Sixty nine
Zanim udajemy się do mnie, Harry jedzie jeszcze na chwilę do swojego mieszkania, aby zabrać ubrania na kilka dni. O dziewiętnastej pojawiamy się u mnie w mieszkaniu. Jestem dość zmęczona dzisiejszym dniem, więc wysyłam Harry'ego do łazienki, a sama idę zrobić nam jakąś kolację, aby zaraz po niej udać się wziąć prysznic, a następnie wejść do wygodnego łóżka. Wchodzę do mojej małej kuchni, wcześniej tłumacząc Harry'emu co gdzie jest i zaczynam robić nam coś do jedzenia. Wybieram najprostsze danie, czyli jajecznicę oraz stawiam wodę na herbatę. Uważnie przygotowuję kolację, do momentu aż mój telefon zaczyna dzwonić. Wyciągam go z tylnej kieszeni spodni i przykładam do ucha, odbierając.
-Halo?-pytam, nadal pilnując dania.
-Lily?-słyszę dość znajomy głos, który sprawia, że zaczynam się denerwować.
-Cześć mamo-mówię, wzdychając.
-Masz mi coś do powiedzenia?-pyta.
-Nie wydaję mi się, ale zapewne dzwonisz, bo ty masz mi coś do powiedzenia-przewracam oczami.
-Owszem. Znowu widziałam gazetę, gdzie znalazłam artykuł o mojej córce, która spotyka się z piłkarzem. Myślałam, że po moich ostatnich słowach, nauczysz się czegoś, nie wspominając już o sprawie z Joshem. Nie sądziłam, że upadniesz tak nisko.
Zaczynam coraz bardziej się denerwować, jej słowa sprawiają, że naprawdę czuję się jak bezwartościowy śmieć.
-On jest inny. Co za różnica czy jest piłkarzem czy prawnikiem? Jest dla mnie ważny, a ja dla niego.
-Wszyscy mężczyźni są tacy sami, Lily. Kiedy się tego nauczysz? W końcu cię zostawi i będę mogła wtedy powiedzieć, że cię ostrzegałam.
-Zapewne na to liczysz-mruczę pod nosem.
-Przestań, Lily. Jestem twoją matką i chcę twojego szczęścia. Zastanów się czy znowu nie popełniasz błędu.
-Nie, nie robię tego. Jeśli masz do mnie dzwonić z pretensjami, nie rób tego więcej i uszanuj moją decyzję.
-Będziesz tego żałować-ostrzega mnie.
-To moje życie i moje błędy-kończę tymi słowami rozmowę i rzucam z trzaskiem telefon na blat. Zdenerwowana wychodzę z kuchni i ruszam w stronę balkonu. Po drodze znajduję paczkę papierosów i wchodzę na świeże powietrze. Zaciągam się, a następnie wypuszczam dym, starając się odprężyć. Jestem tak zdenerwowana tym, że ona zawsze chce mną kontrolować, nie licząc się z moim zdaniem. Nie twierdzę, że jest to opiekuńczość, tylko chęć władzy. Jestem tym naprawdę zmęczona i nawet nie liczę, że ona się zmieni. Nie ma na to szans.
-Lily-słyszę głos Harry'ego, kiedy wypuszczam dym z ust. Odwracam się w jego stronę, a on patrzy na mnie zdziwiony.
Wasze zdania co do dramy są podzielone, ale jak już pisałam nie będzie żadnej poważnej(tak myślę) do drugiej części, która zbliża się dużymi krokami. Zostało nam dwadzieścia rozdziałów(?)
Zapraszam Was na nowe fanfiction, którego prolog już przeczytaliście, a przed chwilą pojawił się pierwszy rozdział. Znajdziecie je na moim profilu pt. The Waitress :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro