Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział trzeci 💦

Louis za bardzo nie kontaktował, kiedy następnego dnia szedł szkolnym korytarzem. Był niewyspany i czuł się totalnie zagubiony wśród niektórych uczniów, którzy czekali na korytarzu na pierwszy dzwonek.

Szatyn nie zmrużył oka przez prawie całą noc, a wszystko przez Caluma. To on namieszał mu w głowie, kiedy wręczył mu numer Harry'ego. Przewracał się z boku na bok, starając się odgonić wszystkie myśli i skupić na śnie. Jednak, jak na złość, nie mógł tego zrobić. Rozważał wszystkie za i przeciw, i musiał przyznać, że pomysł był kuszący. Kuszący, ale nie na tyle, żeby Louis totalnie zgłupiał i zgodził się na pomysł Hooda. Przypuszczał, że nawiązanie kontaktu z Harrym może być jedyną opcja, dzięki której jego szanse na dostanie się do drużyny wzrosną. Niestety nie miał żadnej pewności, że Harry mu odpisze. Nie każdy jest na tyle zdesperowany, aby odpisywać na wiadomości od nieznajomych numerów.

Tomlinson zatrzymał się przy swojej szafce i westchnął cicho, kiedy wpatrywał się w metalowe drzwiczki. Nie miał nawet siły, aby wpisać kod. Nienawidził mieć nieprzespanych nocy, przez które zawsze był nieprzytomny w ciągu dnia.

Niebieskooki podskoczył, kiedy do jego uszu doszedł głośny trzask tuż obok niego. Przeniósł spojrzenie na prawa stronę, w miejsce gdzie znajdowała się męska szatnia i zmarszczył brwi, kiedy zobaczył, że są otwarte. Wychylił się tylko odrobinkę, żeby sprawdzić czy ktoś jest w środku i wtedy to się stało.

W drzwiach stanął Harry, którego loki były uwolnione spod gumki, a jego tors nie był zakryty żadnym materiałem. Louis, jak zaczarowany wpatrywał się w klatkę piersiowa piłkarza, która sprawiała, że jego wyobraźnia szalała. Styles miał lekko zarysowane mięśnie brzucha i parę tatuaży, a oczy szatyna zatrzymywały się na każdym rysunku nie dłużej niż pare sekund. Tomlinson chciał wziąć telefon i zrobić zdjęcie, aby ten cudowny widok pozostał mu na dłużej, jednak sądził, że to mogłoby podlegać pod naruszenie prywatności.

Louis przeniósł spojrzenie z klatki piersiowej loczka na jego twarz i od razu poczuł rozlewająca się czerwień na swoich policzkach. Zielone oczy Stylesa utkwione były w drobnym szatynie, a na jego twarzy igrał złośliwy uśmieszek.

Tomlinson szybko cofnął się i ukrył zza szafkami, kiedy zorientował się, że Harry go przyłapał. Czuł, że jego twarz płonie ze wstydu, jednak nie mógł się zmusić do oderwania wzroku. Był zahipnotyzowany i po prostu nie mógł przestać patrzeć. Odetchnął głośno, po czym przyłożył dłonie do rozgrzanej skóry twarzy i przymknął oczy. Starał się pozbyć czerwonych plam z policzków, jednak było to dużo trudniejsze, niż mu się wydawało. Wziął jeszcze jeden głęboki wdech, po czym wyciągnął z szafki potrzebne podręczniki. Był właśnie w trakcie chowania zeszytu do angielskiego, kiedy poczuł mocne szarpnięcie za ramie.

- Cześć, Lou!

Louis odwrócił się i uśmiechnął do Caluma, który ubrany był w czarna koszulkę i ciemne spodnie. Jego włosy sterczały we wszystkich kierunkach i wyglądały jakby Hood wzorował się na artystycznej fryzurze Louisa.

- Hej - mruknął Louis i odwrócił się ponownie w stronę szafki, żeby schować niepotrzebne rzeczy i zamknąć drzwiczki. - Co tam? - zapytał i spojrzał kątem oka na mulata.

- Co ty taki czerwony? - Calum przybliżył swoją twarz do twarzy szatyna i przyjrzał się bardzo dokładnie. - Czy ty podglądałeś kogoś w szatni? - zapytał z uniesionymi brwiami i zerknął w kierunku męskiej szatni.

Louis spłonął rumieńcem po raz drugi w ciągu paru minut i gwałtownie pokręcił głową. Gdyby Calum dowiedział się o tym, że widział Harry'ego bez koszulki, nie dałby mu spokoju i gadałby o tym przez następny tydzień. Pokręcił głowau, po czym szybkim krokiem ruszył w stronę klasy.

Calum zaśmiał się głośno na zachowanie swojego przyjaciela, przez co zarobił kilka nieprzyjemnych spojrzeń. Zignorował ciekawskich gapiów i szybkim krokiem dogonił Louisa, który zdążył się oddalić.

- To nie wstyd, LouLou - mruknął Hood i zarzucił ramię na barki szatyna. - Sam chętnie bym na kogoś popatrzył, ale to po prostu nie wypada.

Louis spojrzał kątem oka na swojego przyjaciela i uniósł brew.

- I mówi to koleś, który chce być pieprzony przez nauczyciela? - zapytał Tomlinson i zatrzymał się przed odpowiednia salą. Do dzwonka zostało jeszcze trochę czasu i Louis miał zamiar to wykorzystać.

- Cóż, człowiek musi mieć cel w życiu, a moim jest właśnie to. - stwierdził czarnowłosy i założył ręce na klatce piersiowej. - A twoim celem, jest napisanie do Harry'ego.

Tomlinson wywrócił oczami i instynktownie przyłożył dłoń do tylniej kieszeni spodni, w której schowany był telefon. Nie chciał się przyznać, ale poprzedniego wieczoru, kiedy Calum wrócił do domu i po kolacji było posprzątane, wpisał sobie numer Stylesa w kontaktach. Nie mógł się powstrzymać, a karteczka z ciągiem cyfr strasznie go kusiła i tak jakoś wyszło, że zanim się obejrzał, już wpatrywał się w nowy kontakt.

- Moim celem jest nie zabicie cię przed końcem pierwszej lekcji, Hood - warknął szatyn. Rozumiał, że Calum starał mu się pomóc, ale bez przesady. Najpierw sam musiał sobie poukładać wszystko i zdecydować czy napisanie do kapitana drużyny i to w dodatku anonimowo, to dobry pomysł.

Calum wydął dolną wargę, kiedy usłyszał chamski głos Louisa. To nie było tak, że nie wiedział, że Tomlinson to sassy queen i był przyzwyczajony do jego humorków, ale starał się tylko pomóc.

- W porządku - mruknął i odwrócił się, żeby odejść w poszukiwania Michaela, aby pokazać Louisowi, jak bardzo poczuł się urażony. Nie był pewny czy zdąży odszukać blondyna przed końcem przerwy, ale jego duma nie pozwalała mu zostać w towarzystwie Tomlinsona.

Louis westchnął głośno, kiedy zobaczył spojrzenie Hooda i już wiedział, że będzie musiał zrobić dużo, aby mulat się odobraził.

- Przepraszam - Louis złapał za dłoń czarnowłosego i posłał mu przepraszający uśmiech. - Nie chciałem być aż tak niemiły, Cally. Zgoda? - zapytał niepewnie i ścisnął dłoń Hooda. Wiedział, że Calum mu wybaczy.

Przez moment Calum bił się z myślami, czy jeszcze chwile przetrzymać szatyna, jednak niebieskie spojrzenie Louisa, nie pozwoliło mu na to. Westchnął i pokiwał głową, po czym przyciągnął szatyna do uścisku. Tomlinson zaśmiał się cicho, kiedy Hood objął go ramionami i szybko uczynił to samo. Wiedział, że cokolwiek by się nie działo, zawsze będą się wspierać.

Ich przyjacielski moment został brutalnie przerwany przez dzwonek kończący przerwę. Jednak to i tak nie zmusiło ich do oderwania się od siebie. I mogliby tak stać w nieskończoność, no może do czasu przyjścia nauczyciela, gdyby nie dłoń Caluma, która niewiadomo kiedy, znalazła się w tylniej kieszeni spodni szatyna.

Louis nie zdążył zrobić żadnego ruchu, a Hood już stał trzy kroki od niego z telefonem w dłoni. Usta szatyna rozchyliły się lekko w zdziwieniu, jednak szybko zmarszczył brwi i przybliżył się do mulata.

- Co ty odwalasz? - zapytał rozeźlony i położył dłonie na biodrach, starając się zmusić Hooda do zwrotu telefonu. - Oddaj mi to, Hood!

- Nie ma mowy, Boo! - zaśmiał się czarnowłosy i szybko odblokował ekran. Wiedział, że Louis zapisał sobie numer Harry'ego. Znał go zbyt dobrze i szatyn był dla niego, jak otwarta księga. - Sam tego nigdy nie zrobisz - dodał, kiedy wszedł w wiadomości i szybko wystukał wiadomość do Stylesa. Zignorował swojego przyjaciela, który starał się ze wszystkich sił wyrwać telefon.

- Calum! - Ręce Louisa trzęsły się z irytacji i nawet nie zauważył momentu, kiedy tupnął nogą. - Oddaj mi telefon, frajerze.

Calum uśmiechnął się zadowolony, kiedy nacisnął przycisk „wyślij", po czym odwrócił się przodem do Louisa i zwrócił mu telefon.

- Proszę bardzo - mruknął z dumą i przyjrzał się szatynowi. Widział, że jego policzki i kawałek szyi poczerwieniał ze złości. Był to całkiem zabawny widok.

- Co ty zrobiłeś? - zapytał przejęty szatyn, który szperał w swoim telefonie w poszukiwaniu śladów zbrodni.

Calum wzruszył ramionami i już miał zamiar odpowiedzieć, kiedy do ich uszu dotarł przyjemny, męski głos.

- Potrzebują panowie specjalnego zaproszenia? - zapytał pan Irwin, kiedy stał w wejściu do klasy z dłonią na klamce. - Jest już po dzwonku i chciałbym zacząć lekcje - dodał z zadowolonym uśmiechem, kiedy zauważył lekkie rumieńce na twarzy swojego ulubionego ucznia, Caluma.

Hood pokiwał głowa zażenowany i nie czekając na dalsze słowa nauczyciela złapał Louisa za rękaw bluzy i pociągnął w stronę klasy. Calum czuł na sobie czujne spojrzenie nauczyciela, kiedy mijali go w wejściu do sali.

- Przepraszamy - mruknął i od razu skierował się do swojej ławki wraz z Louisem, który w dalszym ciągu psioczył na swojego najlepszego nauczyciela.

Dopiero kiedy szatyn miał usiąść na swoim miejscu, odkrył co zrobił Calum.

- Napisałeś do Harry'ego?




______________________________

Hejka!

A co u Was? Mam nadzieje, że dobrE się bawicie! xx

Miłego wieczoru, kochani! x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro