Twelve
Harry parkuje na mojej ulicy, dokładnie pod moim blokiem. Nie rozumiem tego, skąd wziął adres?
-Mówiłem, że jak tylko będę chciał to zdobedę go-uśmiecha się do mnie, widząc moje zdziwienie.
-Daj sobie spokój-wzdycham, wysiadając z auta i trzaskam drzwiami. Jestem zdenerwowana, bo nie rozumiem dlaczego ten facet się za mną uganią. Nienawidzę niejasnych sytuacji.
-Nie mam zamiaru-mówi, podchodząc do mnie.
-A ja nie mam zamiaru być kolejną laską, z którą się prześpisz a na drugi dzień zostawisz! Jeśli myślisz, że masz jakieś szanse to się grubo mylisz-dźgam go palcem w jego klatkę piersiową-Zapomnij o mnie!
-Możesz w końcu przestać mnie osądzać? Nie znasz mnie, a zachowujesz się jakbyś była przez całe życie przy mnie! Jesteś tak choletnie irytująca!-krzyczy na mnie, co tylko wzbudza moją złość.
-To po co się za mną uganiasz, skoro tak cię irytuje? Naprawdę nie jesteś ani trochę potrzebny w moim życiu-rzucam, zaciskając moje dłonie w pięści.
-Do czasu-odpowiada, a ja marszczę brwi na jego słowa.
-Oddaj mi telefon-mówię zamiast, wznawiać naszą kłótnie. Myślę, że usłyszał już wystarczająco.
-Nie-zakłada ręce na piersi i opiera się o swoje auto.
-Możesz przestać być dupkiem? Po prostu oddaj mi telefon i jedź zaliczyć jakąś laskę-przewracam oczami.
-Przestań-zaciska usta w wąską linie.
-Przyda ci się to-wzruszam ramionami-Może przynajmniej nie będziesz taki...-nie daję mi dokończyć, bo chywta mnie za nadgarstki, przyciągając do swojego ciała.
-Ani słowa więcej-szepta w moje usta, patrząc w moje oczy. Znajduję się niebezpiecznie blisko mnie, zbyt blisko.
Normalnie jakby mieli jakieś humorki ciążowe ^^ Cieszę się, że tak ciepło przyjęliście to fanfiction ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro