Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jack Grealish & Dani Carvajal


pov. Jack Grealish

Mecz z Realem się skończył, a ja byłem na siebie zły. Nie. Byłem wściekły. Nie tak to miało wyglądać. Mieliśmy wygrać nie pozostawiając żadnych wątpliwości co do tego, kto znajdzie się w finale. Wściekły rzuciłem koszulką o ścianę, co spotkało się z pytającym wzrokiem reszty drużyny. Wszyscy byli w średnich humorach, ale ja czułem się jakbyśmy już przegrali. Usiadłem na ławce i schowałem twarz w dłonie. Chciałem stamtąd zniknąć. Phil położył mi rękę na ramieniu, ale ją strąciłem. Miałem dość. Potrzebowałem pobyć sam.

Siedziałem tak i ani się spostrzegłem kiedy chłopaki opuścili szatnię. Na szczęście postanowili mnie nie pocieszać - to i tak by niczego nie zmieniło.  Zapewniłem tylko trenera, że wrócę sam i udałem się pod prysznic. Puściłem ciepłą wodę, która zmyła ze mnie trudy całego dnia. Stałem pod natryskiem dobrych kilka minut, myśląc o wszystkim i o niczym. I dziwnym trafem moje myśli poszybowały w kierunku pewnego zawodnika Realu Madryt, grającego z numerem 2. Jakie on ma oczy... Stop, Jack, o czym ty myslisz?!

Wyszedłem spod prysznica, owinąłem się ręcznikiem i postanowiłem opuścić pomieszczenie. Pociągnąłem za klamkę, ale drzwi się nie ruszyły. Spróbowałem drugi, trzeci i kolejny raz, i nadal nic. Zdenerwowałem się nie na żarty. Moja klaustrofobia dostała klaustrofobii.

- Halo! Jest tu kto?! - krzyczałem, raz za razem próbując zachować spokój.

Wyglądało na to, że wszyscy opuścili już obiekt, a ja nie miałem przy sobie telefonu. Sprzątać mieli dopiero jutro rano, czyli zanosiło się na spędzenie nocy na Bernabeu. Zadrżałem. Miałem na sobie jedynie ręcznik. Zacząłem się trząść, nie wiem czy z zimna, czy ze stresu. Powtarzałem sobie, że wszystko będzie dobrze, ale niewiele to dawało. Nie nie nie...

- Pomocy! Proszę... - krzyknąłem zrezygnowany ostatni raz i osunąłem się na podłogę.

Łzy zaczęły płynąć mi po policzkach. Czemu ja mam takiego pecha...

- Jest tam kto? - usłyszałem nagle i momentalnie podrywałem się na równe nogi, zastanawiając się czy nie śnię.

- T-tak... - odparłem drżącym głosem.

- Dobra, kimkolwiek jesteś, odsuń się od drzwi to je wyważę - powiedział tajemniczy osobnik.

- Jak ty chcesz to sam jeden zrobić? - spytałem.

- Mam swoję sposoby - odparł mężczyzna - odsuń się.

Stanąłem po drugiej stronie pomieszczenia i po kilku sekundach drzwi zostały wyważone. Ze zdziwieniem patrzyłem na mojego wybawcę. I te jego cudowne oczy. Dani Carvajal. No błagam, na wszystkich zawodników Realu to musiał być akurat on? Musiałem mieć naprawdę zabawną minę, bo chłopak rozbawiony powiedział:

- Zamknij buzię bo ci mucha wleci.

Zarumieniłem się lekko i wydukałem:

- D-dziekuje, nie wiem jak c-ci się odwdzięczę...

- Nie ma sprawy Jacki - odparł Hiszpan i popatrzył na mnie figlarnie - ale w ramach wdzięczności nie obraziłbym się gdybyś zgodził się gdzieś wyskoczyć. Na przykład na kawę.

Może ten dzień nie był jednak taki zły...























Trochę krótki, ale nie ma tragedii. zeni-chaan_ mam nadzieję, że nie zawiodłam! Tak btw w rewanżach mam nadzieję że Real i Milan (w sensie AC Milan ofc hshsh) dadzą sobie radę.
Dziękuję też za wszystkie komentarze, wyświetlenia i gwiazdki. Nie sądziła, że ktokolwiek będzie to czytał 🥺. Do następnego! ❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro