Jack Grealish & Dani Carvajal
pov. Jack Grealish
Mecz z Realem się skończył, a ja byłem na siebie zły. Nie. Byłem wściekły. Nie tak to miało wyglądać. Mieliśmy wygrać nie pozostawiając żadnych wątpliwości co do tego, kto znajdzie się w finale. Wściekły rzuciłem koszulką o ścianę, co spotkało się z pytającym wzrokiem reszty drużyny. Wszyscy byli w średnich humorach, ale ja czułem się jakbyśmy już przegrali. Usiadłem na ławce i schowałem twarz w dłonie. Chciałem stamtąd zniknąć. Phil położył mi rękę na ramieniu, ale ją strąciłem. Miałem dość. Potrzebowałem pobyć sam.
Siedziałem tak i ani się spostrzegłem kiedy chłopaki opuścili szatnię. Na szczęście postanowili mnie nie pocieszać - to i tak by niczego nie zmieniło. Zapewniłem tylko trenera, że wrócę sam i udałem się pod prysznic. Puściłem ciepłą wodę, która zmyła ze mnie trudy całego dnia. Stałem pod natryskiem dobrych kilka minut, myśląc o wszystkim i o niczym. I dziwnym trafem moje myśli poszybowały w kierunku pewnego zawodnika Realu Madryt, grającego z numerem 2. Jakie on ma oczy... Stop, Jack, o czym ty myslisz?!
Wyszedłem spod prysznica, owinąłem się ręcznikiem i postanowiłem opuścić pomieszczenie. Pociągnąłem za klamkę, ale drzwi się nie ruszyły. Spróbowałem drugi, trzeci i kolejny raz, i nadal nic. Zdenerwowałem się nie na żarty. Moja klaustrofobia dostała klaustrofobii.
- Halo! Jest tu kto?! - krzyczałem, raz za razem próbując zachować spokój.
Wyglądało na to, że wszyscy opuścili już obiekt, a ja nie miałem przy sobie telefonu. Sprzątać mieli dopiero jutro rano, czyli zanosiło się na spędzenie nocy na Bernabeu. Zadrżałem. Miałem na sobie jedynie ręcznik. Zacząłem się trząść, nie wiem czy z zimna, czy ze stresu. Powtarzałem sobie, że wszystko będzie dobrze, ale niewiele to dawało. Nie nie nie...
- Pomocy! Proszę... - krzyknąłem zrezygnowany ostatni raz i osunąłem się na podłogę.
Łzy zaczęły płynąć mi po policzkach. Czemu ja mam takiego pecha...
- Jest tam kto? - usłyszałem nagle i momentalnie podrywałem się na równe nogi, zastanawiając się czy nie śnię.
- T-tak... - odparłem drżącym głosem.
- Dobra, kimkolwiek jesteś, odsuń się od drzwi to je wyważę - powiedział tajemniczy osobnik.
- Jak ty chcesz to sam jeden zrobić? - spytałem.
- Mam swoję sposoby - odparł mężczyzna - odsuń się.
Stanąłem po drugiej stronie pomieszczenia i po kilku sekundach drzwi zostały wyważone. Ze zdziwieniem patrzyłem na mojego wybawcę. I te jego cudowne oczy. Dani Carvajal. No błagam, na wszystkich zawodników Realu to musiał być akurat on? Musiałem mieć naprawdę zabawną minę, bo chłopak rozbawiony powiedział:
- Zamknij buzię bo ci mucha wleci.
Zarumieniłem się lekko i wydukałem:
- D-dziekuje, nie wiem jak c-ci się odwdzięczę...
- Nie ma sprawy Jacki - odparł Hiszpan i popatrzył na mnie figlarnie - ale w ramach wdzięczności nie obraziłbym się gdybyś zgodził się gdzieś wyskoczyć. Na przykład na kawę.
Może ten dzień nie był jednak taki zły...
Trochę krótki, ale nie ma tragedii. zeni-chaan_ mam nadzieję, że nie zawiodłam! Tak btw w rewanżach mam nadzieję że Real i Milan (w sensie AC Milan ofc hshsh) dadzą sobie radę.
Dziękuję też za wszystkie komentarze, wyświetlenia i gwiazdki. Nie sądziła, że ktokolwiek będzie to czytał 🥺. Do następnego! ❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro