Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Frenkie de Jong & Marc Andre ter Stegen


pov. Marc

Jest już grubo po dziesiątej. Razem z chłopakami siedzę w szatni i czekam na trenera, który powinien pojawić się lada chwila. Jest już większość, a co chwilę przychodzą kolejni. Ja standardowo jestem  jednym w pierwszych w kopleksie. Ale z szatni i tak wyjdę ostatni, za sprawą pewnego holenderskiego pomocnika z tendencją do spóźniania się.

Ale tym razem o dziwo się nie spóźnił.

Frenkie wchodzi do pomieszczenia równo z Xavim. Przyglądam się chłopakowi i czuję, jak ręce zaciskają mi się w pięści. Znowu. Znowu przypudrował połowę twarzy by zakryć siniaki. Znowu ledwo chodził. Bo znowu jego cudowny chłopak postanowił go ukarać.

- Tak na niego patrzysz, że mógłbym przypuszczać, że ci się podoba - mruczy jakiś głos obok mnie i ze zdziwieniem zauważam Julesa.

- Co? Nie!  - przeczę, próbując ukryć rumieniec na twarzy. Dobra, może mi się podoba, ale tylko trochę. Troszkę. Troszeczkę.

- Jasne, a ja jestem Alexia Putellas - prycha Kounde, przewracając oczami.

- Chciałbyś, ty nigdy Złotej Piłki nie dostaniesz - odbijam.

- Jeszcze zobaczysz! - zarzeka się Francuz - przed waszym ślubem będę ją miał - śmieje się i wybiega z szatni, a ja mam ochotę go udusić. Idiota.









Po skończonym treningu wręcz wtaczamy się do szatni.

- Nienawidzę Xaviego....- sapie Sergi, upadając bezsilnie na podłogę.

- Ja też stary, ja też - dodaję Pedri, sięgając po butelkę z wodą - nie ruszę się jutro, Gavi, bwdziesz mnie nosić.

- Chyba cię coś jebło! - odpiera młodszy Hiszpan, rzucając swoją koszulkę w kąt szatni, za co od razu zostaje zganiony przez Lewandowskiego.

- Ej, w ogóle kto idzie na imprezę do Araujo? - pyta Fati, ale ja nie słucham dalej chłopaków i udaję się pod prysznic.








Gdy wychodzę spod nartysku, zauważam, że zostałem w szatni sam.

No prawie.

Bo na ławce w rogu siedzi pewien blondyn z sznuruje buty. Wygląda - lekko mówiąc - koszmarnie. Ma przekrwione oczy, a spod resztek pudru na twarzy wyłaniają się sińce. Czuję ukłucie w sercu.

Powoli podchodzę do chłopaka i kucam przed nim. Ten, gdy zdaję sobie sprawę z mojej obecności lekko drga. Próbuje odwrócić twarz w bok, ale mu na to nie pozwalam. Kciukiem delikatnie ścieram resztki makijażu i krzywię się na widok tego co się pod nim znajduje. Twarz Frenkiego jest właściwie fioletowa. Przełykam głośno ślinę i w końcu mówię:

- Czemu po prostu od niego nie odejdziesz?

Holender spuszcza wzrok na te słowa, a ja wzdycham.

- Frenkie, to co on robi nie jest normalne - kontynuuję.

Chłopak znów nie odpowiada i zdaję się kurczyć w sobie.

- To cię niszczy - ciągnę dalej - musisz to przerwać, jeśli...

- Oh przestań! - przerywa mi że stanowczością, której się po nim nie spodziewałem - to nie jest takie proste, rozumiesz?

- Staram się, ale to trwa już zdecydowanie za długo - mówię z goryczą - pamiętasz kiedy pierwszy raz cię uderzył?

Chłopak przez chwilę się zastanawia, ale w końcu mówi:
- D-dwa lata temu... - drży - w-w... j-jego urodziny...

- Tak - stwierdzam - a pamiętasz, co ci wtedy powiedziałem?

- Ż-że mam od niego odejść... - mruczy, a ja kiwam głową, puszczając jego twarz.

- Więc zrób to, Frenkie.

Ale chłopak po prostu wychodzi z szatni. A ja wzdycham, bo dobrze wiem, że wraca do tego potwora.








Czekam pod mieszkaniem de Jonga od ponad godziny. W końcu jednak wychodzi z niego osobnik z którym zamierzam się rozprawić. Matthijs de Light. Diabeł w ludzkiej skórze. Mocniej naciągam czapkę na głowę i podchodzę do niego.

- O, hej Marc! - mówi pogodnie na mój widok, ale ja nie odpowiadam. W środku wręcz mnie trzęsie.

Zamiast tego wymierzam mu cios w brzuch. Holender przez chwilę nie może złapać oddechu i  zgina się w pół. W końcu szepcze:

- C-co ci odpiedolilo, Stegen?

Prycham. Gardzę nim jak nikim innym. Łapię go za koszulkę i przypieram do ściany.

- To zapowiedź - syczę - zapowiedź tego, co ci zrobię, jeśli jeszcze raz skrzywdzisz Frenkiego.

Puszczam go i po prostu odchodzę, a on jest zbyt zszokowany by za mną pobiec.

Jeszcze wyciągnę Frenkiego z tego piekła.









Hejka! Nie od końca sprawdzony więc mogą być błędy haha. pwploq mam nadzieję, że nie zawiodłam! Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro