. On po prostu się bał być sam w domu. Rozumiałem go i nie miałem mu tego za złe
Westchnąłem ciężko
-Naprawdę będę mógł u ciebie zostać?
-No pewnie! Przecież to nic takiego, a znamy się już naprawdę długo
Tak jak postanowił, kiedy tylko skończyła się kroplówka zabrałem się za zabieranie się ze szpitala, załatwianie wszystkich formalności związanych z wypisaniem chwile mi zajęło, ale się nie łamałem i po jakimś czasie znajdowałem się już w za ciasnym dla dwóch osób przedpokoju. Nie umknęło mojej uwadze to z jaką ostrożnością chłopak się poruszył i jak bardzo zmienił swoje zachowanie, kiedy odkrył, że jesteśmy sami w domu.
-Czysto-Zawiadomił mnie entuzjastycznie, udają się do kuchni i wstawiając czajnik- Kawa czy herbata
-Herbata- Poinformowałem krótko rozglądając się dookoła
-Mój pokój jest po lewo, jedyne otwarte drzwi, więc na pewno znajdziesz.
Właśnie tam się skierowałem.
-Porządek jak zwykle-Powiedziałem, gdy chłopak na biurku stawiał akurat dwa parujące napoje, spojrzał na mnie zaskoczony
-Jak zwykle?- Zapytał- Przecież jesteś u mnie pierwszy raz
-Ymm... W sensie, że zawsze zostawiasz po sobie porządek i w ogóle-Starałem się wybrnąć
Brawo Hoseok! Prawie się wygadałeś, że pochodzisz z pierdolonej przyszłości! Choć chłopak pewnie uznałby mnie za wariata, to jednak wolałem nie ryzykować konsekwencjami wymierzonymi od właściciela zegarka. Miałem szczęście i Kihyun zostawił temat w spokoju.
Śmialiśmy się, rozmawialiśmy i nagle... Zacząłem czuć dziwny żal, że za trzy lata on i ja praktycznie nie będziemy utrzymywali ze sobą kontaktu, ba! Staniemy się dla sobie zupełnie obcy. Dzisiaj się na to nie zapowiada, ale przecież znam przyszłość, prawda?
Minęła godzina, a w drzwiach pojawił się ojciec Kihyuna, który złagodniał lekko, gdy mnie zobaczył
-Mogę cię poprosić na chwile
Chłopak ciężko przełknął ślinę i spojrzał na mnie spanikowanym wzrokiem, ale nie poprosił mnie o pomoc
-Oczywiście- Uśmiechnął się sztucznie i przeprosił mnie na chwile
Gdy tylko drzwi się zamknęły i dopiero wtedy zaczęło się prawdziwe piekło. Zastanawiałem się, czy ojciec chłopaka naprawdę myśli, że drzwi wszystko wygłuszą? W środku wszystko we mnie się rwało, by pójść tam i stanąć obronie chłopaka. W wyobraźni widziałem jak stoi tam ze spuszczoną głową przyjmując na siebie kolejne wiadra pomyj. Wiedziałem, że po części to też moja wina. Nie powinienem był się zgadzać. W końcu Kihyun wrócił, zamykając za sobą cicho drzwi.
-Wszystko było słychać, prawda?
Pokiwałem powili głową
-Przepraszam- Uśmiechnął się smutno
Nie mogłem już tego wytrzymać, dlatego też zaraz znalazłem się obok chłopak biorąc go w ramiona. Tylko w ten sposób mogłem mu dodać otuch. Po chwili poczułem jak chłopak zaczyna się trząść i szlochać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro