Eight
Odwracam się i widzę bruneta, ubranego w czarny, idealnie dopasowany garnitur, który uśmiecha się do mnie. Jestem w ogromnym szoku.
-Co ty tu robisz?-pytam, a on marszczy czoło.
-Nie przywitasz się?
-Przecież mówiłeś, że nie przylecisz-mruczę pod nosem, nadal nie wierząc, że go widzę. Że po tych miesiącach mam go tuż przy sobie.
-Myślałem, że się ucieszysz-wzrusza ramionami-Ale jeśli nie to samolot do Londynu mam za godzinę-mówi, a ja podchodzę do niego.
-Cieszę się-spoglądam w jego oczy-Po prostu-zaczynam, ale mi przerywa. Kładzie dłonie na mojej talii i przysuwa jeszcze bliżej do siebie.
-Potem-uśmiecha się i łączy nasze usta w pocałunku, pełnym tęsknoty i miłości. Owijam dłonie wokół jego szyi i oddaję pocałunek. Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak bardzo mi tego brakowało. Potrzebuję go-Kocham cię-szepta, opierając swoje czoło o moje. Przymykam oczy i uśmiecham się.
-Ja ciebie też-wtulam się w niego. Nie obchodzą mnie teraz moje wątpliwości i wyjaśnienia, po prostu chcę korzystać z chwili. Również nie chcę robić afery na mojej wystawie, będzie na to pora później.
-Naprawdę myślałaś, że mogę cię zostawić w ten wieczór?-pyta, uśmiechając się.
-Mówiłeś, że nie możesz przyjechać-spoglądam na niego z wyrzutem.
-Ale udało mi się załatwić wszystko i pojawiłem się. Jestem tak cholernie z ciebie dumny, Lily.
-Dziękuję-uśmiecham się.
-Chcę, abyśmy mieli w ten obraz w naszym domu-mówi, wskazując malowidło, przed którym stoimy.
-Oczywiście-śmieję się, ale przestaję, kiedy do mnie dociera co powiedział-W naszym domu?-unoszę brew.
-Kupiłem dom i chcę, abyś ze mną zamieszkała.
Nadal nie wierzę w liczbę komentarzy z wczoraj :o Kocham Was ♥
A dla wszystkich, którzy chcą dramę, nie bójcie się pojawi się :)
Zapraszam na "The Race" :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro