Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II



-Ja pierdole

Na te dwa słowa zmarszczyłem brwi i przewróciłem się na bok drugi bok. Miękkość posłania na którym spałem nie powalała, więc byłem pewien, że byłem u Minhyuka. Koleś naprawdę nie miał szczęścia do kupowania wygodnych mebli.

-Mógłbyś łaskawie przestać udawać, że śpisz i pomógł mi ogarnąć bajzel, który wczoraj zrobiłeś?

Niemrawo podniosłem się do pozycji siedzącej i rozejrzałem się po porozrzucanych wszędzie butelkach po alkoholu jak i również paczkach po przekąskach. No i oczywiście szybko zlokalizowałem ogarniętego furią właściciela mieszkania.

-Na co się gapisz, co? Ruszaj swój opięty w za ciasne spodnie tyłek

-Co dzisiaj mamy?

-Wtorek

-Data Minhyuk, chodziło mi o datę

-Umm... To będzie jakiś dwunasty listopada

-Rok?

-Co ty? Na głowę upadłeś jak walałeś się pijany po mieszkaniu?

-Po prostu mi powiedz

-Dwa tysiące czternasty, pasuje?

Przymknąłem na chwile oczy, by przyswoić tą informacje. Skok się udał i znowu był 2014 i choć naprawdę ciężko było w to uwierzyć. Znowu ogarnął mnie jakiś błogi spokój, a przynajmniej do momentu, kiedy nie dostałem poduszką w twarz od właściciela lokalu.

-Jak nie masz zamiaru mi pomagać, to się wynoś, serio mówię!- Marudził odchodząc gdzieś w głąb mieszkania

Uśmiech zabłądził gdzieś na mojej twarzy, ponieważ znowu wszystko było na swoim miejscu. Korzystając z nieobecności przyjaciela wyjąłem zegarek oceniając jego stan. Z lekkim ukłuciem w okolicach serca zauważyłem, że pojawiły się na nim dodatkowe rysy i gdzieniegdzie zdążył się już wyszczerbić.

-Każda minuta z życia, tak?- Szepnąłem do siebie

-Co tam mówisz?

-Każda minuta tycia

-Znowu masz zamiar namawiać mnie na siłownie? Zapomnij, nigdzie z tobą nie idę

Ostatecznie ruszyłem tyłek z kanapy i zabrałem się za sprzątanie bajzlu, który musiał powstać ubiegłej nocy. Musiała w tym miejscu odbywać się niezłą impreza.

-Dużo ludzi wczoraj zaprosiłeś

Mój przyjaciel na chwile przystanął i spojrzał się na mnie jak na kretyna

-Nic nie pamiętasz?- Zapytał zaskoczony- Nic nie pamiętasz-Stwierdził, gdy tylko zobaczył mój wyraz twarzy

-Znowu coś odwaliłem?

-Naprawdę nic nie pamiętasz...?

- Minhyuk...

Widziałem, że jeszcze chwile zastanawia się nad tym, czy aby na pewno chce mi streścić wydarzenia z wczorajszego wieczora. Koniec końców westchnął ciężko i spojrzał na mnie ze śmiertelną powagą. To było jego spojrzenie nr 324.

-Tu taj nie było wcale żadnej imprezy-Wyjaśnił- To wszystko zrobiłeś przede wszystkim ty, z moją małą pomocą oczywiście

-Ja?- Zmarszczyłem brwi

-Wczoraj wpadłeś do mnie zrozpaczony tłumacząc się tym, że miałeś najbliżej i...- Zawahał się, a mnie ścisnęło w żołądku- Wonho... Powiedziałeś, że... Kurcze nie wiem czy powinienem ci o tym mówić. Wczoraj naprawdę fatalnie przez to wyglądałeś.

Nie musiał kończyć, żebym znał koniec tej historii. Już raz przeżywałem ten moment i choć większość z moich wspomnień uciekła, to jednak te najważniejsze zostały, dlatego też poprosiłem chłopaka, by dokończył opowiadanie i mimo swojej niechęci, kontynuował.

-Cały czas bredziłeś, że widziałeś Hyungwona. Tam, w waszej kawiarni

Dokładnie 11 listopada przeszły ja znowu spotkał się z Chae. Chociaż spotkał się, to jest gruba przesada, ponieważ wtedy nie zamieniliśmy ze sobą żadnego słowa, ba! Patrzyłem na niego z drugiego końca ulicy nie bardzo wiedząc jak się zachować i czy chłopak w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać. Dzisiaj nie zastanawiałbym się tak długo, ale wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że za miesiąc mój świat się zawali

-Ziemia do Wonho

-Masz może parasolkę?- Zacząłem nagle

-Co? Przecież dzisiaj nie będzie padać

-Masz czy nie?

-Powinna być w przedpokoju, ale po co...

Chciał dokończyć swój wywód, ale to jak szybko przeniosłem się do wspomnianego pomieszczenia i to jak sprawnie chwyciłem za jego parasolkę kompletnie zbiło go z tropu.

-Odkupie ci ją

-Okej-Powiedział zdezorientowany- Czekaj...Co?!

Ale było już za późno, otworzyłem drzwi i wybiegłem na klatkę schodową. Był 12 listopada i zapowiadała się ulewa stulecia. Doskonale pamiętam ten moment, ponieważ Hyungwon lubił oskarżać ten dzień o wszystko co było złe w jego życiu. Tym razem nie dopuszczę, by ulewa go zmoczyła, musiał jedynie tylko chwile poczekać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro