Twenty
MAŁA, ALE WAŻNA POPRAWKA! MYŚLAŁAM NAD TYM ROZDZIAŁEM JUŻ DAWNO TEMU I PO PROSTU ZROBIŁAM BŁĄD, JEDNAK JEST TO TROCHĘ WAŻNE. ROZDZIAŁ ZOSTAŁ ZMIENIONY, ALE TUTAJ WSTAWIAM RÓWNIEŻ!
"[...]-To był pomysł twojej matki. Pamiętasz, kiedy dzwoniła, a ja z nią rozmawiałem?-spogląda na mnie, a ja kiwam lekko głową-Zażądała ode mnie twojego powrotu do malowania, a sama nie miałaby wtedy nic przeciwko nam. Chciałem dobrze-mówi, a ja śmieję się kpiąco-Potem kiedy twój ojciec zadzwonił, wyszedłem z nim na spotkanie. Znał moją sytuację, dlatego zaproponował układ. Ja dołączam do klubu, a w zamian...-nie daję mu dokończyć.
-Ty robisz wszystko, żebym mu przebaczyła-mówię, rozumiejąc co się właśnie dzieje. Oni wszyscy za tym stali-Jak mogliście-przesuwam dłonią po włosach, starając się ułożyć wszystko w głowie.
-Chcieliśmy dla ciebie dobrze. Ja chciałem-patrzy na mnie błagalnie.
-Ty niczego nie rozumiesz. Nie znasz mojej rodziny! Miałam prawo wiedzieć!-krzyczę, podnosząc się z kanapy.
-Gdybym ci powiedział, nie zgodziłabyś się-również wstaje i podchodzi do mnie.
-I dobrze bym zrobiła!
-Twoja rodzina chce cię z powrotem-znajduje się tuż przy mnie, więc się cofam-Lily-stara się dotknąć mojej dłoni, ale mu nie pozwalam.
-Nawet nie próbuj!-krzyczę. Chciałabym udawać, że to mnie nie boli, ale nie potrafię. Boli mnie to, czuję się oszukana. Czuję jak pęka moje serce po tym jak zostało niedawno sklejone-Czy ty zdajesz sobie co zrobiłeś?
-Chciałem dobrze-powtarza, a ja kręcę głową.
-Oni nie chcieli mnie-mówię cicho-Chcieli pozycji naszej rodziny. Nie mogli znieść, że jestem kelnerką. Użyłeś mnie, żeby trafić do klubu. Wykorzystaliście mnie dla własnych celów. Potraktowaliście mnie jak rzecz-na głos brzmi to o wiele gorzej niż w mojej głowie.
-Naprawdę nie traktowałem tak tego, skarbie. Chciałem, abyś wróciła do rodziny.
-Więc dlaczego dowiaduje się o tym dopiero teraz? Dlaczego potrzebowałeś umowy z moim ojcem? Nie mów, że miałeś dobre intencje. Jesteś taki jak oni, jesteś jak Josh.
-Lily to nie tak! Kocham cię i chcę być z tobą! Niczego nie robiłem dla własnego interesu-mówi, a ja śmieję się sarkastycznie-Nie niszczmy tego wszystkiego-błaga.
-To ty zniszczyłeś, nie ja-stwierdzam, spoglądając na niego-Z nami koniec-wypowiedzenie tych słów jest trudniejsze niż się wydaje.
-Nie! Nie możesz tego zrobić! Nie po tym wszystkim! Dopiero wróciliśmy do siebie, zamieszkaliśmy razem. Daj mi jeszcze jedną szansę-prosi, a ja widzę desperację w jego oczach.
-Nie-kręcę głową-Między nami wszystko skończone, cokolwiek nas łączyło tego już nie ma.
-Nie możesz wykluczyć roku ze swojego życia-krzyczy.
-A jednak to robię. Jeszcze dzisiaj się stąd wyprowadzę.
-I gdzie pójdziesz? Twoje mieszkanie zostało sprzedane!
-Nie jest to pierwszy raz, kiedy muszę sobie radzić po bałaganie jaki robią faceci. Doskonale o tym wiesz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro